- O ile więzadła nie przeszkadzają, o tyle biodro po meczach na takich torach jak ten, gdzie jest dużo hopek, daje się we znaki i mocno boli. Ciągłe zabiegi rehabilitacyjne sprawiają, że po kilku dniach dochodzi ono do normy i mogę funkcjonować normalnie. Nie przeszkadza mi to w meczu, a uwidocznia się dopiero po zawodach - mówił Mirosław Jabłoński po sobotnim spotkaniu na torze w Gdańsku.
Czytaj także: Żużel. Martin Smolinski wygrał Schildbürgerpokal. Paweł Hlib najlepszy z Polaków (relacja)
Młodszy z braci w starciu ze Zdunek Wybrzeżem zapisał przy swoim nazwisku sześć punktów z dwoma bonusami. Jak ocenił ten rezultat? - Szczerze powiedziawszy, występ oceniam dobrze, by nie powiedzieć bardzo dobrze. Średnia 2,0 w meczu wyjazdowym jako doparowy, to wynik, który bardzo mnie satysfakcjonuje. Chciałbym kończyć z takim rezultatem każde zawody wyjazdowe. Wówczas byłbym zadowolony - przyznał.
W wyścigach nominowanych zabrakło miejsca dla Jabłońskiego. Menedżer Rafael Wojciechowski postanowił dwukrotnie postawić na parę Oskar Fajfer - Jurica Pavlic, która nie zdołała wyszarpać zwycięstwa i Start przegrał 42:48. - Marzyłem, by wygrać te zawody. Potoczyło się to tak, jak się potoczyło. Byłem gotowy do walki. To jest decyzja menedżera. Nie mam zamiaru z tym dyskutować. Menedżer postawił na takie konie, a nie inne. Taki jest sport. Raz się wygrywa, a raz przegrywa - stwierdził wychowanek Startu.
Mirosław Jabłoński może pochwalić się solidnym zapleczem sprzętowym. Ostatnio jego silniki przeszły serwis i są w pełni przygotowane na najważniejsze mecze tegoroczonego sezonu. - Sprzętu jest bardzo dużo. Zajmuje się nim pan Rysiu Kowalski i Robert Niedzielski. Sprzęt jedzie, a rider stara się nie przeszkadzać. Wyniki w miarę są - podsumował reprezentant Car Gwarant Startu Gniezno.
Czytaj także: Żużel. Apator Toruń pojedzie na Motoarenie. Rywalem byli zawodnicy Polonii Bydgoszcz
ZOBACZ WIDEO Sędzia Paweł Słupski przyznaje: Dostajemy niezbyt miłe informacje