KOMENTARZ. Obie drużyny doskonale zdawały sobie sprawę z rangi spotkania. Częstochowianie, by na rundę przed końcem fazy zasadniczej sezonu zapewnić sobie udział w play-offach, musieli wygrać różnicą przynajmniej pięciu punktów. Goście z kolei, którzy już rozmyślali nad rywalem w półfinale przed wakacyjną przerwą, poczuli, że grunt pali im się pod nogami. Nie brakowało zatem ostrych zagrań, "zamykania furtek" przy bandzie, czy bezpardonowych wejść pod łokieć.
Wojnę nerwów lepiej wytrzymał forBET Włókniarz Częstochowa. A łatwo nie mieli, bo od początku meczu arbiter rzucał im kłody pod nogi niezrozumiałymi decyzjami, zaś kierownik ekipy z Grudziądza nie ustępował na krok komisarza toru, Arkadiusza Kalwasińskiego, zwracając uwagę na najdrobniejszy szczegół. Ten sprawiał wrażenie niewzruszonego, jednak cały czas miał nawijany makaron na uszy.
Czytaj także: Sebastian Ułamek stoi za metamorfozą Mateja Zagara. Pomógł mu poprawić starty
Decydujący okazał się bieg 13., w którym biało-zieloni wygrali podwójnie. Z grudziądzan doszczętnie zeszło powietrze. Swoją drogą muszą czuć się fatalnie, bo zwyczajnie pokpili sprawę. W trzech meczach po wakacjach nie zdobyli ani jednego punktu. Być może poczuli się zbyt pewni uczestnictwa w gronie drużyn, które rozstrzygną między sobą kwestię medali.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Sędziowie jak żołnierze. Słupski mógłby prowadzić mecze Motoru
Inna sprawa, że pochwalić trzeba postawę kibiców obu zespołów, którzy mimo wielkiej stawki spotkania, potrafili okazywać sobie szacunek. Zarówno ze strony częstochowian, jak i grudziądzan, nie brakowało wymian uprzejmości. Kibice GKM-u, którzy musieli przełknąć gorzką pigułkę, dopingowali swój zespół do końca potyczki i bawili się z miejscowymi fanami jeszcze długo po jego zakończeniu. Takie obrazki chce się oglądać.
BOHATER. Leon Madsen. Duńczyk mocno pogruchotał się w pierwszym starcie. Kibice Włókniarza drżeli, czy ich kapitan będzie w stanie kontynuować zawody. Tymczasem on stanął na wysokości zadania. Mimo że miał duże problemy z chodzeniem (uszkodził prawą nogę), do końca zawodów pozostał niepokonany. Sprawę wejścia Włókniarza do play-off rozstrzygnął w 14. biegu, odnosząc w nim zwycięstwo. Poświęcenie kapitana Lwów w tym starciu należy docenić.
KONTROWERSJA. Włókniarz ewidentnie nie ma w tym roku szczęścia do decyzji arbitrów. Jakakolwiek sporna sytuacja kończy się niekorzystnie dla częstochowian. W pierwszym starcie sędzia Jerzy Najwer wykluczył Leona Madsena, który uderzył w Pawła Przedpełskiego. Wcześniej jednak Duńczyk został wypchnięty przez Kennetha Bjerre. Tę decyzję na siłę można tłumaczyć jedynie tak, że Madsen przegrał start i na dojeździe do wirażu chciał dogonić przeciwnika. W momencie stykowym byli już jednak na równi.
Kolejny błąd to przerwanie dobrego startu Pawła Przedpełskiego w 7. biegu. Sędzia sam przyznał się do pomyłki, bo nie ukarał wychowanka toruńskiego klubu ostrzeżeniem. Potem, w kolejnej próbie rozegrania tego wyścigu, pozwolił wygrać Madsenowi, któremu później wlepił ostrzeżenie. Skoro zatem Duńczyk zachowywał się nieprawidłowo na starcie, bieg powinien być przerwany, a tymczasem lider Włókniarza uzyskał korzyść.
Zobacz również: Zawodnik wyskoczył z pretensjami do telewizyjnego eksperta
AKCJA MECZU. Cały wyścig 13. To ta odsłona przesądziła sprawę, choć jeszcze w teorii grudziądzanie mieli możliwość przechylić szalę na swoją korzyść, ale w biegach nominowanych wyglądali już na pogodzonych z losem. W 13. biegu para Lindgren - Madsen po mistrzowsku rozpracowała duet Łaguta - Bjerre i wyprowadziła częstochowian na dziesięciopunktową przewagę. Pełne trybuny SGP Areny eksplodowały z radości.
CYTAT. "Gdy wszyscy w ciebie zwątpili, pokaż im, jak bardzo się mylili" - nie są to słowa wypowiedziane przez któregokolwiek z uczestników piątkowej konfrontacji, ale najbardziej adekwatne do sytuacji Włókniarza. Zespół, który po dziesięciu meczach był wyszydzany, potrafił zmobilizować się na tyle, że teraz już spokojnie może rozmyślać o półfinale PGE Ekstraligi. Wiara - to słowo najczęściej towarzyszyło biało-zielonym po wakacjach. Wiara w to, że dopóki piłka w grze, to można odwrócić losy i osiągnąć wyznaczony cel. Włókniarz własnie to zrobił.
LICZBA. 8. Tyle punktów zdobyli częstochowianie po wakacyjnej przerwie. Warto zwrócić uwagę, że sięgnęli po nie w trzech meczach. Tymczasem do momentu lipcowej pauzy, w dziesięciu spotkaniach zgromadzili raptem 9 "oczek".
Pokaż że się mylili - Paktofonika - znikam
To bedzie dopiero deserek.