Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Zgodziłby się pan ze stwierdzeniem, że Bartosz Zmarzlik jest obecnie najlepszym polskim żużlowcem, bo traktuje ten sport serio, podczas gdy dla pozostałych jest to wyłącznie dobra zabawa i sposób na zarabianie pieniędzy.
Tomasz Gollob, mistrz świata na żużlu: Byłbym bardzo ostrożny ze słowami, bo można dotknąć czy urazić tych, którzy się starają. Bartek ma wielkie możliwości, co pokazała wrocławska runda Grand Prix. To nie jest jednak tak, że on jest profi, a pozostali to takie grzyby, co nic nie potrafią. Myślę sobie, że wielu zawodników stara się i walczy.
Czytaj także: Pomóż Gollobowi w leczeniu. Kup monetę z jego podobizną
Co w takim razie wyróżnia Bartosza? Często rozmawiacie.
Rozmawiamy przed każdą rundą Grand Prix. Bartosz chce się lepiej poczuć, chce dostać prawidłowe podpowiedzi, stąd te telefony. W dniu Grand Prix we Wrocławiu zadzwonił rano. Pewne rzeczy mu zasugerowałem, ale według mnie, co innego jest w tej naszej konwersacji ważne. Jego ta nasza dyskusja dobrze nakręca. Rozmawia ze mną, żeby stać się mocniejszym, niż jest.
ZOBACZ WIDEO Żużel. Zobacz kapitalny wyścig Bartosza Zmarzlika! Kronika 13. kolejki PGE Ekstraligi
Jakie podpowiedzi ma pan dla Zmarzlika przed Malillą?
Tor jest stabilny, gdy idzie o regulację sprzętu. Poza tym porównałbym go do wrocławskiego. W Malilli jest wiele dróg do ścigania i można je śmiało zmieniać w trakcie biegu. Tor jest trochę pochylony, co daje więcej możliwości. Na pewno trzeba zwrócić uwagę na dwa różne łuki. Niewątpliwie najważniejszy będzie start, ale wyprzedzać można, więc nie ma co przejmować się ewentualną porażką na pierwszych metrach. Malilla kojarzy mi się też wypadkiem, jaki miałem z Emilem Sajfutdinowem. W półfinale jednej z rund GP pomyliłem się i wjechałem w niego. To nie było celowe, po prostu wpadłem w koleinę.
Wyniki pokazują, że Zmarzlik jedzie w tym roku po złoto. Pytanie, czy to już ten moment, czy je zdobędzie?
Ma wszelkie predyspozycje, żeby wygrać tegoroczną Grand Prix. Nie jest jednak sam i o tym musi pamiętać. Sajfutdinow, Madsen i Dudek to są jego główni rywale. Ta czwórka podzieli między siebie medale. Innego wyjścia nie ma, bo Woffinden stracił trochę przez kontuzję, Doyle jeździ dziwnie, a co się dzieje z Lindgrenem, to diabeł jeden wie. Niemniej w Malilli Szwedzi będą mocni, będą chcieli zaznaczyć swoją obecność. Co do medali, to jednak moje zdanie jest takie, że mamy czterech zawodników, którzy o nie walczą. Jedna, dwie rundy i wszystko się powinno wyjaśnić.
Słyszałem takie opinie, że dla polskich zawodników ten rok to niepowtarzalna szansa na złoto, bo Woffinden sporo stracił przez kontuzję.
I rozumiem, że gdyby on jechał, to nasi nie mieliby szans. Nie ma co dywagować, sam tego nie lubię. Woffinden stracił dwie rundy przez kontuzję, faktycznie nie ma już szans na tytuł, ale jakiejś historii bym do tego nie dorabiał. Nie ma prostego przełożenia, że jakby był cały czas, to rozstawiałby rywali po kątach.
Czy Zmarzlik to jest nowy Tomasz Gollob? Sam czasami lubię was porównać.
Unikałbym takich porównań, bo ja jechałem w zupełnie innej epoce. Bardzo długo byłem sam przeciwko wszystkim, a dopiero po jakimś czasie dołączył do mnie Jarek Hampel. Bartosz jeździ w Grand Prix, w którym startuje czterech Polaków i tego mu zazdroszczę, bo według mnie to działa na korzyść. Uwaga opinii publicznej jest rozproszona, a nie skupiona na jednym człowieku, co jednak trochę zmniejsza ten ciężar. Obecnego Grand Prix nie da się porównać do początków cyklu także z tego powodu, że ja często jechałem w biegach, gdzie miałem trzech mistrzów świata obok siebie. Obecnie tego brakuje.
Teraz kibice i eksperci czasami żartują z poziomu, mówiąc, że Zmarzlik jest jedynym zawodnikiem, który mógłby wyprzedzić Zmarzlika.
Teraz jest tak, że zbyt wiele zależy od sprzętu. Jak zawodnik jedzie źle, to mówi, że silniki słabe. Jak wygrywa, to dziękuję mechanikowi. Silniki stały się bardzo ważne, nie wiem, czy nie za bardzo. W ostatnim czasie zmieniło się tylko tyle, że tuner Ashley Holloway wskoczył za Jana Anderssona, który niedawno przeszedł na emeryturę. Ashley dotarł do pewnych rozwiązań i jest w czołówce. Vaculik, czy Sajfutdinow korzystają z jego silników.
Tutaj możesz kupić numizmat Tomasza Golloba i pomóc mu wrócić do sprawności
À propos Emila, to pamiętam, że jak zaczynał wiele lat temu w Grand Prix, był strasznie przebojowy i zawsze trzymał się blisko podium. W pierwszym roku startów zdobył brąz. Po latach przerwy wrócił i trochę czasu mu zajęło, nim znowu zaczął się liczyć w walce o medale. O co chodzi?
Jak ścigał się kiedyś, to był przebojowy, a z drugiej strony miał kontuzje. Nie wiem, dlaczego na jakiś czas przestał jeździć w Grand Prix. Może stracił motywację, a może widział, że z tamtymi zawodnikami nie ma szans na złoto i chciał poczekać i wrócić z innym rzutem. Życie pokazało, że w tej nowej rzeczywistości też nie ma lekko. Inna sprawa, że teraz można powiedzieć, iż Emil się odbudował i też jedzie w tym roku o złoto.
Czytaj także: Złodzieje startów. Leon Madsen i długo, długo nikt
To musi pan ostrzec Zmarzlika przed Sajfutdinowem.
Nic nie muszę. Bartek walczy do końca i potrafi zwyciężać, nawet jak okoliczności mu nie sprzyjają. We Wrocławiu przegrał start, ale poradził sobie. Nie kryję, trochę z moich rad skorzystał. W finałowym biegu zrobił dwie takie akcje, o których sobie rozmawialiśmy. Cóż, cieszę się z tego.
A czy Zmarzlik ma pana zdaniem kłopot z wygrywaniem ważnych biegów? Pytam, bo taka dyskusja rozgorzała po przegranym przez Polaków finale Speedway of Nations.
Moim zdaniem, tamta przegrana nie miała żadnego związku z tym, że Bartek nie trzyma ciśnienia. Tak się złożyło, a wpłynęły na to różne czynniki. Wrocław pokazał, że nasz zawodnik świetnie sobie w finałach radzi. Zobaczymy, co będzie w Malilli, bo poprzeczka będzie niewątpliwie zawieszona wyżej. Choćby z racji tego, że po poprzedniej rundzie oczekiwania są większe.