Maciej Janowski w szwedzkiej Elitserien reprezentuje klub z Malilli, dlatego znajomość toru grała na jego korzyść przed sobotnim Grand Prix Skandynawii. Polak potwierdził to już w pierwszym wyścigu, kiedy to odniósł pewne zwycięstwo.
Tyle że w drugiej serii startów Janowski pogubił się, przez co można było mieć wątpliwości, co do jego kolejnych występów. Zwłaszcza, że sobotnie zawody poprzedzone były opadami deszczu, co miało wpływ na stan nawierzchni toru.
Czytaj także: Michelsen skomentował upadek Dudka
- Pogubiliśmy się z ustawieniami po pierwszym wyścigu, ale potem namierzyliśmy odpowiednią zębatkę i dzięki temu mogłem się trochę się pościgać. Zawsze dobrze jest jednak wrócić na podium - skomentował polski żużlowiec w Canal+.
ZOBACZ WIDEO Paniom jest ciężko w męskim świecie. Z Klaudii Szmaj zrobiono maskotkę
Janowski nie ukrywał jednak, że po udanej fazie zasadniczej i wygraniu półfinału celował w lepszy wynik niż trzecie miejsce. - Apetyt był na coś więcej. W finale za bardzo się skupiłem na tym, jak rozegrać pierwszy łuk. Nie przypilnowałem startu i za bardzo podniosło mi przednie koło - zanalizował reprezentant Polski.
Przez znaczną część biegu finałowego Janowski znajdował się za plecami Fredrika Lindgrena, co dawało mu drugie miejsce w turnieju. Polak podjął się jednak próby ataku i walki o pierwszą pozycję, co natychmiast wykorzystał Leon Madsen i to on wywalczył drugą lokatę w Grand Prix Skandynawii.
Czytaj także: O krok od tragedii w Malilli. Koszmarny upadek Dudka
- Gdybym pilnował krawężnik, to bym przyjechał drugi. Powiedziałem sobie, że albo wygrana, albo przegrana. Zwycięstwo liczy się najbardziej i chciałem spróbować. Widziałem, że Lindgren jedzie bardzo szybko pod bandą. Powinienem był się wysunąć bardziej pod bandę, a tak naprawdę jechałem śladem Fredrika. Dlatego wyprzedził mnie Madsen - podsumował Janowski w wywiadzie telewizyjnym.