Jeśli Bartosz Zmarzlik nie zdobędzie w tym roku złotego medalu, to będzie to wina dwóch słabych występów w szwedzkich rundach Grand Prix. Zadziwiające jest to, że Polak rządzi i dzieli w tamtejszych rozgrywkach ligowych. W tym sezonie zdobył 215 punktów (na 228 możliwych). Wygrał 65 z 76 biegów, w których startował. Ani razu nie przyjechał ostatni. Tymczasem w GP w Hallstavik przytrafiło mu się jedno zero, a w sobotę w Malilli wpadło kolejne.
Zresztą nawet nie chodzi o punktową zdobycz, ile o fakt, że Zmarzlik w obu szwedzkich rundach dorzucał kolejne "oczka" z dużym wysiłkiem. Nie dość, że nie rozstawiał rywali po kątach, to jeszcze tracił punkty na trasie. Polscy kibice liczyli, że 17 sierpnia w Malilli Bartosz powtórzy Wrocław, postawi kropkę nad "i" odjeżdżając rywalom. Tymczasem zawodnik pozwalał się wyprzedzać, co w szwedzkiej lidze byłoby nie do pomyślenia.
Czytaj także: Ostafiński z Czosnyką biorą się za łby. O GP, Lindgrenie i Madsenie
Wyniki Zmarzlika w dwóch rundach GP pokazują, że liga i walka o tytuł mistrza świata, to dwie różne sprawy. Fredrik Lindgren, którego Zmarlik w Elitserien bije na głowę, nie jest tym samym Lindgrenem w GP. Inni też zmieniają się nie do poznania. Oczywiście na lepsze. Zdobywanie punktów w GP staje się więc dwa razy trudniejsze niż w lidze.
Poza wszystkim rację miał Tomasz Gollob, mówiąc przed GP Skandynawii, że dla Zmarzlika będzie ono dwa razy trudniejsze niż wrocławska runda, gdzie robił, co chciał. Zmarzlik robiąc dobry wynik na Olimpijskim, sam sobie podniósł poprzeczkę, nałożył na siebie dodatkową presję wynikającą z konieczności podtrzymania dobrej passy. Było jasne, że tylko dobry wynik i jazda bez wpadki pozwoli utrzymać mu pozycję lidera. W Malilli rządził jednak siódmy zawodnik pod względem statystyk w lidze szwedzkiej, a jako lider wyjechał Leon Madsen, dominator z polskiej PGE Ekstraligi.
Czytaj także: Madsen odjechał Zmarzlikowi po rundzie w Malilli
ZOBACZ WIDEO Zbudował potęgę, musiał odejść. Robert Dowhan rozlicza się z Falubazem