Żużel. Rafael Wojciechowski: Nie chcieliśmy przesadnie nawadniać toru. Liczę na finał i pełen stadion (wywiad)

W niedzielę Car Gwarant Start Gniezno pokonał Arged Malesa TŻ Ostrovię 49:40 i przybliżył się do finału Nice 1. LŻ. Kontrowersje budził tor. - Nie chcieliśmy go przesadnie nawadniać. Liczę na finał - mówi Rafael Wojciechowski, menedżer Startu.

Mateusz Domański
Mateusz Domański
Rafael Wojciechowski (z prawej) WP SportoweFakty / Oliwer Kubus / Na zdjęciu: Rafael Wojciechowski (z prawej)
Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Wygrywacie z Ostrovią 49:40, chociaż ta różnica mogła być większa. Zupełnie obiektywnie, mieliście trochę pecha - najpierw "pana" Mirosława Jabłońskiego, a później defekt Adriana Gały już na starcie.

Rafael Wojciechowski, menedżer Car Gwarant Startu Gniezno: Tak, zdecydowanie tak. Złośliwość rzeczy martwych. Była pana, kamyczek w gaźniku czy tego typu sytuacje. Spowodowało to, że trochę punktów potraciliśmy. Nie będę mówił o ostatnim biegu, gdzie były punkty stracone na dystansie, bo wcześniej Oliver ułańskimi szarżami przechodził z mniej punktowanych pozycji do zwycięstwa, jak chociażby w biegu XIV. Generalnie mogę być zadowolony z postawy całej drużyny. Stanęła na wysokości zadania i przywiozła zwycięstwo. Patrząc jednak z przebiegu meczu, liczyłem, że będzie troszeczkę lepiej. Niestety, defekty pokrzyżowały nam plany. Wierzyłem, że w biegach nominowanych zwiększymy przewagę, ale nie udało się.

Czytaj także: Żużel. Start może się znaleźć w tarapatach. Damian Stalkowski opuścił tor na noszach

Tor był bardzo twardy i mam wrażenie, że inny niż podczas poprzednich meczów.

Moja pierwsza decyzja zakładała, że nawierzchnia będzie taka, jak podczas turnieju Chrobrego. Wypowiedziała się jednak większość zawodników, zwracając uwagę na kilka rzeczy. Przyjęliśmy te sugestie i dostosowaliśmy się pod większość. Okazało się to dobrą zagrywką, ponieważ wszyscy seniorzy punktowali, byli dość skuteczni. Przywozimy cenne zwycięstwo, które - jak wcześniej powiedziałem - gdyby nie defekty, mogło być trochę bardziej okazałe.

ZOBACZ WIDEO Paniom jest ciężko w męskim świecie. Z Klaudii Szmaj zrobiono maskotkę

Ze strony ostrowskich kibiców nie brakowało gwizdów w kierunku polewaczki. Widziałem, że uwagi miał też komisarz.

Tor był bardzo twardy. Przy tak przygotowanej nawierzchni, zbyt obfite polewanie powoduje, że na torze zostaje dużo wody. Wówczas robi się on śliski i niebezpieczny. Nie chcieliśmy przesadnie go nawadniać. Nasz etatowy kierowca polewaczki jest na urlopie wakacyjnym, więc był nowy kierowca, który był szkolony tylko na turnieju o koronę. Wówczas tor był bardziej przyczepny i nie trzeba było go tak nawadniać. Tym razem wymagał on innego nawadniania. Polewanie psuł nam wiatr, bo podwiewało i nie wszędzie udawało się równo zrosić tor. Stąd decyzja komisarza, by zrobić polewanie w drugą stronę. Wtenczas wiatr z innego kąta nacierał na strumień wody i polewanie było troszeczkę lepsze. Takie decyzje.

Właściwe?

Myślę, że nie przeszkadzały. Goście mocno naciskali. My nie mieliśmy nic przeciwko, by tor był polewany bardziej obficie. Przede wszystkim chodziło o to, by nie zostawały kałuże czy śliskie ślady, co mogłoby doprowadzać do niebezpiecznych sytuacji. Zależało nam na bezpieczeństwie zawodników. Były sugestie komisarza, które nieco zmieniły sposób polewania. Trudno mi ocenić, czy było to słuszne, czy nie. Uważam, że na początku robiliśmy to tak, by było bezpiecznie. Czy później, po bardziej obfitym polewaniu, tor był bezpieczny? Myślę, że też. W niektórych miejscach tworzyły się jednak ślady mazi, które powodowały, że zawodnicy mogli czuć się mniej bezpiecznie.

Podsumowując, pańscy zawodnicy pojechali na równym poziomie, choć brakowało im regularności.

Każdy miał jakąś wpadkę. Trzeba by nad tym popracować. To jest jednak półfinał, gdzie spotykają się dwie mocne drużyny i mocni zawodnicy. Tor jest równy dla wszystkich. W wielu przypadkach znaczącą rolę odgrywają detale. Czasami drobne błędy w obieraniu ścieżek czy ustawień motocykla, a czasem też pola startowe. Na początku szczególnie dobre było pole czwarte. Później pole pierwsze, a potem się to wyrównało. Od początku pola chodziły nie do końca "równo", mimo że były przygotowane w zbliżony sposób. Stwierdziliśmy to na prezentacji, że dawno nie mieliśmy tak równo przygotowanych pól. Jednak okazało się inaczej.

W jednym z wyścigów ambitnie walczył Damian Stalkowski i groźnie upadł. Chyba trochę przesadził. 

Myślę, że zostawił serce na torze. Koniecznie chciał przywieźć punkty po wcześniejszych, nie do końca udanych wyścigach. Mam nadzieję, że nie przypłacił tego groźniejszym urazem.

Jest pan zadowolony z frekwencji?

Nie znam dokładnego wyniku. Wizualnie wyglądało to dobrze. Myślę, że na tę porę i wakacje, to dobra frekwencja. Liczę na finał i że na nim będzie pełen stadion.

Dziewięć punktów to dużo czy mało? Na ile liczył pan przed meczem?

To dużo i mało. Z przebiegu meczu mogliśmy liczyć na więcej. Jak rozmawialiśmy, punkty nam pouciekały. Może i przed meczem brałbym ten wynik w ciemno. Wiem, że bardzo trudno się goni i mam pewne atuty, by obronić te dziewięć punktów. Czy to dużo, czy mało, okaże się za tydzień.

W sezonie zasadniczym zaliczyliście blamaż w Ostrowie Wielkopolskim. Pewnie jest duża mobilizacja, by się zrehabilitować.

Mam już przygotowane opcje treningowe. Myślę, że przejedziemy się do Leszna. Mobilizujemy się mocno. Gdy zanotowaliśmy tę porażkę, byliśmy w innej części sezonu. Jechali też inni zawodnicy, ale przede wszystkim - mieliśmy inną formę. Znaleźliśmy pewne przyczyny słabszej dyspozycji niektórych zawodników. Poprawiliśmy się po tym meczu w Ostrowie Wielkopolskim. Myślę, że drugi raz taki wynik nie ma prawa się powtórzyć. Do Ostrowa jedziemy walczyć o zwycięstwo, a jeżeli nie, to o 41 punktów, które da nam finał.

Rozmawiał pan już z prezydentem pod kątem ewentualnej walki o PGE Ekstraligę? Jesteście gotowi?

Ostatecznej deklaracji jeszcze nie ma. Umówiliśmy się na decydującą rozmowę po 15 września, czyli po ewentualnym finale. Wtedy mamy siedem dni, by podjąć decyzję. Mamy jeszcze czas, by rozmawiać ze sponsorami. Początek września będzie zatem dla nas pracowity pod kątem przede wszystkim spotkań ze sponsorami. Jeżeli chodzi o infrastrukturę, to liczę, że w razie czego możemy dostać licencję warunkową, ale trzeba być gotowym pod względem finansowym. Rozmowy trwają. Myślę, że na początku września, najpóźniej po meczu finałowym, będziemy mieli jasność. Cały czas interesuje nas finał i zapewniam, że będziemy walczyć do samego końca.

Czytaj także: Żużel. Przemysław Pawlicki nowym królem żużla. W finale wygrał o błysk szprychy (relacja)


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Car Gwarant Start pojedzie w finale Nice 1. Ligi Żużlowej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×