Żużel. Jurica Pavlic: Skazywano nas na spadek. My pokazaliśmy walkę i byliśmy blisko finału

WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Jurica Pavlic na czele
WP SportoweFakty / Tomasz Kordys / Na zdjęciu: Jurica Pavlic na czele

Niewiele brakowało, a Car Gwarant Start Gniezno wjechałby do finału Nice 1. Ligi Żużlowej. Początek sezonu absolutnie tego nie zwiastował. - Po dwóch kolejkach skazywano nas na spadek - przypomina Jurica Pavlic.

- Zawsze trzeba mierzyć wysoko, choć nie zawsze się to udaje. Po dwóch kolejkach skazywano nas na spadek do II ligi. My jednak pokazaliśmy, że potrafimy walczyć i byliśmy blisko finału. Pokazaliśmy ducha drużyny. Ogólnie z całego sezonu jestem bardzo zadowolony. Może nie tyle z wyniku, bo zabrakło finału, ale z całej ekipy, którą mamy. To nie tylko zawodnicy, ale wszyscy ludzie razem z kibicami. To wielka rodzina. Atmosfera jest niesamowita. W Gnieźnie czuję się jak w domu. Ten sezon oceniam na plus - przyznaje chorwacki żużlowiec.

Czytaj także: Żużel. Menadżerowi Startu Gniezno aż łamał się głos. "Bardzo zależało mi na finale"

Półfinały Car Gwarant Startu Gniezno z Arged Malesa TŻ Ostrovią dostarczyły ogromu wrażeń. Wszystko rozstrzygnęło się w ostatnim biegu. O zaledwie punkt lepsi w dwumeczu okazali się ostrowianie. To właśnie oni przedłużyli swoje szanse na wywalczenie mistrzostwa ligi. Czerwono-czarni natomiast mają już wakacje.

- Trochę boli, że przegraliśmy jednym punktem. Nie można jednak zwalać winy na ostatni bieg. Trzeba było to zrobić wcześniej. Ostrowianie bardzo mocno się postawili. Było po nas widać, że daliśmy z siebie wszystko. Przynajmniej w moim przypadku, trudno było tutaj punktować co bieg, bo tor mocno się zmieniał. Szacunek dla każdego z zawodników, bo każdy dał z siebie całą energię. Szkoda, ale jest, jak jest - podsumowuje Jurica Pavlic.

Czytaj także: Żużel. W Gnieźnie przecierali oczy. Błyszczał syn Mirosława Jabłońskiego i inni (wideo)

ZOBACZ WIDEO Trener kadry pracuje nad telemetrią. Będzie mniej błędów sędziowskich

Źródło artykułu: