Żużel. Hit PGE Ekstraligi w pigułce: Sparta znokautowana. Rany gospodarzy krwawią

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Dominik Kubera przed Maksymem Drabikiem
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Dominik Kubera przed Maksymem Drabikiem

Fogo Unia rozbiła Betard Spartę (55:35). To miał być wielki mecz, a zakończył się wielką katastrofą dla gospodarzy. Na otarcie łez drużynie z Dolnego Śląska pozostaje cień satysfakcji z trafienia na osłabiony Stelmet Falubaz w półfinale ligi.

[b]

KOMENTARZ.[/b] Spotkanie Betard Sparty Wrocław z Fogo Unią Leszno  reklamowane było szumnie jako wielki mecz. Imponująca była w nim jednak tylko postawa gości. Gdyby nie ambitna jazda Maksyma Drabika, wynik byłby dla gospodarzy jeszcze bardziej druzgocący.

O ile słabsze rezultaty Gleba Czugunowa czy Jakuba Jamroga w starciu z tak silnym rywalem nie dziwią, o tyle niemoc Macieja Janowskiego i Taia Woffindena była aż zanadto widoczna. Liderzy gospodarzy nie byli w stanie odnaleźć się na Nowym Olimpijskim.

W tym wszystkim najbardziej szkoda wrocławskich kibiców, którzy w komplecie stawili się na stadionie i zadbali o rewelacyjną atmosferę. Tak głośnego dopingu nie było we Wrocławiu od dawna. Fani dali z siebie wszystko i to im należą się największe brawa. Nawet, gdy Betard Sparta sromotnie przegrywała, potrafili cieszyć się z efektownych akcji na torze czy mijanek ze strony swoich żużlowców.

ZOBACZ WIDEO Chris Holder powinien zostać i odkupić winy. Inaczej zapamiętają go jako przegranego

Czytaj także: Nicki Pedersen poważnie kontuzjowany

BOHATER. Brady Kurtz. Ciężko wyróżnić jednego zawodnika gości. Świetnie spisał się także Bartosz Smektała. Australijczyk zasłużył jednak na miano bohatera. Kurtz jeździł nie tylko skutecznie, ale także niezwykle efektownie, walcząc łokieć w łokieć z liderami gospodarzy.

Mało kto spodziewał się, że żużlowiec uzupełniający skład będzie ubarwiał widowisko i to nie rywalizując o pojedyncze punkty, a o wygrane wyścigi. 22-latek w 11. biegu koncertowo ograł parę Woffinden - Janowski, a w całym meczu zapisał na swoim koncie 11 punktów i bonus.

Tak naprawdę Fogo Unię Leszno do wygranej poprowadziła druga linia. Emil Sajfutdinow i Piotr Pawlicki pojechali przeciętnie, a Jarosław Hampel wręcz słabo. Wynik ciągnęli żużlowcy uzupełniający pary, a więc Kurtz, Kołodziej i Smektała. Czapki z głów.

Czytaj także: Mistrz Polski zbił Spartę na kwaśne jabłko

KONTROWERSJA. Wynik. Kibice z niecierpliwością czekali na wielki mecz, tymczasem obejrzeli wielką klapę. Nie brakuje głosów, że gospodarze celowo odpuścili, by w półfinale trafić na osłabiony Falubaz. Teorii spiskowych jest mnóstwo.

Patrząc jednak na trybuny Stadionu Olimpijskiego trudno wierzyć, by Betard Sparta chciała polec na swoim torze do 35. Obiekt pękał w szwach, fani zdzierali gardła, na stadionie nie zabrakło ważnych osobistości związanych z miastem. Moda na żużel w stolicy Dolnego Śląska osiąga swoje maksimum.

Porażka taktyczna na swoim torze nie byłaby głupia, tyle, że nie w tak słabym stylu. Niemoc gospodarzy widać było na każdym kroku. Co innego przegrać w wielkim boju i pozostawić po sobie dobre wrażenie, a co innego być rozstawianym po kątach. Po swoich własnych kątach.

AKCJA MECZU. Biegi z udziałem Brady'ego Kurtza. Australijczykowi należy się specjalne wyróżnienie. Szczególnie efektowny był wyścig 11., w którym 22-latek ograł na dystansie parę Tai Woffinden - Maciej Janowski.

Kurtz był nie tylko szybki, ale także piekielnie waleczny. Czuł się na Olimpijskim lepiej jak na własnym obiekcie. To właśnie jego postawa w dużej mierze zdecydowała o tak druzgocącej porażce zespołu ze stolicy Dolnego Śląska.

CYTAT. - Czytam media. Wiem, że przyjechaliśmy tu przegrać. Wygraliśmy. Cóż, tak przypadkiem wyszło - powiedział po meczu prowadzący Fogo Unię Leszno, Piotr Baron. Menedżer gości był przez wiele lat opiekunem Betardu Sparty. Baron pożegnał się z klubem w kiepskiej atmosferze. Z pewnością wygrana na wrocławskim terenie w takim stylu znacznie poprawiła mu humor.

LICZBA. 55. Tyle punktów zdobyła Fogo Unia Leszno na terenie swojego największego rywala w walce o tytuł. Pozostaje mieć nadzieję, że w fazie play-off oglądać będziemy bardziej wyrównane spotkania. Nie mamy nic przeciwko wygranym leszczynian, ale każdy kibic czarnego sportu chciałby emocji i walki do końca.

Źródło artykułu: