Żużel. Prezes Mrozek pękał z dumy. Kibicowsko Rybnik już jest w PGE Ekstralidze, zawodnicy Unii pomylili obiekty

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kibice na stadionie w Rybniku
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kibice na stadionie w Rybniku

PGG ROW dwukrotnie pokonał Unię Tarnów i bez problemu awansował do finału play-off Nice 1 LŻ. Drużyna musi zrobić jeszcze ostatni krok na torze, ale kibicowsko rybniczanie już są w gronie ekstraligowców.

Emocje w dwumeczu półfinałowym play-off Nice 1.LŻ pomiędzy PGG ROW-em Rybnik i Unią Tarnów zostały zabite już w pierwszym meczu. Ekipa trenera Piotra Żyto wygrała w Małopolsce dziesięcioma punktami i w ostatnią niedzielę zgodnie z oczekiwaniami dopełniła formalności. Awansowała do finału na wielkim luzie jeszcze raz wysoko pokonując niedawnego ekstraligowca. Tym razem 54:36, tak jak w Tarnowie kontrolując przebieg zawodów od początku do końca.

Znęcanie się gospodarzy nad Unią oglądał nadkomplet publiczności. Prezes Krzysztof Mrozek musiał pękać z dumy, co chwilę spoglądając zza swoich słynnych przeciwsłonecznych okularów na trybuny. Nieco wcześniej duże wrażenie robiły tłumy przed kasami, ciągnące się na kilkaset metrów. Bum na żużel w Rybniku wrócił z ogromną siłą. Nadszedł idealny moment, aby zrobić ten upragniony krok do przodu, bo ROW po raz kolejny udowodnił, że zasługuje na PGE Ekstraligę pod względem kibicowskim. Teraz jeszcze do poziomu dopingowania i wypełnienia korony po brzegi muszą się dostosować ci, od których najwięcej zależy, czyli sami zawodnicy.

CZYTAJ TAKŻEGapiński przeprowadził akcję sezonu w Ostrowie i porwał trybuny

Znamienne jest to, że nikt z Tarnowa nie zgłosił przyjazdu zorganizowanej grupy kibiców do Rybnika więc wielu miejscowych, możliwe nawet, że po raz pierwszy w życiu obejrzało mecz na domowym stadionie z perspektywy… klatki gości.

ZOBACZ WIDEO Trener kadry pracuje nad telemetrią. Będzie mniej błędów sędziowskich

Tarnowianie od dawna mentalnie byli na wakacjach. Tradycyjnie potwierdziło się, że Unia w tym sezonie, to w większości Wiktor Kułakow i Peter Ljung, a potem długo, długo nic. Problem w tym, że dwójką znakomitych zawodników można wygrywać jedynie turnieje parowe, a nie spotkania ligowe.

Tuż obok stadionu ROW-u przy Gliwickiej położony jest piękny kompleks basenów "Ruda". Nazwę zaczerpnięto od rzeki, która płynie nieopodal. Upalne popołudnie i  żar lejący się z nieba sprawił, że i tam ciężko było wbić szpilkę. Obiekt wprost pękał w szwach. Dlaczego o tym piszemy? Spoglądając na postawę niektórych zawodników Jaskółek wydawało się, że pomylili areny, a ich miejsce jest raczej na ręcznikach i zielonej trawce gdzieś między opalającymi się ludźmi.

W trakcie transmisji telewizyjnej Artur Mroczka nie szczędził krytycznych słów wobec organizatorów. Twierdził, że tor jest nieregulaminowy i powinno się przerwać mecz. W kilku biegach rzeczywiście żużlowców wyciągało na pierwszym łuku, ale bez przesady.
Więcej odnotowaliśmy ciekawych akcji i mijanek wynikających z umiejętności zawodników. Ljung, Kułakow, Woryna, Łogaczew nie mieli żadnych kłopotów, aby korzystać z całej szerokości toru.

Zachowanie Mroczki było słabe i czymś w rodzaju błagalnego wołania o pomoc. Warto zwrócić uwagę, że poza nim nikt nie zapoznał się z nawierzchnią, a sam żużlowiec stracił pół sezonu na leczenie skomplikowanego złamania rąk. I tylko tak to zostawmy.

CZYTAJ TAKŻE: Mroczka: Zawody powinny być przerwane. Tor jest nieregulaminowy

Źródło artykułu: