Social Speedway 2.0: Bartosz Zmarzlik obok Roberta Kubicy. Grigorij Łaguta zakochał się w Motorze

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik podczas VSR
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik podczas VSR

Bartosz Zmarzlik był jedną z gwiazd Verva Street Racing w Gdyni, gdzie miał okazję poznać m.in. Roberta Kubicę. Za to Grigorij Łaguta znów dał słowo. Tym razem obiecał Speed Car Motorowi Lublin, że będzie startować w tym zespole w sezonie 2020.

Dla Bartosza Zmarzlika ubiegły weekend miał gorzko-słodki smak. Z jednej strony w piątek dowiedział się, że jego truly.work Stal Gorzów będzie musiała rywalizować w barażach o utrzymanie w PGE Ekstralidze. Z drugiej, w sobotę i niedzielę miał on okazję brać udział w Verva Street Racing. Spotkał tam m.in. Roberta Kubicę i Jakuba Przygońskiego.

Zmarzlik nie był jedynym żużlowcem, który pojawił się w Trójmieście. Show (zdjęcia z niego zobaczysz TUTAJ) kibicom na skwerze Kościuszki zapewnili też Kacper Gomólski, Wiktor Lampart oraz Wiktor Trofimow jr. Należy przyznać, że Biało-Czerwoni potrafili zadbać o atmosferę, paląc gumę i jeżdżąc na jednym kole. Wyróżnili się tym na tle innych przedstawicieli motorsportu.

Lampart udał się do Gdyni krótko po zakończeniu meczu PGE Ekstraligi w Grudziądzu, którym Speed Car Motor Lublin zapewnił sobie pozostanie w najlepszej lidze świata. Po tym spotkaniu deklarację wierności "Koziołkom" złożył Grigorij Łaguta. Rosjanin był w takim nastroju, że gdyby go zapytać, to zapewne twierdziłby, że Motor od zawsze miał w sercu.

Wyświetl ten post na Instagramie.

Post udostępniony przez Grigorij Laguta (@lagutaofficial)

Podczas gdy lubelskie "Koziołki" mogły się radować, to smutek panował w Toruniu. W niedzielę z PGE Ekstraligą żegnał się bowiem Get Well Toruń. Niektórzy cieszyli się z tego powodu i wcale tego nie ukrywali. W tym gronie znalazł się Robert Dowhan. Były prezes zielonogórskiego Falubazu dedykował torunianom specjalny wpis.

Czytaj także: Rune Holta i powrót z zaświatów

Mniej powodów do radości miał w weekend za to klubowy kolega Łaguty - Mikkel Michelsen. Duńczyk udał się do chorwackiego Gorican z jednym celem - wywalczeniem awansu do SGP 2020. Tymczasem młody żużlowiec zaliczył fatalne zawody i marzenia o jeździe w elicie będzie musiał odłożyć na później.

Więcej szczęścia miał Max Fricke. Australijczyk zakończył zawody w Chorwacji na trzecim miejscu i tym samym w przyszłym roku powalczy o mistrzostwo świata. Wprawdzie ostatnimi czasy Fricke startuje w SGP, ale jedynie jako rezerwowy. Dlatego nie będzie stuprocentowym "świeżakiem" w elicie.

Starty w Grand Prix mogą sprawić, że Fricke zetknie się z syndromem "kaca po Grand Prix". Już w niedzielę Australijczyk dał temu przykład, gdy jego Betard Sparta Wrocław poległa z kretesem w meczu na szczycie z Fogo Unią Leszno. Po zawodach za występ drużyny musiał przepraszać Maciej Janowski.

Czytaj także: Budowanie Czugunowa nie daje efektów

W zgoła odmiennym nastroju w niedzielę znajdował się Piotr Pawlicki. Wprawdzie zawodnik Fogo Unii Leszno nie należał do najskuteczniejszych zawodników swojej drużyny, ale rozmiary wygranej "Byków" (55:35) mogły robić wrażenie. Nieprzypadkowo Pawlicki po meczu prężył muskuły.

W niedzielę poznaliśmy też tegorocznych finalistów Nice 1.LŻ. Zgodnie z planem, o awans do PGE Ekstraligi powalczy PGG ROW Rybnik. Kibice "Rekinów" udowodnili przy okazji meczu z Unią Tarnów, że są już na ekstraligowym poziomie. Teraz to samo muszą zrobić żużlowcy. Widok pełnego stadionu w Rybniku musiał robić wrażenie.

Rywalem rybniczan w wielkim finale będzie Arged Malesa TŻ Ostrovia.

ZOBACZ WIDEO Chris Holder powinien zostać i odkupić winy. Inaczej zapamiętają go jako przegranego

Źródło artykułu: