PGE Ekstraliga: Słaba jazda Sparty mogła być tylko zasłoną dymną (ranking menedżerów)

WP SportoweFakty / Marek Bodusz. / Na zdjęciu: Dariusz Śledź
WP SportoweFakty / Marek Bodusz. / Na zdjęciu: Dariusz Śledź

Nie chce nam się wierzyć, że Dariusz Śledź popełnił tyle błędów. Menedżer Wrocławian dostaje dwóję zamiast pały, bo naszym zdaniem baty od Leszna mogą być tylko efektem zasłony dymnej. Za zwycięstwo w fazie zasadniczej medali przecież nie ma.

Rozważania na temat pracy ekstraligowych menedżerów rozpoczynamy od hucznie zapowiadanego hitu kolejki, który finalnie okazał się nudny jak flaki z olejem - spotkania Betard Sparty Wrocław z Fogo Unią Leszno. Takiego rozstrzygnięcia nie spodziewał się nikt. Zamiast zaciętej walki o fotel lidera oglądaliśmy bowiem niesamowity pogrom w wykonaniu drużyny gości. Nikt z nas nie chciałby zapewne być w niedzielę na miejscu Dariusza Śledzia. Trudno myśleć o jakimkolwiek odrabianiu strat, jeśli zawodnik pokroju Taia Woffindena na półmetku zawodów nie ma "na liczniku" żadnego pokonanego rywala.

Wrocławianie próbowali usprawiedliwiać fatalną postawę z pierwszej części spotkania pogubieniem się w ustawieniach sprzętowych. Rzeczywiście, wrocławska nawierzchnia znacznie różniła się od tej, którą zazwyczaj widuje się na Stadionie Olimpijskim. Szczególnie mocno odczuli to Gleb Czugunow i Jakub Jamróg. Żadnemu z nich nie udało się pokonać któregoś z leszczynian. Wydaje się, że Śledź powinien dużo prędzej zastępować ich Maksymem Drabikiem, który jako jedyny nie miał żadnych kłopotów w pierwszej części meczu.

Zobacz także: Pedersen w play-off nie pojedzie. Prezes Falubazu mówi, że zawodnicy Get Well jeździli jak wariaci i ma kłopot

Menedżer Sparty otrzymuje od nas ocenę dopuszczającą. Jedynym czynnikiem łagodzącym jest nasza wiara w umiejętności Śledzia. Nie wierzymy, że specjalista jego pokroju popełniłby tyle rażących błędów w tak niesamowicie ważnym spotkaniu. Wydaje się nam, że mógłby to być po prostu rodzaj zasłony dymnej przed spotkaniem finałowym. Po co wrocławianie mieliby odsłonić przed Unią swoje karty? Za zwycięstwo w rundzie zasadniczej medali przecież nie ma. Co do leszczynian, to Piotr Baron otrzymuje oczywiście ocenę celującą. Nie mamy się do czego przyczepić.

ZOBACZ WIDEO Jamróg czeka na decyzję Sparty. Drabika się nie boi

Dużo ciekawszy przebieg miało spotkanie w Toruniu. Get Well pożegnał się z Ekstraligą w naprawdę dobrym stylu. Spora w tym "zasługa" Jacka Holdera, który już w pierwszej gonitwie skasował Nickiego Pedersena. Sztabowi trenerskiemu Torunia należą się spore brawa za to, że młody Australijczyk dostał więcej szans mimo "literki" w wyścigu otwarcia. Brawa szczególnie za 12. bieg, gdyż nie każdy z żużlowych szkoleniowców miałby na tyle duże cojones, by w tak napiętej sytuacji zastąpić lidera drużyny rezerwowym. Do Grodu Kopernika leci w pełni zasłużona piątka z plusem. Ocena dobra z minusem dla Adama Skórnickiego za bezbłędne poprowadzenie drużyny (chociaż trzeba przyznać, że okazji do ich popełnienia było albo bardzo niewiele, albo wcale).

Cofamy się w czasie do piątkowego wieczoru. W spotkaniu otwierającym ostatnią kolejkę zmierzyły się truly.work Stal Gorzów oraz forBET Włókniarz Częstochowa. Zakończyło się ono remisem, który zapewnił gorzowianom udział w barażach. Największy minus w zespole gospodarzy? Tylko trzy punkty obolałego Andersa Thomsena. Ciężko co prawda przyczepić się do duńskiego rekonwalescenta, jednakże kibice mogą mieć sporo pretensji do Stanisława Chomskiego. Dlaczego zdecydował się go wystawić w tak ważnym meczu mimo wciąż niepełnej sprawności? Dlaczego, widząc problemy Duńczyka w dalszej części zawodów, nie zastąpił go Jakobsenem?

Chomski otrzymuje od nas trójkę. Nie tyle za liczbę popełnionych błędów, co ich wagę. Gdyby choć jedną szansę dostał Frederik Jakobsen, to Stal mogłaby kończyć już sezon bez martwienia się o baraże. Marek Cieślak (który na kursy trenerskie uczęszczał wraz z Chomskim) zdał za to piątkowy sprawdzian na czwórkę. Wydaje się, że gdyby Michał Gruchalski dostał od trenera jeszcze jedną szansę, to Włókniarz wywiózłby z Gorzowa trzy punkty. Tajemnicą poliszynela jest jednak fakt, że częstochowianie traktowali ten mecz o pietruszkę nieco jak trening punktowany przed fazą play-off.

Zobacz także: Przemysław Pawlicki: GKM był na pierwszym miejscu. Wierzę, że za rok pojedziemy w play-off (wywiad)

Skoro pierwsze spotkanie uznaliśmy za mecz o pietruszkę, to stawką kolejnego była już chyba tylko jej nać. W momencie wyjazdu do pierwszego biegu tak MRGARDEN GKM Grudziądz, jak i Speed Car Motor Lublin wiedzieli, że nie grozi im ani jazda w barażach, ani awans do fazy play-off. Robert Kempiński podszedł jednak do spotkania bardzo poważnie i nie dokonał żadnego błędu od strony taktycznej. Zasłużył na piątkę. Dwa stopnie niżej niżej klasyfikujemy kierownictwo z Lublina. Mając taką dobrą parę juniorów i rezerwowego z Grand Prix, bezsensem wydaje się dawanie kolejnej szansy Paweł Miesiąc po dwóch śliwkach.

Ranking menadżerów PGE Ekstraligi (po rundzie zasadniczej):

MiejsceTrener/MenadżerKlubŚrednia not
1. Piotr Baron Unia Leszno 5,32
2. Dariusz Śledź Sparta Wrocław 5,04
3-4. Robert Kempiński GKM Grudziądz 4,39
3-4. Adam Skórnicki Falubaz Zielona Góra 4,39
5. Jacek Ziółkowski Motor Lublin 4,29
6. Marek Cieślak Włókniarz Częstochowa 4,04
7. Stanisław Chomski Stal Gorzów 3,82
8. Jacek Frątczak / Karol Ząbik Get Well Toruń 3,32

SKALA OCEN
6 - fenomenalnie
5 - bardzo dobrze
4 - dobrze
3 - przeciętnie
2 - słabo
1 - kompromitacja

Źródło artykułu: