Żużel. Social Speedway 2.0: dobre złego początki Macieja Janowskiego. Patryk Dudek rozdawał prezenty, ale nie na torze

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maciej Janowski, Maksym Drabik
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maciej Janowski, Maksym Drabik

Jeszcze w sobotę Maciej Janowski fetował wygraną w Grand Prix, a w niedzielę wypadł fatalnie w meczu PGE Ekstraligi. Kapitan Betard Sparty Wrocław ma nad czym myśleć. Prezenty kolegom, ale nie na torze, rozdawał w miniony weekend Patryk Dudek.

Dobre złego początki - tak można podsumować weekend w wykonaniu Macieja Janowskiego. Jeszcze w sobotę w Teterowie reprezentant Polski cieszył się z powrotu na najwyższy stopień podium w Grand Prix. Kolejnego dnia było już znacznie gorzej, bo to właśnie Janowski zawiódł w meczu Betard Sparty Wrocław ze Stelmet Falubazem Zielona Góra.

Wyświetl ten post na Instagramie.

That feeling #magic71

Post udostępniony przez Maciej Janowski Magic71 (@1magic1)

Z sobotniego sukcesu Janowskiego cieszył się wielki nieobecny tegorocznego cyklu SGP, czyli Greg Hancock. Nie jest tajemnicą, że Amerykanin wspierał karierę wrocławianina na jej wczesnym etapie i obaj żużlowcy żyją w bardzo dobrych relacjach.

Hancockowi, jako jednemu z nielicznych żużlowców, nie umknęły też tragiczne wydarzenia z toru Spa-Francorchamps, gdzie w sobotę w wyścigu Formuły 2 zginął Anthoine Hubert. Francuz miał 22 lata. "Nigdy nie lubimy takich informacji" - przekazał Hancock w social mediach.

Więcej powodów do radości niż Janowski miał za to Bartosz Zmarzlik. Wprawdzie w sobotę musiał on uznać wyższość Janowskiego w Grand Prix Niemiec, ale zdobył wystarczającą liczbę punktów, by dogonić Leona Madsena w klasyfikacji generalnej cyklu. A gdyby tego było mało, to w niedzielę do swojej długiej kolekcji zwycięstw dołożył triumf w Łańcuchu Herbowym.

Słabiej w Niemczech wypadł Leon Madsen, co duński żużlowiec tłumaczył kontuzjowaną niedawno kostką. Kolejnego dnia Duńczyk poprawił sobie humor, bo zdobył 15 punktów w meczu ligowym forBET Włókniarza Częstochowa z Fogo Unią Leszno. Nie uchroniło to jednak częstochowian od domowej porażki, która niemal przekreśla ich szanse na awans do finału PGE Ekstraligi.

Czytaj także: Wiemy, skąd wzrost formy Przedpełskiego

Smutek w Częstochowie, radość w Lesznie. Zawodnicy "Byków" są na najlepszej drodze, by wywalczyć trzecie z rzędu Drużynowe Mistrzostwo Polski. - Porażka w Gorzowie i kubeł zimnej wody nam się przydały - komentował w niedzielę Piotr Pawlicki.

Za to w Zielonej Górze Patryk Dudek rozdawał prezenty. Na szczęście dla miejscowych kibiców, zrobił to przed półfinałowym meczem z Betard Spartą Wrocław. Max Fricke otrzymał pewny napój za to, że podczas niedawnego turnieju Grand Prix w Szwecji robił wszystko, by nie wjechać w upadającego Dudka.

Jeszcze w sobotę taki sam prezent od Dudka za wydarzenia z Malilli otrzymał Fredrik Lindgren.

Później rozdawania prezentów już nie było. Na torze Stelmet Falubaz pokonał Betard Spartę Wrocław 48:42 i zrobił pierwszy krok w kierunku wielkiego finału PGE Ekstraligi.

Czytaj także: Ważne słowa Bartosza Smektały

Radości po wygranym meczu nie ukrywał Martin Vaculik. Słowak, choć przed sezonem przeszedł do zielonogórskiej ekipy z odwiecznego rywala - gorzowskiej Stali, szybko zaaklimatyzował się w drużynie. Jak widać na załączonym obrazku, magii Falubazu dał się też porwać Martin Smolinski.

O finale, ale tym szczebel niżej, myślą zawodnicy PGG ROW-u Rybnik. W ubiegły weekend rybniczanie mogli odpoczywać. Jednak już w kolejną niedzielę Kacpra Worynę i spółkę czeka walka o każdy centymetr toru w Ostrowie Wielkopolskim.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Smolinski dał pokaz umiejętności. Zobacz kronikę 15. kolejki PGE Ekstraligi

Komentarze (0)