Półfinałowe mecze PGE Ekstraligi miały status zagrożonych. Ekstraliga Żużlowa, zgodnie z regulaminem, czyli na 48 godzin przed zawodami, nadała ten status po analizie dwóch stron meteo. Prognozy pokazywały wówczas opad od niedzieli do wtorku włącznie.
Kluby z Wrocławia i Leszna (gospodarze niedzielnych spotkań), zrobiły co w ich mocy, by przygotować się na deszcz. Ktoś zapyta, dlaczego we Wrocławiu nie rozłożono w związku z tym plandeki? Z dwóch powodów. Po pierwsze status meczu zagrożonego nie oznacza, że trzeba to zrobić. Nie ma nawet takiego zalecenia. Wszystko jest w gestii klubu. Po drugie, i to jest w tym przypadku istotne, plandeka ma sens w przypadku opadu przed meczem, a nie w trakcie. Prognozy z piątku mówiły jednak o opadach w trakcie, więc Betard Sparta słusznie odstąpiła od operacji przykrycia toru.
Czytaj także: W Lesznie próba generalna przed finałem PGE Ekstraligi
Ostatecznie prognozy się zmieniły (w niedzielę w ogóle nie będzie we Wrocławiu padać), a deszcz, który spadł w sobotę na wrocławski tor, nie przeszkodzi w przygotowaniu nawierzchni na zawody. Od oficera prasowego Adriana Skubisa słyszymy, że to, co spadło w sobotę, i tak musiałoby być wlane w tor w niedzielę. Klub miał więc darmowe roszenie tak potrzebne przy przygotowaniu na ligowe ściganie.
- Prognozy na niedzielę są dobre, nie spodziewamy się żadnych opadów. Nie pozostaje nam nic innego, jak zaprosić wszystkich na mecz. Szykuje nam się naprawdę bardzo dobre widowisko - mówi nam Skubis.
Czytaj także: Kolejka w pigułce. Będą grzmoty we Wrocławiu
Pierwszy mecz Stelmet Falubaz - Sparta zakończył się wygraną zielonogórzan 48:42. Sparta, żeby awansować do finału, musi w rewanżu zdobyć minimum 48 punktów.
ZOBACZ WIDEO Prawnik ocenia: Doyle jest sam sobie winny. Zawodnicy patrzą tylko na cyferki