W 2010 roku, kiedy Tomasz Gollob sięgał po upragniony tytuł Indywidualnego Mistrza Świata, na dwie rundy przed końcem ówczesnego cyklu Grand Prix, wygrał w Vojens z kompletem punktów. W sobotę w przypadku Bartosza Zmarzlika aż tak rewelacyjnie nie było, bo Polakowi przytrafiły się dwie drugie lokaty, ale i tak było znakomicie, i nasz reprezentant odjechał rywalom w klasyfikacji już dość znacznie.
Doskonale pamiętamy, gdy Tomasz Gollob, bezapelacyjnie najlepszy polski żużlowiec w historii, występował w gorzowskiej Stali. Bardzo często tworzył parę właśnie z Bartoszem Zmarzlikiem, którego kilka lat później na PGE Narodowym w Warszawie namaścił na swojego następcę.
Ich relacje można byłoby określić mianem mistrz i uczeń. Gollob, gdy był czynnym zawodnikiem, regularnie przekazywał swoje uwagi Zmarzlikowi. Być może dostrzegł w nim siebie samego sprzed kilkunastu lat, a więc zawodnika z ogromnym talentem, głodnego sukcesów i człowieka, który chce chłonąć wiedzę, uczyć się, aby stawać się coraz lepszym.
Po dziś dzień Bartosz Zmarzlik kontaktuje się ze swoim mentorem. Przed każdym turniejem Grand Prix rozmawia z Tomaszem Gollobem. Słucha rad doświadczonego czempiona, wymienia z nim swoje spostrzeżenia i uwagi, później wyciąga wnioski i wdraża je w życie. Dlatego jeśli, za co mocno trzymamy kciuki, sięgnie po mistrzostwo świata, będzie to też kolejny sukces w karierze Tomasza Golloba. Czasami chyba do końca nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile polski żużel mu zawdzięcza.
Bartosz Zmarzlik różni się od wielu sportowców młodego pokolenia. Nie chwali się co rusz nowymi tatuażami, zmianami image'u, zachowuje pokorę. Jego myśli przez 24 godziny na dobę krążą wokół żużla. Ciągle szuka i zastanawia się, co może poprawić. W tym całym zgiełku zostaje jednak sobą, co jest niezwykle istotne, szczególnie teraz, gdy jest naprawdę o krok od tego, aby zostać trzecim w historii naszego kraju Indywidualnym Mistrzem Świata na żużlu. Tonuje panujący wokół jego osoby entuzjazm. - Pracujemy z całym teamem. Staramy się robić dobrą robotę. Nie jest powiedziane, jak będzie za dwa czy za cztery tygodnie. Trzeba brać co daje chwila i się tym cieszyć. (...) Proszę nie wywierajcie presji - mówił w wywiadzie, którego udzielił naszemu serwisowi (przeczytaj całość >>).
A zatem Bartek, nie zapeszamy tylko trzymamy kciuki i kibicujemy.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob robi wszystko, by stanąć na nogi