KOMENTARZ. PGG ROW Rybnik był murowanym kandydatem do mistrzostwa Nice 1. Ligi Żużlowej i potwierdził papierowe przewidywania. Nie jest to łatwa rola, tym bardziej że presja i ciśnienie w Rybniku było ogromne. Wszystko przygotowane było na fetę, bo po zdobyciu 44 punktów w Ostrowie nikt na Śląsku nie wyobrażał sobie, że coś może pójść nie tak.
Do siódmego wyścigu wydawało się, że gospodarze łatwo wjadą do PGE Ekstraligi. Beniaminek z Ostrowa pokazał jednak charakter. Rezerwy taktyczne trenera Mariusza Staszewskiego ratowały wynik. I tylko szkoda, że lider drużyny Tomasz Gapiński nie mógł pokazać pełni swoich możliwości. Przez tydzień walczył z zapaleniem zatok. Pojechał i walczył, ale kiedy człowiek chory, to i refleks na starcie nie ten, co zawsze.
Po 12. wyścigu w Rybniku zrobiło się nerwowo. Ostrowianie zmniejszyli stratę do zaledwie czterech punktów. Losy awansu rozstrzygały się praktycznie do ostatniego wyścigu, który jeden z zawodników gospodarzy musiał ukończyć, by świętować upragnione mistrzostwo Nice 1. Ligi Żużlowej. Brawa dla zwycięzców, słowa uznania dla pokonanych, którzy potwierdzili, że nieprzypadkowo znaleźli się w wielkim finale Nice 1.LŻ.
ZOBACZ WIDEO Chińczycy chcieli aresztować Buczkowskiego. Za brak wizy
BOHATER. W zasadzie ciężko wskazać jednego. Teoretycznie Kacper Woryna, bo jak na lidera i kapitana zespołu, zrobił swoje i przywiózł do mety 13 punktów. W praktyce to jednak bohaterem rybniczan okazał się Daniel Bewley. Młody Brytyjczyk po ciężkiej kontuzji długo wracał do zdrowia, przy wydatnej pomocy rybnickiego klubu. Na początku sezonu nie błyszczał. W połowie również jechał gorzej niż przed kontuzją.
W decydujących momentach Bewley odpalił i był jednym z głównych autorów zwycięstwa w kluczowych spotkaniach sezonu. Brytyjczyk pięknie podziękował za wszystko, co prezes Krzysztof Mrozek zrobił dla niego w ciężkich chwilach. W PGE Ekstralidze powinien dostać szansę. Będzie z niego pociecha.
I jeszcze jeden akapit dla cichego bohatera gospodarzy, którym można okrzyknąć Mateusza Szczepaniaka. Startował z trudnym 12 numerem. Pojechał po makabrycznym wypadku sprzed tygodnia w Ostrowie. Chciał się zrehabilitować i zrobił to w wielkim stylu. Dziesięć punktów i trzy bonusy doparowego. Nic, tylko bić brawo.
KONTROWERSJA. Sytuacja z taśmą startową, która szwankowała praktycznie od początku zawodów. Prezes Mrozek osobiście ją naprawiał i robił wszystko, by szła równo. Czy poszła w 14. wyścigu? Pewnie nie. Sędzia nie zdecydował się na powtórkę tego biegu. Wyścig wygrali ostrowianie 4:2, ale ich to nie urządzało, bo walczyli o podwójne zwycięstwo, które przedłużało nadzieje na wygranie dwumeczu.
AKCJA MECZU. Wyścig siódmy i kapitalna jazda Daniela Bewleya. Brytyjczyk jechał czwarty za Kamilem Nowackim. Szybko uporał się z juniorem Arged Malesa TŻ Ostrovia i pomknął do mety za prowadzącą dwójką Troyem Batchelorem i Grzegorzem Walaskiem. Kiedy Walasek dobierał się do Australijczyka, we wszystko wmieszał się Bewley, który tak wykorzystał zamieszanie, że ostatecznie dojechał do mety pierwszy, zbierając od kibiców owację na stojąco.
CYTAT MECZU. - Przyjechaliśmy tutaj po awans. Jesteśmy smutni, bo nie udało się tego zrobić. Czy ja wiem, czy wracamy do Ostrowa z podniesioną głową? Przegraliśmy, a jako sportowcy chcieliśmy wygrać ten finał - powiedział po zawodach Tomasz Gapiński. Lider Arged Malesa TŻ Ostrovia zdobył 7 punktów w 6 startach. Wynik przeciętny, ale biorąc pod uwagę samopoczucie i stan zdrowia, w jakim startował, należą mu się słowa uznania.
LICZBA. 45 - O takim dorobku marzyli ostrowianie jadąc do Rybnika. Często przywoływany był zwycięski remis sprzed 22 lat ówczesnej Iskry w Rybniku. Historia jednak się nie powtórzyła.
Zobacz także: ROW długo czekał na taki awans
Zobacz także: Kacper Woryna nie chce składać deklaracji