Żużel. Grand Prix. Woffinden, Hancock i Doyle pewniakami do "dzikich kart". Kto dołączy do cyklu?

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Tai Woffinden
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Tai Woffinden

Tai Woffinden, Greg Hancock i Jason Doyle wydają się być pewniakami do stałej "dzikiej karty" w Grand Prix. Oznacza to, że walka odbywa się o tylko jedną nominację. Na zaproszenie do cyklu od BSI nie ma co liczyć Janusz Kołodziej.

Wydarzenia w sezonie 2019 potoczyły się tak, że co najmniej dwóch mistrzów świata będzie potrzebować stałej "dzikiej karty", aby dalej rywalizować w Speedway Grand Prix. Jeszcze na początku roku Greg Hancock ogłosił, że ze względu na chorobę nowotworową małżonki tymczasowo wycofuje się z rywalizacji.

Hancocka najpewniej w tym roku nie zobaczymy już na torze, ale nie wydaje się, aby 49-latek myślał o zakończeniu kariery. Regularnie trenuje w Stanach Zjednoczonych, a jego małżonka kończy cykl chemioterapii. Jeśli wszystko będzie dobrze, były mistrz świata będzie mógł wyciągnąć rękę po stałą "dziką kartę" w roku 2020.

Czytaj także: Tai Woffinden mógł być sparaliżowany

To samo będzie musiał zrobić drugi z żużlowych mistrzów - Tai Woffinden. Brytyjczyk w czerwcu doznał poważnej kontuzji kręgosłupa i opuścił dwie rundy SGP, a następnie długo dochodził do formy. Dlatego nie ma żadnych szans na ukończenie rywalizacji w czołowej ósemce. "Dzika karta" dla Woffindena w tej sytuacji jest formalnością.

ZOBACZ WIDEO Vaculik zdradza jak wyglądała męska rozmowa Pedersena z Jensenem

Uratować może się trzeci z mistrzów świata - Jason Doyle. Na dwa turnieje przed końcem mistrzostw Australijczyk ma 60 punktów i zajmuje jedenaste miejsce w SGP. Strata do ósmego Mateja Zagara wynosi tylko 5 "oczek", a zatem czempion z 2017 roku zależy od samego siebie. Jeśli skończy sezon poza ósemką, to powinien być trzecim zaproszonym do cyklu.

Kołodziej bez szans

Janusz Kołodziej w tym roku w Grand Prix dobre występy przeplatał słabymi. Potrafił wygrać turniej w Pradze, wjechał do finału we Wrocławiu. W pozostałych rundach jednak nie błyszczał i jego szanse na starty w elitarnym gronie w sezonie 2020 są minimalne. Z 50 punktami i dwunastą pozycją w "generalce" reprezentant Polski nie daje argumentów BSI.

Nie należy też zapamiętać o narodowości. Gdyby Kołodziej był Szwedem albo Duńczykiem, byłoby mu łatwiej o zaproszenie od promotora SGP. Wychowanek tarnowskiej Unii ma "pecha", że wywodzi się z kraju, który utrzymuje światowy speedway. W czołowej ósemce sezon skończyć powinni Maciej Janowski, Patryk Dudek i Bartosz Zmarzlik, a więc BSI nie poświęci "dzikiej karty" dla czwartego Polaka.

Iversen i Zagar mogą spać spokojnie

W Grand Prix Challenge awans do SGP 2020 wywalczyli Matej Zagar, Niels Kristian Iversen oraz Max Fricke. Czwarty w tych zawodach był Martin Vaculik. Pomijając Fricke, który w tym roku jest tylko rezerwowym w mistrzowskim cyklu i wystąpił w pojedynczych rundach, pozostała trójka balansuje na granicy pierwszej ósemki.

W najlepszym położeniu jest Vaculik. Słowak z 79 punktami zajmuje piąte miejsce w mistrzostwach, a znajduje się w na tyle dobrej dyspozycji, że trudno sobie wyobrazić jego wypadnięcie z cyklu. Ósmy jest Zagar, który ma formę zwyżkową - w ostatnich dwóch turniejach zdobył aż 28 punktów.

Gdyby tak zakończył się sezon, do SGP w roku 2020 dołączyłby… Anders Thomsen. Duńczyk był piąty w Challenge'u w Gorican, ale zyskałby awans wskutek gwarantowanych pozycji Vaculika i Zagara. W tej sytuacji najpewniej poznalibyśmy czwartego zdobywcę "dzikiej karty". Byłby nim Artiom Łaguta. Rosjanin jest w tej chwili dziewiąty w mistrzostwach, a w poprzednich latach pierwszy "przegrany" dostawał nominację od BSI.

Na zaproszenie nie ma co liczyć starszy z braci Łagutów - Grigorij. Rosjanin może w tym roku wygrać TAURON SEC i zostać mistrzem Europy, ale po raz kolejny nie wziął udziału w imprezach rangi mistrzowskiej pod egidą FIM, co skreśla jego kandydaturę.

Czytaj także: Sajfutdinow kontra Woffinden. Ważny weekend obu żużlowców

Artiom Łaguta ma tylko dwa punkty straty do ósmego Zagara, więc może jeszcze wskoczyć do czołowej ósemki. Z kolei tyle samo do Rosjanina traci Iversen. Tyle że Słoweniec i Duńczyk zapewnili sobie pozostanie w mistrzostwach poprzez Challenge, więc mogą spać spokojnie. Mogą jednak zadecydować o przyszłości Thomsena lub Pontusa Aspgrena.

Szwed był szósty w Grand Prix Challenge i może awansować do cyklu, jeśli w czołowej ósemce będą Zagar i Iversen. Wniósłby przy tym nieco świeżej, szwedzkiej krwi do cyklu, bo Antonio Lindbaeck po raz kolejny sparzył się na mistrzowskim cyklu. To jednak scenariusz mało realny, bo siódmy Patryk Dudek mimo wszystko ma bezpieczną przewagę nad rywalami.

Kto jeszcze? 

Przy nominacjach do SGP ważny jest klucz geograficzny, co wiemy od dawna. Jeśli w cyklu w roku 2020 znajdzie się Thomsen, to przekreśli to szanse Mikkela Michelsena, choć ten drugi notował lepsze wyniki od swojego rodaka w większości imprez w tym sezonie i zachwycał w PGE Ekstralidze.

Brytyjczykom pewnie zależało też na zwiększeniu liczby własnych zawodników w cyklu, stąd pozycja pierwszego rezerwowego dla Roberta Lamberta w obecnym sezonie. Mistrzostwa świata przerosły jednak 21-latka, który wskutek absencji Hancocka dostał szansę występu w niemal każdej rundzie SGP.

Lambert w tym roku osiągał w Grand Prix kiepskie wyniki, poległ też w starciu z polską PGE Ekstraligą, a i w cyklu Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów nie wiedzie mu się najlepiej. Dlatego młody Brytyjczyk będzie mógł być szczęśliwy, jeśli po sezonie 2019 zachowa chociaż funkcję pierwszego rezerwowego.

Źródło artykułu: