[b]
PLUS.[/b] Za świetną atmosferę podczas finału PGE Ekstraligi. Kibice w Lesznie dopisali już nie po raz pierwszy i pokazali, że zdobywanie kolejnych tytułów wcale im się nie przejadło. Imponująca była też ceremonia świętowania złota. Zawodnicy bawili się z kibicami, a prym wiódł nie kto inny jak Piotr Pawlicki. Brawa też dla telewizji, która świetnie pokazała spotkanie finałowe.
MINUS. Dla liderów Betard Sparty Wrocław. Nie można powiedzieć, że w finale brakowało emocji, ale na pewno nie było ich aż tyle, ile oczekiwaliśmy. Trudno, aby było inaczej, skoro Tai Woffinden i Maciej Janowski całkowicie położyli dwumecz z Fogo Unią Leszno.
PLUS. Dla Bartosza Smektały i Maksyma Drabika za godne pożegnanie się z rolą juniorów. Pierwszy z nich dał koncert przed własną publicznością i mocnym przytupem zakończył wiek młodzieżowca. Z kolei Drabik dwoił się i troił, aby ratować twarz swojej drużyny. W ciemno można założyć, że za rok będą to seniorzy przez duże "S".
ZOBACZ WIDEO: Miesiąc: Na każdym meczu kontrolowali mój sprzęt. Byłem czysty
MINUS. Należy się Stelmet Falubazowi Zielona Góra za styl, w jakim zaprezentował się w meczach o brąz. Z tej drużyny zeszło powietrze, co najlepiej widać było podczas rewanżowego pojedynku z forBET Włókniarzem Częstochowa. Swoją drogą okazało się jednak, że wcale ten Nicki Pedersen nie był taki zły, jak go malowali. Bez niego zielonogórzanie stracili (i to bardzo) na sile rażenia.
PLUS. Dla Bartosza Zmarzlika, który zrobił kolejny krok w stronę mistrzowskiego tytułu. Polak pojechał w Cardiff może nie perfekcyjnie, ale naprawdę bardzo dobrze. Świetnie obronił się przed kolejnym szturmem Emila Sajfutdinowa. Złoto ma już na wyciągnięcie ręki.
MINUS. Za taktykę kierownictwa Betard Sparty w Lesznie. Najpierw po biegu numer jeden odstawiony został Jakub Jamróg, aby kolejną szansę otrzymać w wyścigu czternastym. Po drodze trzykrotnie jechał Vaclav Milik, który - podobnie jak przez cały sezon - nic szczególnego nie pokazał. Zamiast tego chyba lepiej było od początku wycofać Czecha i stawiać na Gleba Czugunowa.
PLUS. I ostatni już plus dla Janusza Kołodzieja. Za całokształt jazdy w wielkim finale. Być niepokonanym w takich zawodach to wielki wyczyn. W biegu piętnastym schował swoje ambicje na bok i odstąpił start juniorowi. Czapki z głów.