Chciałoby się rzec: a miało być tak pięknie. Po fatalnym w wykonaniu Stelmet Falubazu Zielona Góra sezonie 2018 (utrzymanie po barażu) w drużynie doszło do małej, a może i nawet nie takiej małej, rewolucji. Pozyskano dwie gwiazdy: Martina Vaculika i Nickiego Pedersena, do zespołu dołączył też Norbert Krakowiak (akurat tego transferu przed sezonem nie traktowano w kategoriach wzmocnienia). Wszystko po to, by zamiast drżeć o utrzymanie myśleć o tym, z kim walczyć o medal.
"Pedersen, Vaculik i Dudek po 12, Jepsen Jensen z 10, Protasiewicz spokojnie 8, juniorzy z 5" - takie głosy przed startem sezonu można było usłyszeć w Zielonej Górze. Liczby obok nazwisk zawodników to rzecz jasna zdobyte przez nich punkty. Sumując wyliczenia kibiców wychodziło, że Falubaz będzie kręcił się w okolicach 55, jak nie 60 punktów na mecz. Z tym, że papierową matematykę szybko można było wyrzucić do kosza.
Pedersen nie był już tym Pedersenem z Unii Tarnów, Dudek też spuścił z tonu, Protasiewicz zaliczył kolejny słaby sezon, Jepsenowi Jensenowi brakowało regularności, juniorzy też bardzo nie zaskoczyli. W zasadzie większych pretensji w Zielonej Górze nie mogli mieć tylko do Vaculika, który był liderem zespołu i jego najpewniejszym punktem.
ZOBACZ WIDEO: Trener Ostrovii w Stali Gorzów? Prezes mówi, że w klubie o tym myślą
A gdy jeszcze ze składu wypadł kontuzjowany Pedersen, drużyna posypała się jak domek z kart. Efekt: fatalna w wykonaniu drużyny Adama Skórnickiego runda play-off, wysokie porażki we Wrocławiu i Częstochowie i sezon zakończony poza podium DMP. Bez medalu, z ogromnym niedosytem.
I co z tego, że Falubaz zanotował ogromny progres względem sezonu 2018, bo zamiast walczyć o utrzymanie bił się o medale? W Zielonej Górze wydali ogromne pieniądze nie po to, by zadowolić się jedynie awansem do play-off. Z tego względu Falubaz został jednym z największych przegranych sezonu 2019 w PGE Ekstralidze. Przebił go chyba tylko spadkowicz z Torunia.
Jedna głowa zawodnicza już poleciała - Pedersena w Falubazie już nie ma. Nie ma też prezesa Adama Golińskiego (choć akurat jego misja zaplanowana była na jeden sezon). O krok od Falubazu są za to Antonio Lindbaeck i Jan Kvech, choć słychać też o pewnej transferowej bombie. Jeśli ona wypali, w Zielonej Górze mogą wrócić medalowe czasy. Z drugiej strony wydaje się, że realizacja tego transferu będzie piekielnie trudnym zadaniem.
Zobacz też:
Żużel. Zamach na legendę. Kibice Falubazu nie wybaczą odejścia Protasiewicza
Żużel. Stelmet Falubaz szykuje bombę transferową? Chodzi o zawodnika zagranicznego!