[tag=53276]
Arged Malesa TŻ Ostrovia[/tag]
Liderzy i starzy znajomi: Bez ich punktów z drugiej siły Nice 1.LŻ nie będzie co zbierać. Grzegorz Walasek i Tomasz Gapiński przebąkiwali parę razy w trakcie sezonu, że nie patrzą w metrykę i kusi ich spróbowanie jeszcze raz PGE Ekstraligi. Zwłaszcza Walasek wykazywał tę obsesję i aspiracje. Dogodniejszej okazji na udowodnienie swojej wartości nie dostaną.
CZYTAJ TAKŻE: Polskie podium w IMŚJ. Drabik z drugim tytułem w karierze
Doświadczeni Polacy mają być tajną bronią Arged Malesy TŻ Ostrovii. Obaj ostatnie zetknięcia z najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce mieli właśnie na stadionie im. Edwarda Jancarza. Walasek ledwie w zeszłym roku, natomiast Gapiński w sezonie 2015. Teoretycznie więc sprzyjać powinno im wszystko. Koledzy na pewno mocno liczą na ich rady. Pamiętajmy o Nicolaiu Klindtcie. Duńczyk pokazał w finale przeciwko PGG ROW-owi Rybnik, że jest w gazie i jeśli ma pod tyłkiem dobrej jakości sprzęt umie wygrać z każdym.
Gorzowa w Ostrowie jest więcej. Podróż sentymentalną odbędzie trener Mariusz Staszewski, który jest wychowankiem Stali. W formacji młodzieżowej natomiast całkiem nieźle spisuje się Kamil Nowacki.
ZOBACZ WIDEO: Drozd ostro o barażach: Luki, bałagan, regulamin jest za cienki
Wejście w mecz: Posługując się nomenklaturą rodem z dyscyplin zespołowych, ostrowianie nie mogą dać się zepchnąć do defensywy. Wicemistrz Nice 1 LŻ musi być pozbawiony kompleksów, w końcu i tak każdy skazuje go na pożarcie. Koncentracja i utrzymywanie się w kontakcie będzie wprowadzało w szeregi gospodarzy coraz większą nerwowość. Zresztą, to oni będą na musiku. Ostrovia tylko może.
CZYTAJ TAKŻE: Gdyby Zmarzlikowi powinęła się noga, nie linczujmy go
Tor: Jego geometria połączona z odpowiednim przygotowaniem, to wielki atut Stali. Krótki, techniczny owal sprawił, że niejeden z potentatów połamał sobie na nim zęby. Rozgryzienie go nie jest łatwą sztuką, co dobitnie obrazuje dość świeży przykład z tego roku. Absolutny dominator i drużynowy mistrz Polski - Fogo Unia Leszno o mały włos nie przeszedł bieżącego sezonu bez skazy. Do momentu, w którym nie zawitał do Gorzowa i przegrał tam 44:46. Problem w tym, że poza jednym wybrykiem, gorzowianie stosunkowo często jeździli na własnych śmieciach jak dzieci we mgle.
Nie zlekceważyć rywala: Nadmierna pewność siebie wielu już zgubiła, a potem rozbiła. Janusz Stachyra - legendarny szkoleniowiec m.in. Stali Rzeszów, przystępując porządnych kilka lat temu do barażów z drużyną z niżej ligi, powiedział niefortunne zdanie, które odbija mu się czkawką do dzisiaj. Podkreślając w jego mniemaniu przepaść pomiędzy szczeblami był tak przekonany o zwycięstwie nad drugoligowcem, że zbicie go porównał do zjedzenia zupy. Słynący z ciętego i barwnego języka pan Janusz nigdy później już nie odważył się na tak odważną tezę, a wracając do tamtych wydarzeń faktycznie najadł się wówczas, ale tylko i wyłącznie wstydu.