Bartosz Zmarzlik wygrał cykl Grand Prix i został mistrzem świata. Maksym Drabik zwyciężył w IMŚJ i został mistrzem świata juniorów. Tych dwóch łączy jednak bardzo niewiele, a dzieli prawie wszystko. Różnicę w podejściu widać choćby w tym, że kiedy Drabik, jako mistrz świata otrzymał od BSI propozycję bycia rezerwowym w cyklu 2020, to ofertę odrzucił. Zmarzlik będąc na miejscu Drabika, wziąłby to z pocałowaniem ręki. Wiadomo, że każdy turniej to okazja do zebrania doświadczeń i szansa na to, by stać się lepszym zawodnikiem. Widać, że Drabika to nie interesuje.
Różnicę w podejściu Zmarzlika i Drabika do żużla najbardziej było widać, kiedy 12 października trzeba było przyjechać na mecz Polska - Reszta Świata. Bartosz, choć miał grypę żołądkową, to wziął kroplówkę i zjawił się w Rybniku, mówiąc do trenera Marka Cieślaka i pozostałych: na mnie zawsze możecie liczyć. Drabik wysłał L-4. Szkoleniowiec wiedział, że zawodnik to zrobi, zanim zwolnienie dotarło. Trener i zawodnik widzieli się w poniedziałek na Gali PGE Ekstraligi, Drabik nie zająknął się słowem, że go nie będzie. W środę L-4 było w PZM.
Czytaj także: Olali kadrę, wybrali Dominikanę?
O tym, że Zmarzlik i Drabik są ludźmi z innej planety, mogliśmy się przekonać na wspomnianej Gali PGE Ekstraligi. Kiedy Drabik odbierał nagrodę dla najlepszego juniora sezonu, to mówił o siwych włosach i pozdrawiał syna, który potem okazał się psem. Mowa była żenująca. Zmarzlik w tym czasie rozmawiał jak uczeń z mistrzem z Tomaszem Gollobem. Mówił, że dostał od niego wiedzę, której nie kupiłby za żadne pieniądze.
ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"
Kolejna znacząca różnica, to podejście do rodziny. U Zmarzlika, to jest fundament, bo to wbiła mu do głowy mama. Bartosz z szacunkiem wypowiada się o bliskich, podkreśla, jak wiele dla niego znaczą. Maksym wygląda na to, że z premedytacją, pomija rodziców. O ojcu, bez którego pomocy nigdy nie zostałby żużlowcem, kompletnie zapomniał. Od kilku osób znających relacje między Sławomirem Drabikiem i Maksymem wiemy, że zakończyli współpracę, bo młody miał dość krytycznych uwag taty. Czy to jednak powód, żeby kompletnie wymazać go z pamięci?
Wypowiadane słowa, to również jest coś, co pokazuje, jak bardzo innymi ludźmi są nasi mistrzowie. Drabik starannie dobiera słowa, a jego medialne wypowiedzi są mocno filozoficzne. Wygląda to jednak jak jakaś sztuczna kreacja. U Zmarzlika wszystko jest szczere do bólu. Niektórzy dowcipkują z piskliwego tonu zawodnika, z potocznych zwrotów, ale to jest przynajmniej prawdziwe, a nie udawane.
U Zmarzlika jest też tak, że wszystko podporządkowane jest żużlowej karierze. Dla niego jest to cel, który krok po kroku realizuje. U Drabika wszystko wygląda tak, jakby sport był tylko i wyłącznie dobrą zabawą i sposobem na zarobienie wielkich pieniędzy. A może tylko gra takiego luzaka, który na zewnątrz pokazuje, że nic go nie obchodzi, że wszystko ma w nosie, a w środku jakoś to przeżywa. Tak czy inaczej, mamy do czynienia z pozą.
Ktoś powie, a jakie to wszystko ma znaczenie, skoro jedna i druga droga zaprowadziła do złota? - Jednak na dłuższą metę, z takim podejściem jak ma Drabik, wielkiej kariery się w żużlu nie zrobi - mówi Leszek Tillinger, żużlowy działacz. - Zwycięzców się nie sądzi, ale ja to się dziwię, że Maksym odrzucił rolę rezerwowego w GP - dodaje Sławomir Kryjom, ekspert nSport+.
Można chyba jednak zaryzykować tezę, że Drabik mając spory talent, mógł zostać mistrzem świata juniorów, ale w dorosłym żużlu będzie miał kłopoty. - Dla mnie Maksym jest zawodnikiem, który chce osiągać cele minimalnym nakładem sił. Poza tym dokonuje złych wyborów. Zaczęło się od odsunięcia taty na boczny tor. Znam Sławka i wiem, że dla syna zrobiłby wszystko - komentuje Tillinger.
Czytaj także: Cieślak wyrzuca zawodników z kadry. Mocne słowa
- W relacje rodzinne nie chcę wchodzić, ale nie ulega dla mnie wątpliwości, że rodzina to fundament sukcesu w sporcie - dodaje Jacek Frątczak, żużlowy menedżer. - I tu nawet nie chodzi o to, żeby mieć powiązania zawodowe, ale normalne relacje. Cóż, powiem tylko, że każdy jest kowalem własnego losu.
Trener kadry powiedział nam niedawno, że jego zdaniem właściwą ścieżkę kariery obrał Zmarzlik, a Drabik jest jednym z tych, którzy absolutnie nie chcą go naśladować. Kryjom tego nie ocenia, za to stwierdza, że: - jeszcze nie tak dawno Bartek był na tym samym poziomie, co Janowski, Pawliccy czy Dudek. Teraz jest półkę wyżej.