Internetowa strona Wandy Kraków nie działa. Od jakiegoś czasu pojawia się plansza z komunikatem - przerwa techniczna. Ten termin obowiązuje w całym klubie, bo z prezesem Pawłem Sadzikowskim też nie można się skontaktować, choć 2-ligowiec tonie w długach.
Kilka tygodni temu przewodniczący GKSŻ Piotr Szymański w wywiadzie dla "Tygodnika Żużlowego" powiedział, że prezes Sadzikowski zapadł się pod ziemię. Za chwilę działacz oddzwonił, że tak nie jest, że wciąż działa i szuka sposobu na wyjście z długów.
Przez ten czas nic się jednak nie zmieniło. Wierzyciele Wandy nadal dzwonią do Krzysztofa Cegielskiego, szefa stowarzyszenia zawodników Metanol, i pytają co z ich kasą. W PZM też nie mają żadnej informacji, by Wanda spłaciła stare lub tegoroczne długi.
ZOBACZ WIDEO Przepis na sukces Wiktora Lamparta. Junior Motoru przeszedł na wegetarianizm
Zadzwoniliśmy do prezesa Wandy, ale nie odbierał telefonu. Na sms-a też nie odpowiedział. Od jednej z osób ze środowiska żużlowego słyszymy, że pan Sadzikowski już raczej nie zajmuje się klubem, że podjął pracę zarobkową. Ktoś gdzieś widział zdjęcie, jak prezes skręca meble.
Cała ta sytuacja zmusza do zastanowienia się, czy licencje nadzorowane mają sens. Wanda dostała ją z powodu długów, których nie tylko nie spłaciła, ale wręcz je powiększyła.
Oczywiście ktoś powie, że tego nie dało się przewidzieć, a skasowanie klubu rok temu oznaczałoby nagłe skurczenie się rynku pracy. Z drugiej strony zawodnicy związani z Wandą i tak nie dostawali pieniędzy, więc ich praca w klubie była zwykłą fikcją.
Zobacz też:
Żużel. Marian Maślanka. Lwim pazurem: Kasprzak grał na dwóch fortepianach? To norma, a nie przestępstwo (felieton)
Żużel. Prezes Stali ośmieszył Kasprzaka. Zawodnik kłamał w żywe oczy mówiąc, że nie rozmawiał z Motorem