Żużel. Rafael Wojciechowski: Przychodzą momenty zwątpienia. Marzeniem ekstraliga i coś więcej niż utrzymanie (wywiad)

WP SportoweFakty / Mateusz Domański / Na zdjęciu: Rafael Wojciechowski
WP SportoweFakty / Mateusz Domański / Na zdjęciu: Rafael Wojciechowski

Rafael Wojciechowski ma jasno nakreślone marzenia, o które chce walczyć. Jednym z nich jest awans do PGE Ekstraligi. - Chciałbym, abyśmy zadomowili się w ekstralidze, a także walczyli o coś więcej niż utrzymanie - mówi menedżer Startu Gniezno.

[b]

Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Zdradziliście już niemal wszystko. Znamy waszą kadrę i sztab szkoleniowy. Na papierze wygląda to naprawdę dobrze. 
Rafael Wojciechowski, menedżer Car Gwarant Startu Gniezno: [/b]

Mam nadzieję, bo tak miało to wyglądać. Myślę, że wszystkich kart jeszcze nie odkryliśmy. Jeszcze część rzeczy zdradzimy na prezentacji dla kibiców, którą planujemy na 7 grudnia. Sądzę, że będzie to wzór nowych kevlarów i kilka niespodzianek bardziej pod kibiców. Chciałbym dodać, że do sztabu szkoleniowego, który będzie odpowiadał za przygotowanie, zwłaszcza juniorów, dołączy Krzysztof Jabłoński. Zajmie się on przygotowaniem ogólnorozwojowym naszej młodzieży. Odpowiedzialny będzie za to też Przemek Gnat, który będzie przygotowywał również pierwszą drużynę.

Czytaj także: Sukces działaczy Startu Gniezno. Porozumieli się ze sponsorem tytularnym

Jest pan zadowolony z poczynionych ruchów?

Tak, jestem zadowolony. Mam tych zawodników, których chciałem mieć. Drużyna jest młoda, perspektywiczna i ambitna. Mam nadzieję, że będzie walczyła o to, co jest do wygrania w tej lidze. Na pierwszym miejscu stawiamy sobie awans do play-offów. Jeżeli uda się to osiągnąć, wtedy wszystko jest możliwe i otworzy się droga do finału.

ZOBACZ WIDEO Peter Schmeichel i jego "Brudna robota". "Powiedziałem im, że tego nie zrobię"

Rozmowy z Timo Lahtim były skomplikowane?

Myślę, że były dość szybkie i konkretne. W miarę wcześnie zostały sfinalizowane. Ten zawodnik wiedział, czego oczekuje. Zależało mu na znalezieniu klubu, który chce włączyć się w walkę o jak najwyższe cele. Jeśli nie w tym roku, to w przyszłości. Timo w dalszych latach chciałby startować w ekstralidze.

W sztabie szkoleniowym znalazł się Jurica Pavlic, który podchodzi do nowego zadania z niesamowitym entuzjazmem. 

On jest bardzo oddany. Trzeba by z nim porozmawiać, bo jego plany...

Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy. Czuć, że bije od niego miłość do waszego klubu.

Bardzo się z tego cieszę. My także darzymy go tak dużą sympatią. Gdy do nas przyszedł, osiągnął najwyższą średnią, natomiast ten sezon był dla niego trudniejszy. Jako kapitan potrafił jednak przyjąć ciężką rolę, pomagał innym i cierpliwie czekał. Podejmował najtrudniejsze zadania i jeździł z ciężkimi numerami 2 oraz 10. Przyjmował to godnie, bez najmniejszego głosu sprzeciwu. Zawsze w pierwszej kolejności liczyło się dla niego dobro drużyny, a dopiero później wynik indywidualny.

Jest tak, że zdanie Juricy jest dla pana ważne?

Jest bardzo ważne. Często jego zdanie jest jednym z najważniejszych. Uważam, że ma on doskonałe przygotowanie mentalne do tego sportu. Ostatnie lata wiele temu poświęcił. W kolejnym roku chce dołożyć całą resztę. Myślę, że stać go na to, by znowu być numerem jeden pod kątem średniej w naszym zespole. Jestem głęboko przekonany, że będzie się do tego zbliżał. Myślę, że dla niego najważniejsze jest to, by drużyna wygrywała. Długoletni kontrakt nie wziął się z niczego. On chce tutaj pomagać przez długie lata.

Słyszałem, że Jurica nawet chciałby zakończyć tutaj karierę.

Jest taki plan, ale nie za pięć lat. Dalej w przyszłość jeszcze nie wybiegaliśmy.

Wybór Juricy na stanowisko szkoleniowca był prosty i oczywisty czy rozważaliście też inne opcje?

Oczywiście, że rozważaliśmy inne opcje. Widzieliśmy już w minionym sezonie, że Jura był w to zaangażowany. Zaczął jeździć na zawody juniorskie, był na dwóch takich imprezach. Na treningach też się udzielał. Znajdował czas, by po swoich jazdach pomagać juniorom. Jura był naszą pierwszą opcją, co było dla nas naturalne. Był zdecydowany, by się tym zająć. Będzie tutaj przebywał w trakcie sezonu, więc są możliwości, aby zajął się szkoleniem adeptów. Mamy plan, żeby utworzyć dwie drużyny młodzieżowe. Jeżeli regulamin na to pozwoli, chciałbym, by Jurica zajął się jedną z nich. Drugą zajmowałby się Adam Fajfer, który będzie współpracował z Juricą. Szczegóły jeszcze wypracujemy. To są dwie ważne ikony. Ta obecna, która aktualnie oddaje serce za Start i Adam Fajfer, ikona dla wielu kibiców. Bardzo angażuje się dla klubu. Jurica natomiast zachowuje się tak, jakby był czystym gnieźnianinem.

W waszej kadrze znajduje się syn Adama Fajfera - Kevin. Dość niespodziewany ruch. 

Oczywiście zgłosimy go do wszelkich możliwych rozgrywek. Kevin chciałby być w stałym ciągu treningowym. Chce trenować z pierwszą drużyną. Będzie z nami współpracował podczas zawodów młodzieżowych, pomagając juniorom przy sprzęcie. Jeżeli nie będzie możliwości, by zaprezentował się w Gnieźnie, a będzie zainteresowany nim inny klub, to ma od nas wolną rękę, aby mógł się rozwijać. Chciałbym, by nie zakończył kariery po wieku juniora. Ciężko było mu znaleźć klub. Wierzę jednak, że dzięki pomocy lokalnych sponsorów i tego, że będzie miał stałą możliwość treningów, nadal będzie się rozwijać. Zabrakło niewiele, aby mógł pokazać dużo więcej. Dopiero w ostatnim roku w kategorii juniora zaczął się prawidłowo rozwijać. Myślę, że jest szansa, iż w kolejnym roku znów zrobi progres. Mam nadzieję, że być może będzie mu dane bronić barw Startu Gniezno. Jeśli nie, to może inny klub zainteresuje się tym zawodnikiem. Uważam, że zasługuje na szanse.

Na kolejnej stronie m.in. o Marcelu Studzińskim, przedłużeniu współpracy na linii Start - Car Gwarant czy posadzie prezesa dla Rafaela Wojciechowskiego.
Czytaj także: W Gnieźnie przelali deklaracje na papier. Kevin Fajfer przedłużył kontrakt

[nextpage]Pozyskaliście Marcela Studzińskiego. Ludzie z Bydgoszczy mówią, że to trudny człowiek do współpracy. A jak pańskie pierwsze wrażenia?

Bardzo pozytywne. Obserwowałem tego zawodnika na Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów w Grudziądzu, Bydgoszczy czy Gnieźnie. Wtedy, gdy dysponował naprawdę dobrze przygotowanym sprzętem, potrafił pokonywać naszych juniorów. I to zdecydowanie. Ma bardzo dobrą technikę. Pierwsze wrażenie? Bardzo pracowity. To człowiek, który jeszcze chce coś w żużlu osiągnąć, a do tej pory nie do końca miał stworzone dobre warunki. Każdego można w jakiś sposób zepsuć, rozleniwić czy spowodować, że współpraca nie układa się tak, jak trzeba. Wierzę, że Marcel, wiedząc, iż dostaje od nas szansę, odda sto procent siebie i zaangażuje się w pełni -  tak, jak uzgodniliśmy podczas okienka transferowego. Mam nadzieję, że kibice będą mieli z niego ogromną pociechę.

Czytaj także: Start Gniezno zaskoczył. Jurica Pavlic i Adam Fajfer w sztabie szkoleniowym!

Jak będzie mu trzeba pomóc sprzętowo, to będziecie go wspierać?

Ten zawodnik przyszedł do nas z niczym. Zapewniamy mu kompletny sprzęt, mechanika, całą pomoc i logistykę. Ma pracować, dać z siebie sto procent i doskonalić się tak, by może za rok, może za dwa mógł przejść na zawodowstwo. Na razie to kontrakt czysto amatorski, więc my, jako klub, zajmiemy się wszystkim. Wiem, że trudno w pierwszym roku, w obcym mieście i bez całego zaplecza, przejść na kontrakt zawodowy.

Car Gwarant zostaje na przyszły rok w nazwie waszego klubu, choć rozmowy na ten temat nie były proste...

Nie były to łatwe rozmowy. Cieszę się jednak, że finalnie przekonaliśmy kierownictwo firmy Car Gwarant do tego, że warto z nami pozostać. Mamy pewne pomysły, jak tę markę dalej budować. Chcemy też docenić ich za tę lojalność. Są z nami trzeci sezon, co oznacza, że obie strony dobrze ze sobą współpracują. Ma to przynieść obopólne korzyści.

Od powstania waszego klubu minęły już trzy lata. Jak pan podsumuje dotychczasową działalność Startu? Były chwile zwątpienia? 

Oczywiście, że przychodzą momenty zwątpienia. Czasami krótsze, a innym razem dłuższe. Zawsze jednak jest ta pasja, która siedzi bardzo głęboko, czas poświęcony temu wszystkiemu, a także energia ludzi, którymi się otaczam. Powoduje to, że razem chcemy osiągnąć to, co kiedyś sobie zaplanowaliśmy. Jeżeli nie spróbujemy, to nigdy nie będziemy wiedzieć czy dobrze zrobiliśmy. Moim marzeniem jest zbudowanie w przyszłości takiego budżetu, organizacji i drużyny, by awansować do ekstraligi. Później może wydarzyć się wszystko. Chciałbym, aby moje marzenie się spełniło i byśmy zadomowili się w ekstralidze, a także walczyli o coś więcej niż utrzymanie.

O momenty zwątpienia zapytałem nie bez powodu. Jakiś czas temu słyszałem, że po fatalnym rozpoczęciu sezonu chciał pan zrezygnować z funkcji menedżera. Czy to plotki, czy faktycznie coś było na rzeczy?

Byłem jedną z niewielu osób, która wierzyła w tę drużynę i w to, że możemy się podnieść po tym niefortunnym początku. Po tym falstarcie. Nigdy nie poddaje się, kiedy przegrywamy. Jeżeli kiedykolwiek będę miał zamiar odejść z tego klubu, będę chciał go zostawić odpowiednio zbudowanego, z właściwymi ludźmi i zarządzaniem. Tak, by klub był gotowy na kolejne sukcesy.

Ten klub chyba nie mógłby istnieć bez pana. Pan jest w nim takim motorem napędowym.

Zawsze uważam, że nie ma osób niezastąpionych.

A może jednak są.

Trzeba tylko odpowiednio poszukać. Zawsze znajdą się osoby dalej zaangażowane. Dopóki zdrowie, siły i rodzina pozwolą, będę działał. Dziękuję bardzo mojej rodzinie, która wspiera mnie w realizacji swojej pasji. Cieszę się, że mogę to czynić na pociechę wielu kibiców, a także zawodników. Wiem, że większości dobrze się ze mną współpracuje.

Czy chciałby pan kiedyś zostać prezesem tego klubu?

W tej chwili mamy to bardzo fajnie podzielone. Brat jest prezesem i pełni funkcję reprezentatywną. Ja po części realizuje te pasje oddolne związane bardziej ze sprawami sportowymi. Jeżeli mogę, to włączam się też w inne szczeble - czy to marketingowe, czy inne. Robię to chętnie i bardzo często.

Rozumiem zatem, że do prezesury pana nie ciągnie.

Nie ciągnie mnie. Być może kiedyś. W tej chwili mam inne plany na najbliższą przyszłość - rok czy dwa. Chciałbym wykonać swoją pracę i zrealizować to, co nie udało się w tym sezonie. Oczywiście nie będę wywierał presji na zawodnikach, ale to moje marzenie. Mam nadzieję, że w 2020 roku dotrzemy do finału ligi.

Śni się jeszcze panu ten ostatni bieg meczu w Ostrowie Wielkopolskim?

Myślę, że już nie. Już to jakoś przeżyłem. Na pewno jest to jakieś wspomnienie, które chciałbym zmienić. Miałem kilka takich wspomnień. Chcę w końcu mieć jedno takie piękne wspomnienie, wiążące się albo z jakimś medalem, albo awansem do ekstraligi czy wygranym meczem. W 2011 roku, po pięknej walce, przegrałem baraż w Częstochowie, mimo że spotkanie było wygrane. Tutaj ten ostatni bieg w Ostrowie Wielkopolskim. Może do trzech razy sztuka... Walczę dalej!

Jak wam idą rozmowy ze sponsorami i budowanie budżetu na przyszły rok?

Nie są to łatwe tematy. Uczestniczę w rozmowach ze sponsorami, podobnie jak kilka innych osób. Mogę powiedzieć, że negocjacje i rozmowy są długie. Firmy być może chcą przeznaczać środki zbliżone do wsparcia z minionego sezonu. Niejednokrotnie jest trudniej o dodatkowe finanse. Szukamy takich rozwiązań, by jedna i druga strona była zadowolona. Chcemy, by sponsorów było jak najwięcej. Teraz staramy się zatrzymać naszych dobroczyńców z tego roku. Walczymy o głównych sponsorów i szukamy nowych. Liczę, że finalnie zbudujemy taki sam lub lekko wyższy budżet.

Czytaj także: Timo Lahti wzmocnieniem Startu Gniezno. Kadra prawie zamknięta

Źródło artykułu: