[b]
Sebastian Zwiewka, WP SportoweFakty: Niedawno wyjaśniła się pana przyszłość. Wolfe Wittstock to dość nietypowy kierunek. Dlaczego wybór padł akurat na niemiecki klub?
[/b]
Marcin Kościelski, żużlowiec Wolfe Wittstock: Zdecydowałem się na podpisanie kontraktu z niemieckim klubem, ponieważ liczę na regularne występy. Przy wyborze nowego zespołu kierowałem się głównie jazdą, chcę startować systematycznie. Późno dostałem prawdziwą szansę. Postawili na mnie dopiero w Ostrowie. Regularne występy zaprocentowały i osiągałem coraz lepsze wyniki. Stwierdziłem, że warto się tego trzymać. Blisko do Niemiec nie jest, ale to nie oznacza, że trzeba rezygnować z transferu. Chcę pokazać, że jako senior też potrafię zdobywać punkty. Na szczeblu drugoligowym powinno mi się to udać.
Jaki pomysł mają na pana osobę niemieccy działacze? Jest pan przewidywany do podstawowego składu?
Wstępnie rozmawialiśmy, ale jeszcze zobaczymy. Powiem szczerze - liczę, że będę jeździł w każdym meczu. Doświadczyłem tego uczucia w poprzednim sezonie i poskutkowało. Czy w nowej drużynie zrealizuję ten cel? To się dopiero okaże. Na początku roku klub będzie organizował treningi i wtedy pokażę swoją formę. Myślę, że to właśnie sesje treningowe zadecydują. Na ich podstawie trener i prezes będą stawiać na zawodników. Zespół ma być młody. Chodzi o to, aby niemieccy żużlowcy mieli się gdzie objeżdżać. Taki jest cel klubu.
Miał pan oferty z innych klubów?
Miałem propozycje tylko z 2. Ligi Żużlowej. Byłem w jednym klubie nawet na rozmowach, ale jakoś nie przypadliśmy sobie do gustu. Nie mogłem też zbyt długo czekać na decyzję tych działaczy, bo wtedy mógłbym zostać bez klubu i płakałbym nad rozlanym mlekiem. Wolałem iść do drużyny, w której będę miał szansę na jazdę w spokoju, bez żadnej presji. Spokój naprawdę wpływa na głowę zawodnika.
ZOBACZ WIDEO Cieślak o odejściu Miedzińskiego z Włókniarza. "Dużo do powiedzenia miał jego sponsor"
Skoro działacze tego klubu czekali, to pewnie był pan opcją B lub C.
Zgadza się, jest taka możliwość. Myślę nawet, że tak rzeczywiście było. Nie chciałem długo czekać z podjęciem decyzji. Pojawiła się inna oferta i zdecydowałem się na podpisanie kontraktu. Działacze pewnie czekali na odpowiedzi od innych zawodników. Podejrzewam, że priorytetem jest dla nich awans. Ja już mam drużynę. Zrobię wszystko, aby jechać jak najlepiej i pokazywać się z dobrej strony.
Był temat pozostania w Ostrowie? Kibice raczej ucieszyliby się z tego powodu.
Muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem ostrowskich kibiców. Dostałem naprawdę bardzo dużo wiadomości przez cały sezon, a także na sam koniec. Podziękowali mi za jazdę i życzyli powodzenia w przyszłości. To miłe i nigdy wcześniej się z tym nie spotkałem. Jeżeli chodzi o moje pozostanie w Ostrowie, rozmawiałem z trenerem Staszewskim i powiedział, że nie chce mnie pod numery 8/16, ponieważ zrobi mi krzywdę. Siedzenie na ławce mija się z celem. Przeżywałem takie coś przez trzy lata w Toruniu. Mecze mogłem tylko oglądać z trybuny rodzinnej i nie zbierałem cennego doświadczenia. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że lepiej będzie zejść do niższej klasy rozgrywkowej i dalej się rozwijać. Miejsce na rezerwie w ostrowskim zespole nie było najlepszym wyborem dla mnie. Musiałbym czekać na swoją kolej. Zazwyczaj czeka się na kontuzję kolegi, a tego nikomu nie życzę.
Zobacz także: Żużel. Wadim Tarasienko jeszcze nigdy tego nie doświadczył. Chce awansować z Wilkami Krosno do Nice 1.LŻ
Dużo pan zawdzięcza trenerowi Mariuszowi Staszewskiemu?
Oczywiście, że tak. Od samego początku dużo pracowaliśmy. Uważam, że widać efekty po moich wynikach. Średnia od połowy rozgrywek poszybowała znacznie w górę. Wcześniej przeplatałem dobre wyścigi słabszymi, ale jak minęliśmy półmetek, to aż do fazy finałowej moje punkty wzrastały. Myślę, że mogło to się podobać nie tylko kibicom z Ostrowa. Wykonałem kawał dobrej roboty. Nieoceniona była pomoc trenera i mechanika. W finale z Rybnikiem zdobyłem 5 punktów z bonusem. Jest to świetny wynik jak na juniora.
Drużynę z Ostrowa opuszcza też Kamil Nowacki. Potrzeba więc teraz dwóch solidnych młodzieżowców.
Dużo jeździliśmy w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów z Sebastianem Szostakiem i Kacprem Grzelakiem. Oni byli jedynymi wychowankami, teraz dołączyło jeszcze dwóch nowych. Myślę, że dostaną szansę i będą sobie świetnie radzić. W każdym klubie brakuje młodzieżowców. Ostrów ma teraz czterech wychowanków. Jestem przekonany, że to zaprocentuje. Inne kluby mogą tylko brać przykład. Czasami można przez dwa-trzy lata włożyć pieniążki, ale później to się zwraca z nawiązką. Niejeden kibic przychodzi na stadion, aby oglądać wychowanków.
Jak współpracowało się panu z ostrowskimi działaczami? Są przygotowani na PGE Ekstraligę?
Uważam, że klub jest przygotowany na awans pod względem organizacyjnym. Pracujący tam ludzie naprawdę mają pojęcie na temat żużla. Tego im życzę. Nie ukrywam, że będę im kibicował w następnym sezonie. Na pewno odwiedzę ich i zawitam chociaż na jeden mecz. Nie wyobrażam sobie, aby tak się nie stało. Mam nadzieję, że dostanę pozwolenie na przedsezonowe treningi w Ostrowie. Uwielbiam ten tor.
Zapytam jeszcze o Wolfe Wittstock. Jest to idealny klub, aby się wypromować? Jazda bez presji może panu posłużyć.
Już w tym roku jechałem bez presji. Wszyscy powtarzali przez cały sezon, że nic nie musimy, ale chcemy. Takie samo nastawienie będę miał w nowej drużynie. Bardzo chcę się pokazać. Być może za dwa lata urodzi się coś lepszego? Lepszy klub, albo lepsza liga? Czas pokaże.
Zobacz także: Żużel. Tylko Mateusz Cierniak mógł wzmocnić formację juniorską MRGARDEN GKM-u. Więcej transferów nie będzie
Pana warsztat znajduje się w Toruniu czy w Ostrowie? Motocykle zostaną w Polsce?
Warsztat mam poza Toruniem. Byłem chętny na transfer do niemieckiej ekipy, ponieważ mój tata pracuje w Berlinie. Tam ma mieszkanie. Berlin i Wittstock dzieli tylko 100 kilometrów, więc będzie rzut beretem. Uważam, że to bardzo duży plus pod względem logistycznym. Mam w planach wyjechać po Nowym Roku do pracy w Niemczech. Chciałbym jeszcze trochę dorobić sobie na sprzęt. Obecnie pracuję w Polsce. Mam nadzieję, że uda mi się coś załatwić u taty w Berlinie. Muszę być dobrze przygotowany sprzętowo, niczego nie może zabraknąć w moim warsztacie.
Czyli kilometry pana nie zniechęcają? Wittstock blisko nie jest.
Gdyby zniechęcały, to nie jeździłbym na żużlu. Prawda jest taka, że Wittstock jest bliżej Torunia niż Krosno i Rzeszów. Droga do Niemiec jest naprawdę dobra. Trochę ponad cztery godzinki i jestem w Berlinie. Cała podróż zajmuje około sześciu. Można jechać dzień wcześniej i się przespać.