O Jonasie Jeppesenie zrobiło się tak naprawdę głośno dopiero w minionym sezonie. Zawodnik robił furorę podczas turniejów finałowych o indywidualne mistrzostwo świata juniorów, czym przykuł uwagę wielu klubów z polskiej PGE Ekstraligi i Nice 1.LŻ. Ósme miejsce w klasyfikacji generalnej może nie było szałowe, ale nie przeszkodziło działaczom, aby wpisać nazwisko Jeppessena do swoich notesów.
Problem był gdzie indziej. Zawodnik parafował przed 2019 rokiem dwuletnią umowę z Polonią Piła i aby go wyciągnąć inny klub, musiałby głębiej sięgnąć do kieszeni. Przyszłość pilskiego ośrodka wisiała jednak na włosku, dopiero w tym tygodniu okazało się, klub nie otrzyma wsparcia z kasy miejskiej i przynajmniej na rok Polonia znika z żużlowej mapy ligowej.
CZYTAJ TAKŻE: To było okienko wielu powrotów
Zanim zapadła decyzja o wycofaniu zespołu na Jeppessenie chciano oprzeć trzon drużyny ligowej. Szukano złotego środka żeby nie stracić Duńczyka definitywnie, ponieważ klub nadal funkcjonuje, formalnie nie jest zamknięty, a blokowanie rozwoju zawodnika byłoby niezrozumiałe.
ZOBACZ WIDEO Emil Sajfutdinow: Nie spełniłem swoich marzeń. Zazdroszczę tytułu Zmarzlikowi
Tym sposobem Jeppessen wylądował w Stelmecie Falubazie Zielona Góra za darmo. Jest to ukłon w stronę Zielonej Góry, ponieważ tamtejsi działacze w trudnej chwili wyciągnęli pomocną dłoń do Polonii i w przyszłości dalej podtrzymują chęć współpracy. Uznano więc, że skoro pilanie nie wystartują w lidze przekażą swojego najlepszego żużlowca klubowi, który im był najbardziej przychylny. Ponadto szefowie Polonii usłyszeli zapewnienie, że Jeppesen w każdej chwili może wrócić do Piły i reprezentować ten klub, na zasadzie gościa czy wypożyczenia. Gdyby oddano go w ręce innego klubu, nie byłoby na to szans więc zachodzi tutaj obopólna korzyść.
CZYTAJ TAKŻE: ROW pojedzie o przyszłość Woryny
To całkiem inna sytuacja biorąc na tapetę przykład Piotra Gryszpińskiego, juniora sprzedanego do Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Pojawiły się opinie, że skoro Polonia nie przystąpi do 2. Ligi Żużlowej, to jego kontrakt automatycznie staje się nieważny, a gdańszczanie powinni rościć sobie prawo do zwrotu gotówki. Okazuje się, że ten scenariusz nie ma szans realizacji, z prostej przyczyny. Zawodnik został zakupiony w trakcie trwania okienka transferowego, klub wciąż istnieje i wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.