Naszym celem jest mistrzostwo - rozmowa z trenerem żużlowej reprezentacji Polski, Markiem Cieślakiem

Marek Cieślak, trener polskiej reprezentacji żużlowców, chciałby powtórzyć sukces sprzed dwóch lat i ponownie wygrać finał Drużynowego Pucharu Świata. Przed wyjazdem na zawody półfinałowe do Peterborough udzielił wywiadu portalowi SportoweFakty.pl, w którym mówi o personalnych decyzjach i swojej roli w drużynie. Do finału, który odbędzie się w Lesznie, trener woli dostać się poprzez turniej barażowy. Jego zdaniem pozwoli to lepiej przygotować się do decydującej rozgrywki. - Naszym celem jest mistrzostwo - mówi, ale od razu dodaje, że tak samo myślą Duńczycy i Australijczycy.

W tym artykule dowiesz się o:

Wojciech Potocki: Zacznijmy trochę przewrotnie. Co się stanie, jeśli nasza drużyna nie zakwalifikuje się do finału w Lesznie? Czy w ogóle możliwy jest taki przebieg wydarzeń?

Marek Cieślak: Ja zupełnie nie dopuszczam takich negatywnych scenariuszy. Byłbym złym trenerem gdyby myślał co to będzie jak przegramy. Nie, będziemy jeździć w finale.

Droga do finałowej czwórki wiedzie, albo przez zwycięstwo na torze w Peterborough, albo przez baraż. Co pana zdaniem jest lepsze?

- Ja preferuję ten drugi wariant. Myślę, że to jest dla nas lepsze rozwiązanie, ponieważ będziemy mogli w turnieju barażowym dodatkowo poznać tor i skorygować błędy w warunkach zawodów.

Czyli nie będziemy chcieli w Anglii wygrać za wszelką cenę?

- Ale to nie znaczy, że będziemy przegrywać. Nie, to jest sport i każdy stara się być najlepszy, ale drugie czy nawet trzecie miejsce nie będzie żadną tragedią.

Powołał pan do reprezentacji Adriana Miedzińskiego, ale wśród kibiców i fachowców zdania na jego temat są podzielone. Myśli pan, że debiutant sprawdzi się na angielskim torze?

- Ten chłopak świetnie prezentował się w naszej lidze i w lidze szwedzkiej, więc nie mogłem tego zignorować. Czy jednak udźwignie ciężar odpowiedzialności i poradzi sobie z presją? Mam nadzieję, że tak, ale wszystko okaże się dopiero na torze. Jeśli nie, to w barażach pojedzie kto inny.

No właśnie. W Peterborough rezerwowym jest Rune Holta…

- Nie, nie. Dla mnie nie ma rezerwowych. Drużyna składa się z sześciu zawodników. Skład na półfinał został podany i tam Holta nie jedzie. Gdyby jednak, odpukać, ktoś doznał kontuzji, albo zachorował, to wtedy wystartuje. Co jednak będzie później, w Lesznie, to się dopiero okaże. Wszystkie warianty składu będą możliwe.

Nie wszystkim się podoba, że powołuje pan do reprezentacji właśnie Holtę. On tak naprawdę jest Norwegiem.

- Moim zdaniem to nie jest problem Holty, a raczej naszych polskich zawodników, którzy muszą udowodnić, że są od niego lepsi. Rune mieszka w Polsce, w Częstochowie, ma narzeczoną Polkę, u nas płaci podatki, a poza tym ktoś mu to nasze obywatelstwo dał. Ma, więc pełne prawo reprezentować nasz kraj, a ja powołuję go, bo po prostu jest lepszy od innych. Niech nasi pokażą, że jest inaczej. Na razie w reprezentacji startują wszyscy najlepsi, których mogę powołać i nie zamierzam postępować inaczej.

Zapytam o Jarka Hampela. Nie tak dawno zakończył swoją przygodę z Grand Prix i nie mógł się odnaleźć. Czy myśli pan, że to powołanie, pozwoli mu się odbudować psychicznie?

- Puchar Świata, to taka impreza w której startują najlepsi i prawie wszyscy jeżdżą w Grand Prix. Jeśli Jarek odpowiednio się zaprezentuje, to na pewno nabierze wiary w siebie. A poza tym te zawody są bardzo dokładnie obserwowanie. Kto wie, może po dobrych starach, zaproponują mu dziką kartę do któregoś z turniejów Grand Prix?

Krzysztof Kasprzak zastąpił w ostatniej chwili kontuzjowanego Sebastiana Ułamka. Mówiło się, że o powołaniu zadecyduje mecz Unii Leszno z Unibaxem Toruń. Pan ogłosił swoją decyzję wcześniej. Czym się pan kierował?

- Obserwowałem półfinał mistrzostw Polski, gdzie Kasprzak zdobył 13 punktów i spisał się bardzo dobrze, a wcześniejszy mecz ligowy też pojechał bardzo dobrze. I jeszcze jedno, Kasprzak jest, jak ja to mówię, zawodnikiem "domowym". Świetnie zna tor w Lesznie i właśnie na nim spisuje się najlepiej.

A kto pana zdaniem jest teraz w najlepszej formie? Teoretycznie Tomek Gollob, ale nie jeździ jednak tak dobrze jak nas do tego przyzwyczaił.

- Puchar Świata rządzi się swoimi prawami i nie raz było tak, że zawodnik, który jeździł nie najlepiej, w drużynie prezentował się rewelacyjnie. Tu nikt nie jedzie dla siebie i każdy ponosi odpowiedzialność za końcowy wynik. Dlatego niespecjalnie martwię się jakimiś słabszymi startami reprezentantów. Teraz tworzą drużynę, a to zupełnie zmienia postać rzeczy. Ja w nich wszystkich wierzę.

Puchar Świata gromadzi zawsze na trybunach komplet widzów. Nie wszyscy znają się na żużlu. Niech pan powie. Jaka jest rola menadżera, czy też trenera reprezentacji. To przecież sport indywidualny. Każdy zawodnik ma swoje motory, swoich mechaników, a pan co? Ma pan wpływ na to jak jadą czy może tylko siedzi z boku i liczy punkty?

- Oczywiście, że mam wpływ na ich jazdę. Jeszcze przed zawodami, na treningach, zawracam uwagę na błędy jakie popełniają, a po każdym wyścigu też potrzebna jest analiza startu. Każdy kto się tym zajmuje musi mieć przede wszystkim doskonały kontakt z zawodnikami, by wytłumić emocje, tak aby każdy pokazał na torze wszystko co potrafi.

Nie wszyscy zawodnicy przepadają za sobą. Pan musi z nich jednak stworzyć drużynę. Jak pan to robi?

- To prawda nie wszyscy się lubią. Na przykład Andersen nie lubi się z Pedersenem, ale kiedy jadą w drużynie to tego typu sprawy odkładają na bok i nawet sobie pomagają. To jest Puchar Świata i kto chce wygrać, nie może pozwolić sobie na jakieś kłótnie, a rolą menadżera jest wprowadzić właśnie dobrą atmosferę.

A w naszej reprezentacji? Kto kogo nie lubi?

- To nie ma żadnego znaczenia…

Zawodnik jest jedną częścią tej całej układanki, a tor i ustawienie motocykli, to druga. Czy w Lesznie będziecie mieli wpływ na przygotowanie toru?

- Pewnie, że tak (śmiech). Przecież będziemy gospodarzami.

A jaki tor nam najbardziej odpowiada?

- No wie pan, o takich rzeczach się nie mówi (śmiech). Najważniejsze, że my to wiemy.

Na koniec zapytam o pana typy. Czy tak jak prezes Witkowski i wszyscy dookoła wierzy pan w ostateczne zwycięstwo?

- Ja powiem tak - naszym celem jest mistrzostwo, bo po to się trenuje i walczy na torze. Te same cele mają jednak pozostałe reprezentacje. Duńczycy chcą obronić tytuł, Australia chce wygrać, bo dawno nie miała mistrzostwa, no i my też chcemy powtórzyć sukces sprzed dwóch lat.

A kto będzie czwarty do "finałowego brydża"?

- Stawiam na Szwedów.

Komentarze (0)