PZM reaguje na wpadkę Maksyma Drabika, który przed finałowym meczem PGE Ekstraligi 2019 przyjął pół litra kroplówki i teraz grożą mu 2 lata zawieszenia za złamanie procedury antydopingowej. Związek zaprosił na zgrupowanie kadry w Szklarskiej Porębie przedstawiciela POLADA, który ma powiedzieć zawodnikom co wolno, a czego absolutnie nie mogą robić.
Szkolenie odbędzie się 29 stycznia. Po jego zakończeniu wszyscy uczestnicy otrzymają stosowne zaświadczenia i certyfikaty. Najważniejsze jest jednak to, że już nikt nie będzie mógł powiedzieć, że nie wiedział, iż kroplówka przekraczająca 100 mililitrów jest zabroniona, bo dzięki takiej dawce można wypłukać z organizmu niedozwolone substancje.
Czytaj także: Żużel w kroplówce. Czy gdyby każdy był tak szczery, jak Drabik, to nie miałby kto jeździć?
Głosy, jakie docierają do nas ze środowiska, wskazują na to, iż żużlowcy absolutnie nie mają świadomości, że kroplówki są zabronione. Słyszymy o zawodnikach, którzy nie wychodząc z busów, brali kroplówkę w dużej ilości, a potem wyjeżdżali na tor. Według przepisów POLADA takie zachowanie podlega karze. Ma też ono niewiele wspólnego z duchem sportu.
Sportowcy, bo tu nie chodzi wyłącznie o żużlowców, w razie wpadki prawie zawsze tłumaczą, że czegoś nie wiedzieli, dlatego wszelkiego rodzaju szkolenia mają rację bytu. Zresztą w tym roku każdy specjalista od jazdy w lewo musi mieć zaświadczenie o ukończeniu kursu antydopingowego ALPHA. Bez tego nie dostanie licencji. Kadrowicze załatwią temat 29 stycznia, pozostali mają czas praktycznie do ostatniego dnia przed startem ligi.
Czytaj także: Karma wraca, dlatego Drabik nie ma co liczyć na pomoc
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a