Lider Eltrox Włókniarza Częstochowa wizytuje w okresie między sezonami gabinety lekarskie niemal tak samo często, jak swoją ulubioną siłownię. Wraz ze schowaniem motocykli do garażu Leon Madsen przebył już kilka interwencji chirurgicznych. Pod nóż dwa razy poszły plecy, raz zoperowano mu kostkę, a jakby tego było mało, na dokładkę Duńczyka nawiedziły kłopoty z kamieniami nerkowymi. W przypadku ostatniej dolegliwości wicemistrz świata przekazał w social mediach, że wprost wył z bólu.
CZYTAJ TAKŻE: Klamka zapadła. Nie jedziesz w kadrze, nie ma cię w Grand Prix
"Był nie do zniesienia" - napisał. - Są zawodnicy, którzy chronią swoją prywatność i nie chwalą się wieloma rzeczami. Leon od lat jest znany z tego, że lubi być w ciągłym kontakcie ze swoimi fanami za pośrednictwem mediów społecznościowych, stąd na bieżąco jesteśmy informowani, co u niego słychać i wiemy nieco więcej - wyjaśnia prezes Michał Świącik.
Szef brązowych medalistów DMP zapewnia, że powodów do zmartwień nie ma i nawet gdyby często nazywanego Robocopem lub Terminatorem Madsena mieli w szpitalu posklejać taśmami, żużlowiec będzie w pełni sił od początku sezonu.
ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców: Gorąca linia Ostafińskiego z Kryjomem. Co ma Pawlicki do Zmarzlika
- Spokojnie, Leon jest człowiekiem, który doskonale dba o siebie i jest zawsze gotowy na tip-top, pod każdym względem. A okres zimowy jest właśnie po to żeby podreperować zdrowie i doprowadzić ciało do jak najlepszej wydajności. Tak naprawdę do "naprawy" zostały już tylko sprawy przyziemne, takie jak usunięcie tych nieszczęsnych kamieni z nerek. W tym celu pojechał do siebie do domu - kontynuuje.
Ciężko wyobrazić sobie żeby Madsen po generalnym remoncie wskoczył na jeszcze wyższy poziom niż ten z 2019 roku. Świącik nie będzie miał na pewno nic przeciwko jeśli najlepsza strzelba ekipy dowodzonej przez Marka Cieślaka przynajmniej powtórzy osiągnięcia i liczby z ubiegłego roku.
CZYTAJ TAKŻE: Szwecja w kryzysie, a jeszcze niedawno byli tańszą wersją PGE Ekstraligi
- Proszę pamiętać, że Madsen błyszczał formą, kiedy jego stan zdrowia właściwie niczym się nie różnił od tego obecnego. Wtedy też cierpiał, a i tak radził sobie genialnie więc o co się bać? - pyta retorycznie prezes Eltrox Włókniarza. - Przecież on niczego nie nabawił się na finiszu sezonu. Jeździł z urazami od dawna i pewne sprawy się nawarstwiły - doprecyzowuje.