Żużel. Bezbarwny Holder i nijaki Kurtz w IM Australii. Czy Apator i Fogo Unia mają powody do niepokoju?

Max Fricke przed kilkunastoma dniami sięgnął po tytuł IM Australii, czym poprawił humory wrocławskich działaczy. Mały ból głowy mogą mieć za to w Toruniu i Lesznie, bo ani Chris Holder ani Brady Kurtz nic szczególnego nie pokazali.

Jakub Czosnyka
Jakub Czosnyka
Chris Holder WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Chris Holder
Indywidualne Mistrzostwa Australii to zawsze taki mały przedsmak tego, co czeka nas w sezonie 2020 na torach w Europie. Oczywiście tamtejsi zawodnicy często nie startują na swoim najlepszym sprzęcie, więc wykorzystują to co mają w kraju na miejscu. Pierwsze wnioski jednak zawsze można wysnuć. Jedni mają powody do optymizmu, a drudzy do lekkiego niepokoju.

Na pewno po serii problemów z Maksymem Drabikiem we Wrocławiu mogą cieszyć się z postawy Maxa Fricke. Żużlowiec obronił tytuł, a zrobił to w niepodważalnym stylu. Ostatni sezon w polskiej lidze był dla niego różny, więc teraz działacze liczą na pewno, że w obliczu ciężkiej sytuacji kadrowej klubu, Australijczyk podniesie swoje wyniki i zaliczy progres. Jego forma prezentowana na australijskich torach dobrze rokuje.

Kibice, i to pewnie nie tylko ci z Torunia, z ciekawością przyglądali się jeździe braci Holderów. Jack w pierwszych dwóch rundach rozkręcał się powoli, ale skończył cykl turniejów z przytupem, co dało mu srebrny medal. W każdym razie jego jazda wyglądała obiecująco. Tego nie można powiedzieć o jego bracie, Chrisie. Oczywiście tragedii nie było, ale wiele biegów z jego udziałem było bez większego wyrazu. Na pewno to nie była jego najlepsza wersja, na którą w Toruniu z niecierpliwością czekają.

ZOBACZ WIDEO #MagazynBezHamulców: Gorąca linia Ostafińskiego z Kryjomem. Co ma Pawlicki do Zmarzlika

Generalnie rozczarował też Brady Kurtz. Zajął dopiero szóste miejsce i przegrał z kolegą z Fogo Unii Leszno, Jaimonem Lidsey'em. Pojawiły się już nawet głosy, że z taką formą to w drużynie mistrzów Polski nie ma czego szukać. Pytając ekspertów ze środowiska słyszymy i takie komentarze, że Jarosław Hampel już zaciera ręce. W końcu to między tymi panami miałaby rozstrzygnąć się rywalizacja o miejsce w składzie leszczyńskiej Unii. W tych wszystkich spekulacjach trzeba być jednak ostrożnym. Kurtz przed rokiem też specjalnie nie błyszczał na swoich rodzimych torach, a w Polsce dawał radę.

Co innego Chris Holder, który przynajmniej w australijskim turnieju wyglądał tak, jak w ostatnich kilkudziesięciu miesiącach, czyli po prostu nijako. W Toruniu muszą wierzyć, że starty w 1. Lidze Żużlowej pozytywnie wpłynął na jazdę byłego mistrza świata. Poza wszystkim warto też zwrócić uwagę na jeszcze jedno nazwisko. To Rohan Tungate. Australijczyk w ostatnim sezonie jeździł bardzo w kratkę, a tymczasem w krajowym championacie wypadł lepiej niż solidnie. W końcu brązowego medalu nikt nie dał mu za darmo. To dobry sygnał dla Orła Łódź, gdzie tego żużlowca spokojnie stać na to, aby być liderem zespołu.

CZYTAJ TAKŻE: Boniek próbuje przekonać Kowalczyka do żużla. Zaprasza go na GP na Narodowy

CZYTAJ WIĘCEJ: Żużel. Tego nie robi się legendom. Nawet Real Madryt odstąpił od pomysłu, który lansują w Gorzowie

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy w Toruniu i Lesznie powinni obawiać się o formę Holdera i Kurtza?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×