Ta bomba wybuchła w grudniu. Wtedy okazało się, że zagrożona jest stabilność finansowa PGG ROW-u Rybnik i drużyna może się wycofać z jazdy w PGE Ekstralidze. Prezes Krzysztof Mrozek niczego głośno nie mówił, ale z naszych informacji wynikało, że sprawa jest poważna. Na tyle poważna, że zainteresowała się nią Ekstraliga Żużlowa i Zespół ds. Licencji dla Klubów. Prezes Mrozek został błyskawicznie wezwany na dywanik i poproszony o złożenie wyjaśnień.
Na początku stycznia Mrozek miał jechać do Warszawy, by stawić się na posiedzeniu zespołu. Ostatecznie wysłał plik dokumentów. Zespół licencyjny zapoznał się z nimi i już wiemy, że PGG ROW może spać spokojnie. W przedstawionych przez prezesa papierach było bowiem jego zapewnienie, że chce startować w PGE Ekstralidze. Były też wyliczenia wskazujące na to, że beniaminkowi nie zabraknie pieniędzy.
Czytaj także: Co różni Janusza Kołodzieja od norweskich biegaczek
Ktoś powie, że to dziwne. Prezes najpierw straszy, że się wycofa, a za chwilę zapewnia, że wszystko jest w porządku. Zwłaszcza że wciąż nie ma wyników kontroli urzędu miasta w klubie. To właśnie w efekcie tej kontroli pojawiła się informacja o możliwości zwrócenia części dotacji za rok 2018. Chodziło o kwotę rzędu miliona złotych. Jednak o ile rybnickiemu klubowi nie udało się załatwić tego tematu, o tyle do przodu poszły sprawy umów sponsorskich. Pozyskano Grupę Famur. Pojawiły się pieniądze, które ewentualnie pozwolą zasypać dziurę.
Bez względu na to, jak zakończy się kontrola miasta w klubie, nie ma zagrożenia, że finanse się posypią. Z grudniowej historii prezes Mrozek wyciągnął wnioski i już teraz chwali się, że w tym roku środki z miasta będą stanowiły około 15 procent całego budżetu.
Czytaj także: Woźniak o strachu i porcelanowej psychice żużlowców
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a