Dlaczego sprawa Drabika ciągnie się tak długo? Czy w polskim żużlu są równi i równiejsi?

WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Maksym Drabik.
WP SportoweFakty / Sebastian Maciejko / Na zdjęciu: Maksym Drabik.

Normalnie zawodnik przyłapany w żużlu na dopingu zostaje odsunięty od startów i zawieszony, w ciągu 5 dni od kontroli. Tymczasem od złamania procedury antydopingowej przez Maksyma Drabika minęły 4 miesiące i nic nie wiemy.

Dzięki temu, że Ekstraliga Żużlowa nawiązała współpracę z POLADA w sezonie 2019 obowiązywała procedura ekspresowego badania próbek. Wszystko po to, by w ciągu 5 dni było wiadomo, czy poddani kontroli zawodnicy są czyści i mogą jechać w następnej kolejce. W przypadku Maksyma Drabika, który 22 września 2019 przyznał się do infuzji dożylnej (jest to złamanie procedury) nic się jednak nie dzieje. Nie ma żadnego tymczasowego zawieszenia, czy innej kary (względnie decyzji, że jej nie będzie), choć minęły 4 miesiące.

Jeden z prezesów klubu PGE Ekstraligi mówi nam, że gdyby w przypadku Drabika zadziałały procedury, to nie mielibyśmy dziś dyskusji o tym, czy zawodnikowi zabrać złoty medal IMŚJ (finał imprezy odbył się tydzień po feralnym dla żużlowca finale PGE Ekstraligi). Poza wszystkim cała ta sytuacja powoduje, iż ma się wrażenie, że w żużlu są równi i równiejsi. Zwłaszcza że przecież Drabik podał wszystko na tacy, bo sam przyznał się do winy.

Czytaj także: Kadra bez tych, co nocą szli na miasto

Michał Rynkowski, dyrektor POLADA tłumaczy nam, że teza o równych i równiejszych to uproszczenie. - Zgodnie z przepisami tylko w przypadku wykrycia substancji nieokreślonych stosuje się obligatoryjne tymczasowe zawieszenie - wyjaśnia Rynkowski. - W przypadku innych naruszeń zawiesza się fakultatywnie - precyzuje i podaje przykład piłkarzy Pogoni Siedlce, którzy dopuścili się tego samego przewinienia co Drabik i zostali zawieszeni, dopiero gdy stało się jasne, że zostaną skazani na karę dyskwalifikacji.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

Jest zresztą przepis (artykuł 7.9 przepisów POLADA, kopia art. 7.9 kodeksu WADA), który jasno stanowi, iż przyznanie się do przyjęcia kroplówki nie jest podstawą do natychmiastowego zawieszenia. W przypadku infuzji nie działa automat, który powoduje zawieszenie w razie wykrycia substancji zabronionych w organizmie.

Pytanie, czy POLADA nie dopuściła się jednak zaniedbań, które powodują, że teraz mamy dyskusję o medalu Drabika w IMŚJ oraz o tym, od kiedy powinna biec jego kara. Czy od 22 września 2019, czy też od dnia posiedzenia panelu dyscyplinarnego (ma się odbyć w połowie lutego 2020)? Dlaczego dopiero w grudniu 2019, trzy miesiące po przyznaniu się zawodnika do winy, cokolwiek ruszyło? Mówi się, że Drabik podał adres, pod którym go nie ma i korespondencja leżała w skrzynce, ale przecież POLADA mogła poinformować też klub.

Czytaj także: Zmarzlik będzie reklamował miasto Gorzów. Dostanie wielką kasę
 
Rynkowski wyjaśnia, iż w przypadku takim, jak ten Drabika, nie ma żadnych ograniczeń czasowych. Przedawnienie jest dopiero po 10 latach od momentu naruszenia przepisów, więc POLADA miała czas. W grudniu udało się pozyskać dodatkowe wyjaśnienia od zawodnika, a teraz nie został on zawieszony, bo wystąpił o wsteczne TUE (wyłączenia terapeutyczne).

Dyrektor antydopingówki mówi też, że w tego typu sprawach nie wolno działać pochopnie. Nie wiadomo, co ma na swoją obronę zawodnik, a skazanie niewinnego sportowca byłoby porażką systemu. Lepiej więc poczekać, ale mieć pewność, niż błyskawicznie zawiesić, a potem tłumaczyć się z ewentualnej wpadki. Jest w tym jakaś logika, aczkolwiek sam zainteresowany straci, jeśli okaże się, że zawinił, a kara zacznie mu biec od lutego 2020. Gdyby to stało się w styczniu miałby już 5 miesięcy kary za sobą.

Źródło artykułu: