Żużel. Co z klubami, które upadły po zeszłym sezonie? Jest nadzieja, że oba szybko wrócą

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: David Bellego na czele
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: David Bellego na czele

W tym roku druga liga będzie składać się z sześciu zespołów. Nie wiadomo, jak wypadnie eksperyment z Wolfe Wittstock, ale w GKSŻ panuje optymizm. W sezonie 2021 rozgrywki mogą wyglądać jeszcze lepiej. Są już pozytywne sygnały z Piły i Krakowa.

Po zakończeniu ubiegłego sezonu mieliśmy sporo obaw o kształt drugiej ligi. Wanda Kraków nie poradziła sobie z problemami finansowymi. Z żużlowej mapy Polski zniknęła także Polonia Piła. Na szczęście nie spełnił się czarny scenariusz. Liga nie będzie kadłubowa, bo do rozgrywek zgłosiła się Stal Rzeszów i Wolfe Wittstock.

Niemcy są obecnie w trakcie spełniania wszystkich wymogów, które wynikają z regulaminu. Na ten moment nikt nie potrafi powiedzieć, jak długo potrwa ich przygoda z polską ligą. Jednoznaczne deklaracje nie padają. - Przed nami rok próby. Konkretne decyzje będą zapadać po sezonie. Wtedy wszystkie zainteresowane strony się określą. Na razie jest za wcześnie na deklaracje - mówi nam Piotr Szymański, przewodniczący GKSŻ.

W centrali liczą, że Niemcy sobie poradzą, a jazda w Polsce okaże się impulsem do dalszego rozwoju. GKSŻ wierzy także, że do gry wrócą kluby z Piły i Krakowa. - Pilanie bardzo chcą szybkiego powrotu. Robią wszystko, żeby tak się stało. Widzimy wielką determinację i będziemy ich wspierać. A co do Krakowa, to mamy pierwsze pozytywne sygnały. Są ludzie zainteresowani stworzeniem nowego klubu - tłumaczy przewodniczący.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

GKSŻ dodaje również, że cały czas jest otwarta na kluby zagraniczne. Wolfe Wittstock nie musi być jedynym takim zespołem na najniższym szczeblu rozgrywek. Jest tylko jeden warunek. - Schemat działania w takich przypadkach zawsze jest taki sam. Najpierw muszą wypowiedzieć się inne kluby. Tak było, kiedy pojawiła się oferta od Wolfe Wittstock. Wszystko odbyło się za wyraźną aprobatą prezesów. GKSŻ nie podejmuje takich decyzji samodzielnie - podkreśla Szymański.

Nieco bardziej skomplikowany jest temat dotyczący ośrodków, których na żużlowej mapie Polski nie ma już od dłuższego czasu. - Świętochłowice i Warszawa to trudne i złożone tematy. Nie będzie łatwo - przyznaje Szymański. - W pierwszym przypadku nie mamy toru. Konieczna jest jego odbudowa i zobaczymy, jak podejdzie do tego tematu nowy prezydent. A stolica to stare problemy. Cały czas brakuje zgody na przekazanie terenu ze starym torem żużlowym na obiekcie Gwardii - podsumowuje przewodniczący GKSŻ.

- Dodam jednak, że kreślenie czarnych scenariuszy nie ma sensu. Co roku niektórzy mówią o czterech klubach i konieczności łączenia lig, a później okazuje się, że wcale nie jest tak źle. Jestem przekonany, że i tym razem będzie podobnie. GKSŻ na pewno będzie wspierać wszystkie ośrodki, które chcą wrócić lub dołączyć do rywalizacji - podsumowuje.

Zobacz także: Zawodnicy truly.work Stali podpuścili prezesa. Jeśli zdobędą złoto, to Grzyb zabierze ich na Route 66

Zobacz także: Frątczak proponuje zmianę, która przewróciłaby cały żużel do góry nogami

Źródło artykułu: