Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Greg Hancock ogłosił koniec kariery i myślę, że w domu honorowego prezesa PZM Andrzeja Witkowskiego strzeliły korki od szampana.
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Myślisz, że Greg podejmując tę na pewno ciężką decyzję, wziął sobie jego słowa do serca?
Ostafiński: Sądzę, że w ogóle nie miało to znaczenia. Czytam sobie jednak podziękowania dla Hancocka i zestawiam je ze stwierdzeniami prezesa PZM o czarnej liście żużlowców i wysyłaniu 50-latków na emeryturę.
Hynek: Módl się, żeby pan Witkowski nie wziął się za wiek emerytalny dziennikarzy. To się chyba jednak prędko nie stanie, bo honorowy prezes PZM ma jeszcze paru starszych żużlowców. Protasiewicz, Holta, strzeżcie się! A co do wpisów pod adresem Hancocka, to ja mu nie podziękowałem, nie mam z nim nawet fotki. Pewnie, że należą mu się pokłony za wspaniałą karierę, ale skoro nie waliłem mu peanów pochwalnych, gdy jeździł, to teraz nie będę się wygłupiał.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Ostafiński: A poszperaj trochę w swojej głowie i powiedz mi, co pisałeś, gdy jeździł? Może o tym, jak przepuszczał Holdera w GP? A może o tym, jak nie doleciał na mecz Sparty w Tarnowie? Przepraszam, tu mu dziękowałeś, bo Unia jest bliska twojemu sercu. A jeszcze mi się przypomniało, jak Hancock jakiś rok temu skarżył się za granicą, tfu w Speedway Star, że przez polskich dziennikarzy nie może znaleźć pracy.
Hynek: No tak, pierwszy i trzeci jak dotąd ostatni tytuł dla Tarnowa to poniekąd zasługa Hancocka. Niezła skuteczność. A co pisałem? Nie pamiętam. Do twojej listy dorzuciłbym jeszcze słynny bieg w lidze szwedzkiej z ręką sprawiedliwości do Nickiego Pedersena. Przyznam szczerze, że dość zgrabnie przebierał nogami, a już wtedy było mu bliżej niż dalej do pięćdziesiątki.
Ostafiński: Widzisz, trochę pogadaliśmy i od razu mi się lepiej zrobiło. Po tych wszystkich wpisach dotyczących Hancocka czekałem aż zaczniemy się do niego modlić. Niektórych ponosiło aż tak bardzo, że dziękowali mu za piękną i widowiskową jazdę. Przyznam, że zdębiałem, bo dla mnie Hancock był raczej torowym nudziarzem.
Hynek: Był, ale to wynikało z jego charakterystyki torowej.
Hynek: Był geniuszem startu i na tym bazował. Jak wyszedł dobrze spod taśmy, można mu było po pierwszym łuku wpisywać 3 punkty w program. Żadnej finezji w tym nie było, choć z drugiej strony był misterem elegancji, bo w płot nie wsadzał, a na torze poruszał się z gracją.
Ostafiński: Technicznie bez zarzutu. Był też mistrzem torowej analizy. Przeszedł po nim raz, drugi i już wiedział, gdzie i jak jechać, żeby po dobrym starcie skutecznie uciekać rywalom. Był nudny, ale niesamowicie skuteczny.
Ostafiński: A co sądzisz o jego uśmiechu?
Hynek: Pijesz, że do tego, że taki typowy amerykański, przyklejony do buzi i nie zawsze szczery?
Ostafinski: Ależ ty jesteś domyślny. Od razu dodam, że nawet jeśli nie był do końca szczery, to na pewno był w 100 procentach profesjonalny. W dobrze pojętym własnym interesie, dla prawidłowego przebiegu kariery, uśmiechał się do wszystkich i dla każdego miał czas. Po Grand Prix z parku maszyn wychodził ostatni.
Ostafiński: Szkoda, że Janowski, dla którego Hancock jest idolem, nie potrafi robić tego tak jak Greg.
Hynek: Ależ zgrabnie przemyciłeś tego Maćka do dyskusji. Jak weźmie przykład z Grega, to ma jeszcze trzydzieści lat na nawrócenie. Ciekawe kto zgarnie mechaników Grega, Rafała Haja, Bogdana Spólnego. To kopalnia wiedzy, warto ją chyba zagospodarować na wyłączność. Maciek byłby dobrym kontynuatorem, ale on chyba zamknął się na interes rodzinny.
Ostafiński: Rafał Haj już był widywany u Janowskiego na Grand Prix.
Ostafiiński: Wracając do Hancocka, to z pewnością zasługuje na podziw z dwóch powodów. Po pierwsze za to, jak się odrodził po zmianie tłumików, bo nie ulega wątpliwości, że przed nią szedł na dno. Za to, że wykorzystał nowe rozwiązania w 100 procentach piątka z plusem. I jeszcze szóstka za długowieczność. Wolę sobie nie wyobrażać, ile wyrzeczeń go to kosztowało.
Hynek: Nieźle się zakonserwował. Nie było widać, że nadgryzł go ząb czasu. Oglądałem biegi, które dały mu pierwszy tytuł oraz te, które złożyły się na ostatni. Od pierwszego do ostatniego tytułu minęło wiele lat, ale w jego jeździe nie było widać żadnej różnicy.
Ostafiński: Siwych włosów pod kaskiem nie widać. Mam tylko nadzieję, że za kilka lat nie będziemy pisać o Hancocku wspomnieniowych tekstów pod hasłem: ostatni z wielkich Amerykanów.
Hynek: Obawiam się, że my nie doczekamy już nowego Grega. Chyba że on sam weźmie się za łowienie perełek. Ewentualnie możemy liczyć na jego synów.
Ostafiński: Wróćmy do teraźniejszości. Co z Rybnikiem?
Hynek: Nic, Hancock miał być wartość dodaną, straszakiem na rywali. Nikt w ROW-ie nie brał na serio Amerykanina przy ustalaniu składu na pierwsze mecze, więc to raczej dla menedżera Świderskiego, czy prezesa Mrozka żadna niespodzianka. Kapcie im z nóg nie spadły.
Ostafiński: O kapciach nie pomyślałem, ale zapytam prezesa, czy mu spadły. Jeśli chodzi o moją opinię, to Rybnikowi z Hancockiem jeżdżącym na poziomie 10 punktów dawałem więcej szans niż drużynie bez Grega. PGG ROW pojedzie bez lidera.
Hynek: Ameryki nie odkryłeś, ale mnie się podoba takie zdroworozsądkowe podejście. Nie napalali się, że ten Hancock będzie i teraz nie są rozczarowani.
Ostafiński: A skąd wiesz, co im w głowach siedziało. Oficjalny przekaz klubu wcale nie musi być prawdziwy. Ja ci zawsze prawdę powiem, ale w sporcie jak w polityce, piękne opakowanie i gładkie słowa.
Czytaj także: Był, jest i będzie jedynym takim. Największe sukcesy Hancocka
Czytaj także: Odchodzi Noriaki Kasai żużla. Tak zapamiętamy Hancocka