Żużel. Na pełnym gazie: Sprawa Drabika powinna być dawno zakończona. Jej przedłużanie szkodzi zawodnikowi (felieton)

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Maksym Drabik

Co ma złamana kość udowa do problemów żołądkowych? O to trzeba by zapytać Maksyma Drabika, który zabrał głos po raz pierwszy od wybuchu afery z jego udziałem. Podobnie jak większość kibiców, ja tej prawniczej mowy nie kupuję.

Trochę to musiało trwać, ale Maksym Drabik w końcu zabrał publicznie głos w związku ze złamaniem przez niego przepisów antydopingowych. Tyle że nie kupuję kompletnie tego tłumaczenia. Oświadczenie zawodnika Betard Sparty Wrocław mnie nie przekonuje.

Choć chyba wypadałoby napisać, że to oświadczenie jego prawnika, bo ze słów w nim użytych jasno wynika, że Drabik tego nie pisał. Jak dla mnie, ten komunikat ukazał się za późno. Cała sprawa z wpadką dopingową Drabika trwa już za długo. Ona powinna być dawno zakończona.

Za chwilę dojdziemy do sytuacji, w której co chwilę ktoś będzie mieć inną wersję wydarzeń. Bo już teraz niektóre fakty się zmieniają. Jeszcze trochę i z krzaków wyskoczy kolejny lekarz, który stwierdzi, że to on dał kroplówkę żużlowcowi, że on nic nie wiedział o przepisach antydopingowych, a Drabik jest niewinny.

ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a

Nie rozumiem też, jak można tłumaczyć problemy żołądkowe wypadkiem z 2016 roku, w którym Drabik złamał kość udową. Co ma jedno do drugiego? Ja też mogę powiedzieć, że przez prawie całą karierę jeździłem z problemami żołądkowymi. Bo miałem wypadek z Romanem Jankowskim na finale IMP, po którym pojawiały się u mnie różne dolegliwości. Jeździłem z tym, nie narzekałem, a wyniki nawet były lepsze niż przed wypadkiem.

To samo tyczy się wstecznego TUE. Przecież nikt nie kwestionuje, że Drabik nie miał prawa po nie sięgnąć. Tyle że trzeba było to zrobić wcześniej, zaraz gdy sprawa wyszła na jaw. POLADA ma pełną rację twierdząc, że żużlowiec zbyt późno poprosił o taki dokument.

Drabik może szukać wytłumaczeń, kombinować, lawirować. To jednak jest bez celu i sensu. Bardzo negatywnie podchodzę do jakichkolwiek oszustw dopingowych, tak samo jak do wszelkiego kombinatorstwa. I kibice również. Przecież oni mają swoją logikę.

Możemy tu dojść jednego wniosku. To Betard Sparcie najbardziej zależy na przeciąganiu całej sprawy, wybieleniu żużlowca. Ten zespół bez Drabika będzie skazany na walkę o utrzymanie w PGE Ekstralidze. Przecież mówimy o liderze, podstawowym zawodniku. Nie da się go zastąpić i we Wrocławiu wiedzą, że jakiekolwiek zawieszenie Drabika to ogromna strata dla drużyny.

Działaczom z Wrocławia podpowiem, że można było sprawę rozegrać inaczej. Szybciej, sprawniej, bez przeciągania jej w czasie. Wystarczyło się przyznać do błędu, posypać głowę popiołem. Przecież, gdy mamy jakiekolwiek procesy i sprawy sądowe, to zawsze przy przewinieniach bierze się pod uwagę przyznanie do winy, skruchę. Tutaj tego nie ma.

Być może, gdyby działacze z Wrocławia inaczej pokierowali temat, Drabik miałby już orzeczoną karę, która biegłaby i zawodnik wróciłby do ligi na pewnym etapie sezonu 2020. Teraz rośnie ryzyko, że decyzja o ewentualnej karze zapadnie za pięć dwunasta, przez co Drabik może stracić nawet cały rok.

Jan Krzystyniak

Czytaj także:
ROW nie ma dużego wyboru, jeśli chodzi o nowego trenera
Jennie Hancock zabrała głos ws. decyzji męża

Źródło artykułu: