[b][tag=71534]
Jakub Czosnyka[/tag] (WP SportoweFakty): Porozmawiajmy o I-ligowym żużlu, gdzie jeździ bliska panu sercu Unia Tarnów. Czy Apator Toruń jest skazany na awans?[/b]
Zbigniew Rozkrut, były prezes Unii Tarnów: Patrząc na skład, możliwości finansowe tego klubu, stadion, kibiców oraz współpracę z miastem, to wszystko za tym przemawia. Apator nie ma innego wyjścia niż tylko awansować.
No tak, ale w sporcie nigdy nic nie ma pewnego. Poza tym Apator będzie pod dużą presją.
Presja nie jest aż tak negatywnym zjawiskiem. W niektórych sytuacjach rzeczywiście przeszkadza, ale może też pomóc. Nie mówimy o jednym biegu, od którego wszystko zależy, ale o całym sezonie, podczas którego można się wykazać.
ZOBACZ WIDEO: Orlen szuka następców Kubicy. Umowa z Alfą gwarantuje młodym Polakom szkolenie
Czyli tylko kataklizm może zabrać im awans do PGE Ekstraligi?
Z tym kataklizmem to jest trochę racji. Czasami o wszystkim decyduje kontuzja czy ułamek sekundy. Takich przykładów mieliśmy już wiele. Można wymienić nawet Unię Tarnów, która nie raz miała takiego pecha.
A widzi pan jakiegoś godnego rywala dla Apatora?
Zastanawia mnie Orzeł Łódź. Tam jest dobry klimat dla żużla oraz dobra atmosfera wokół klubu, kibiców i miasta. Mają możliwości, żeby powalczyć. Do tego dorzuciłbym jeszcze Gniezno i Ostrów. Te cztery drużyny widzę w topie. Niestety, nie uwzględniam w tym gronie Unię Tarnów. I to nie w związku z poziomem sportowym.
Ubiegł pan moje pytanie, bo chciałem spytać, gdzie widzi pan w tym wszystkim tarnowską Unię. Rozumiem, że pan optymistą nie jest.
Nieszczególnie. Ale ja bardziej obawiam się o losy żużla w Tarnowie mówiąc ogólnie. To co dzieje się od 3-4 lat nie napawa optymizmem. Zmierza to ku czarnego scenariuszowi. Martwi mnie temat Grupy Azoty, bo przecież największy partner klubu nie ma obowiązku wspierać Unię w nieskończoność. Obecnie firma zaangażowana jest w sponsoring wielu innych klubów, więc w końcu mogą dojść do wniosku, że będą inwestować w drużyny, które są dla nich obecnie lepszą reklamą. O to się obawiam.
Ale z drugiej strony Grupa Azoty zawsze była z tarnowskim żużlem. Zakładam, że gdyby się wycofali, to ze strony miejscowego środowiska posypałyby się gromy.
Zgadzam się, ale z jednym zastrzeżeniem. Tarnowskie Azoty zawsze były z żużlem, ale wtedy zarząd złożony był z miejscowych ludzi. W tej chwili jest to korporacja, którą zarządzają ludzie niekoniecznie z Tarnowa i niekoniecznie związani z żużlem. Zresztą zobaczmy, jak wygląda współpraca Grupy Azoty z miastem. Ja jej w ogóle nie widzę. Dawniej wyglądało to zupełnie inaczej.
No właśnie. A nie ma pan wrażenia, że Unia Tarnów stała się ofiarą wojenki politycznej pomiędzy Grupą Azoty a miastem Tarnów?
Nie określałbym to mianem wojenki. Do tego jeszcze trochę daleko. Obserwując to z boku, widzę, że każdy ciągnie w swoją stronę. Zauważmy, że szefem Grupy Azoty jest człowiek zupełnie niezwiązany z miastem, a jego rolą jest dbać o interesy firmy, a nie tarnowskiej społeczności. To już nie wygląda tak, jak kilka lat temu. Taka jest kolej rzecz. To niebezpieczna sytuacja dla żużla.
Ale powiem panu jeszcze jedną rzecz. Zobaczmy, ile tych kibiców przychodzi obecnie na mecze. Ja już nie oczekuję, żeby nawiązywać do najlepszych lat, ale frekwencja z roku na rok coraz bardziej spada. Obecnie na mecze przychodzi 3 tysiące widzów. To jest nieszczęście dla klubu. Jak sponsor to zobaczy, to zaraz zada sobie pytanie, czy jest sens dawać na klub tyle milionów złotych.
Wspomniał pan o frekwencji. To ja się nie zdziwię, jeśli w tym roku będzie jeszcze gorzej.
Na to wskazuje logika. Biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy wiedzą, że drużyna awansować nie może, to odbiega to od rywalizacji sportowej. Kibice chcą wygranych, awansów i tytułów. Tego w Tarnowie nie będzie, więc nie dziwmy się, że nie będzie kibiców.
Przebudowa stadionu to obecnie największy problem żużlowej Unii?
Nie do końca. Uważam, że na całokształt składają się takie czynniki, jak miasto, sponsorzy czy kibice. Powiem panu jedno. Drużyna jako tako jest w porządku. To jest moje osobiste odczucie, ale jestem z grona tych kibiców, którzy chcą wspierać własną drużynę. A taką nie nazwałbym zespół złożony z samych najemników. Jest tylko Koza i dwóch juniorów. Nie bardzo mi się podoba taka polityka.
Pan dotyka problemu wychowanków. A ostatnio głośno było o kontrakcie młodego talentu wychowanego w szkółce Janusza Kołodzieja, który podpisał kontrakt z Włókniarzem Częstochowa.
Jeżeli zrywa się wszelkie stosunki z najlepszym żużlowcem w historii tarnowskiego klubu, to trudno to zrozumieć. Nie tylko mi, ale i kibicom. To jest rzecz mało spotykana w sporcie. Mówię tutaj z przesadą, ale klub powinien Kołodzieja na kolanach prosić, żeby jeździć w Tarnowie. Oczywiście on tego w obecnych warunkach nie zrobi, ale to co zrobiono z tym zawodnikiem, to dla mnie jest to skandal.
W innych klubach też rozstawano się z wychowankami, ale odbywało się to w cywilizowanych warunkach. Ostatnie przykłady to Miedziński czy Przedpełski z Torunia.
Tam nie było wrogości. Nawet jak Miedziński jeździł przeciwko Apatorowi, to wszyscy się szanowali. Nie chcę mówić brzydkich słów, ani stawiać sprawy na ostro, ale to co się wydarzyło w Tarnowie jest niezrozumiałą sytuacją. Dla kibica to sytuacja niedopuszczalna.
CZYTAJ TAKŻE: Żużel. Mistrzostwo we Włókniarzu to słowo zakazane. Michał Świącik ostrożny w typowaniach
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Żużel. Eksperci komentują angaż Lecha Kędziory. Czy PGG ROW zrobi z niego kozła ofiarnego?