[tag=869]
Lokomotiv Daugavpils[/tag] od kilku lat słynie z "produkcji" klasowych zawodników. Lista jest długa. To w tej drużynie skrzydła rozwijali Grigorij i Artiom Łaguta, Maksim Bogdanow czy Andrzej Lebiediew. Wszystkich tych żużlowców Łotysze finalnie tracili, ale nie można stawiać im tego jako zarzut. Sportowo ten zespół nic więcej ugrać nie może, bo przecież drzwi do PGE Ekstraligi są przed nimi zamknięte. Pozostaje im jazda na zapleczu i walka, aby niżej po prostu nie spaść.
- Klub jest wypłacalny, ale nie jesteśmy atrakcyjni, ponieważ nie mamy możliwości awansu - mówił niedawno na naszych łamach trener Nikołaj Kokin. I w zasadzie te słowa mogą posłużyć za najlepsze podsumowanie mało komfortowej sytuacji, w jakiej znajduje się zespół z Daugavpils.
I dlatego też tym razem nasza lista wstydu będzie miała nieco inny wymiar, bo przecież trudno krytykować klub za coś, na co nie mają kompletnie wpływu. Ktoś mógłby powiedzieć, że zabrakło skutecznego lobby, aby jednak jakoś powalczyć o PGE Ekstraligę. Łotysze wygrali I ligę w latach 2015 i 2016, więc argumenty mieli mocne. Do tego całkiem niezła frekwencja na meczach i stadion, który nie wymagał jakichś wielkich inwestycji.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kuriozalna sytuacja na meczu rezerw Realu. Bezmyślne zachowanie Rodrygo
Sęk jednak w tym, że władze polskiego żużla od początku były stanowcze i nie zamierzały zmieniać swojego stanowiska, które brzmiało mniej więcej tak: Lokomotiv może jeździć w polskiej lidze, ale w PGE Ekstralidze chcemy tylko drużyny z Polski. Chyba tylko notoryczne wygrywanie rozgrywek I ligi mogło wpłynąć na zmianę tej decyzji. A po latach sukcesów, które sportowo lepiej już nie mogły zostać skonsumowane, naturalnym stało się, że przyjdą lata posuchy.
I chyba właśnie Łotysze wchodzą w ten okres. Ich tegoroczny skład na papierze wygląda najsłabiej, a eksperci jednym tchem wymieniają tę drużynę do spadku. Oczywiście to nic pewnego, bo Lokomotiv już nie raz i nie dwa pokazywał, że potrafi zaskakiwać. Przede wszystkim na własnym torze, na którym zespoły przyjezdne często mają duże kłopoty.
A na koniec, pół żartem pół serio, można by wspomnieć o pamiętnym finale I ligi w sezonie 2015 pomiędzy zespołem z Daugavpils a Arged Malesą TŻ Ostrovią. Wówczas doszło do skandalu z trenerem Markiem Cieślakiem w roli głównej. Szkoleniowiec miał być pod wpływem alkoholu, ale lepiej poinformowani twierdzili, że mocne trunki spożywał w towarzystwie trenera Łotyszy Nikołaja Kokina. Po całej akcji został niesmak, a Cieślak musiał się gęsto tłumaczyć.
CZYTAJ TAKŻE: Żużel. Leon Madsen w dobrej formie i humorze. "Nic nie robiłem, tylko leżałem"
CZYTAJ WIĘCEJ: Żużel. Koronawirus i kuriozalna prośba ministerstwa zdrowia do PZM. Związek to nie stacja epidemiologiczna