Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Wyobraża pan sobie, że w 2020 ligi żużlowej nie będzie?
Michał Świącik, prezes Eltrox Włókniarza Częstochowa: Na tę chwilę nie wyobrażam sobie, choć pytanie rozumiem.
A na czym opiera pan swój optymizm. Mamy przecież w Polsce koronawirusa. On dopiero się rozkręca, a wiemy przecież, jak to w innych krajach wygląda.
Mój optymizm bierze się, stąd, że władza, Bogu dzięki, podjęła jakieś kroki, zadziałała prewencyjnie. Mam rodzinę i znajomych we Włoszech. Oni bardzo dobrze wypowiadają się o tym, jak Polska reaguje na koronawirusa, że rząd stara się zapobiegać.
Proszę powiedzieć coś więcej o tym, co dzieje się z pańskimi bliskimi we Włoszech?
Martwię się o nich, bo tam niemal całe życie zostało zablokowane. Oni nie są w kwarantannie, ale wszystkie miejsca, gdzie mogą tworzyć się większe skupiska, zostały zamknięte.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Słuchałem rozmowy redaktor Moniki Olejnik z marszałkiem Tomaszem Grodzkim. On potwierdził to, co kiedyś pan napisał na Facebooku, że problem włoski, gdzie jest najwięcej ofiar, to efekt tego, że tam mieszka dużo Chińczyków, że wielu z nich pracuje w domach starców. Oni wrócili z Wuhan, czy innych miejsc i zarazili Włochów.
Chińczycy są we Włoszech od 15 lat. Pamiętam, że jak przyjeżdżali, to Włosi byli wściekli. Chińczycy kupowali domy, tworzyli tam całe osiedla. I faktycznie stamtąd przyszedł koronawirus. Natomiast w opiekę nad emerytami nie uwierzę. Tam przyjeżdżali bogaci Chińczycy. Znam temat, bo moja mama tam mieszkała.
Wróćmy do nas. Liga w czerwcu to realny termin?
Nie wiem. Na razie cieszę się, że rząd coś robi, że jest prewencja, bo zdrowie i życie jest najważniejsze. Dopiero w następnej kolejności można myśleć o sporcie. Teraz martwmy się o siebie, o swoje rodziny, a potem myślmy o sporcie, kulturze i sztuce. Teraz mamy zakaz organizowania imprez masowych do odwołania. Piłkarska ekstraklasa gra bez ludzi.
Wyobraża pan sobie żużel bez kibiców? Piłka od biedy może sobie pozwolić, bo tam wpływy do budżetu z dnia meczu nie stanowią tak wielkiego procenta, jak w żużlu.
Wiem. Natomiast chcę powiedzieć, że my szykujemy się tak, jakbyśmy mieli jechać. Będziemy chcieli pojechać sparingi, potrenować. Nie wiemy, co się wydarzy za tydzień, czy za dwa. Musimy być jednak gotowi, bo jak ktoś za dwa tygodnie powie, że liga będzie, to wtedy straconego czasu nie nadrobimy. Chcę brać pod uwagę wariant optymistyczny.
A nie uważa pan, że powinno się już dziś ustalić pewne zasady. Na przykład co w sytuacji, gdy braknie czasu na play-off?
Myślę, że na wszelkie pytania odpowiemy sobie 16 marca na spotkaniu prezesów PGE Ekstraligi. W międzyczasie zobaczymy, co zrobi rząd, jak się rozwinie sytuacja, poznamy też pewnie stanowisko telewizji, bo przecież liga jest do czegoś zobowiązana umowami. Play-off jest w kontrakcie z Canal Plus.
A kiedy, pana zdaniem, musiałaby ruszyć liga, żeby dało się odjechać cały sezon.
W czarnym scenariuszu mówi się o dwóch miesiącach opóźnienia i myślę, że to jest maksimum, które moglibyśmy przyjąć. Trzy lata temu, ze względu na pogodę straciliśmy miesiąc. Jeśli w związku z nadzwyczajną sytuacją stracimy dwa, to powinniśmy sobie poradzić. Lipiec jest luźny, w razie czego można też myśleć o październiku. Na pewno nie pojedziemy przy pustych trybunach, bo to, co robimy, robimy dla kibiców. Jeśli w kwietniu będzie zakaz imprez masowych, to pewnie zaczniemy przekładać, licząc na zrozumienie fanów i na to, że przyjdą do nas w innym terminie.
Czy ludzie przychodzili do pana, żeby klub zwrócił im za karnety?
Takich sytuacji nie było.
A wypłacił pan pieniądze kontraktowe na przygotowanie do sezonu, bo w PZM słychać głosy, że może lepiej się z tym wstrzymać.
Kontrakty to moja słodka tajemnica. Powiem tylko, że moi zawodnicy są zadowoleni i doceniają to, co dla nich robię. Jesteśmy przez nich szanowani.
Liczy się pan jednak z tym, że może trzeba będzie kontrakty renegocjować.
To się dopiero okaże. Mądrzejsi będziemy za miesiąc. Gdyby się okazało, że koronawirus odbije się na ekonomice, to myślę, że wszyscy prezesi będą się musieli wspólnie zastanowić, co z tym zrobić. Na ten moment nie zakładamy takiego scenariusza, bo trzeba zachować zdrowy rozsądek. Jak się okaże, że pojedziemy cały sezon, to żadnej renegocjacji nie będzie.
Kluby żyją z kibiców, więc myślę, że istotne będzie to, czy oni przyjdą w innym terminie.
Jeden z prezesów zadzwonił do mnie, że przełożenie na wakacje wcale nie musi okazać się takie złe. Ludzie z powodu epidemii raczej ograniczą zagraniczne wyjazdy, więc jest szansa, że znajdą czas na żużel. Jak trzy lata temu mieliśmy poślizg ze startem ligi, to kibice byli zadowoleni, bo aura w kwietniu była kiepska. Rok temu jechaliśmy w Grudziądzu przy zerowej temperaturze i to też nie było fajne.
A sponsorzy jak reagują na koronawirusa?
Na razie jest spokój, są z nami na dobre i na złe. Pamiętajmy, że sponsor kupuje reklamę na określoną liczbę spotkań i jeśli finalnie je dostanie, problemu nie ma. Zmiana terminu nie ma tu znaczenia.
Żużel to sport uprawiany przez ludzi będących ciągle w trasie. Dziś każda podróż to ryzyko. Wystarczy, że ktoś poleci jednym samolotem z zarażoną osobą i może trafić do kwarantanny. A z nim cała drużyna. Co wtedy?
Też się nad tym zastanawiałem. Myślę, że to kolejny dobry temat do dyskusji na 16 marca. Niebezpieczeństwo, że ktoś, lecąc do Władywostoku, czy innego miejsca, zostanie zarażony, jest ogromne.
A jak leci do Las Vegas?
Zacząłem czytać, ale jeszcze nie skończyłem. Zresztą nie będę komentował lotu Janowskiego i Pawlickiego, bo to nie moi zawodnicy.
A pana zawodnicy zachowują środki ostrożności?
Tak, muszę powiedzieć, że zachowują się rozsądnie. Mam poukładanych żużlowców, na których mogę polegać.
Czytaj także:
Trzeba przekładać ligę na czerwiec i założyć wariant bez play-off
Hat-trick Kownackiego: Nie zarzekajmy się, że liga ruszy w czerwcu