Władysław Komarnicki, były prezes Stali Gorzów, a obecnie senator i żużlowy ekspert. W lipcu skończy 75 lat, więc doskonale rozumie, że z koronawirusem nie ma żartów. - Mam świadomość ryzyka, więc zamknąłem się w domu i nigdzie się nie ruszam - mówi. - Kiedy ostatnio pojechałem do Senatu, to w domu była mała awantura. Mocno podpadłem rodzinie. Wtedy nie miałem jednak wyjścia - dodaje Komarnicki. W grupie ryzyka są także inni nasi eksperci - Jan Krzystyniak czy Marian Maślanka.
69 lat ma Marek Cieślak. Trener kadry i Eltrox Włókniarza Częstochowa jest jednak w znakomitej formie. Jego rowerowe wyprawy są znane w całej Polsce. Znakomitej kondycji zazdrości mu wielu zawodników, którzy podczas wspólnych przejażdżek mają problem, by dotrzymać mu kroku. Cieślak, choć czuje się znakomicie, to stosuje się do wszystkich zaleceń.
- Jestem zdrowy, organizm mam wyćwiczony. Jak na swój wiek trzymam się dobrze, dużo trenuję i odpoczywam. Wychodzę pojeździć na rowerze, ale robię to sam, ludzi unikam. Bardziej niż o siebie boję się o mamę, która ma 92 lata. Leży w domu, ale przychodzą do niej pielęgniarki z hospicjum, więc rożnie może być. To spędza mi sen z powiek. Ktoś coś przyniesie i może być kłopot - tłumaczy.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
O trzy lata od Marka Cieślaka młodszy jest Zenon Plech, wicemistrz świata na żużlu z 1979 roku, ale on musi uważać zdecydowanie bardziej. - Martwię się o tatę każdego dnia. Jest w grupie największego ryzyka. Codziennie do niego dzwonię. Lekko nie jest, bo nie może zamknąć się w domu. W poniedziałek, środę i piątek ma dializy. Jeździ do szpitala. Poza tym tata jest przewlekle chory. Miał zawał, jest cukrzykiem. Trochę tego wszystko jest. Cały czas proszę niebiosa, żeby wszystko było "okej" - mówi nam Krystian Plech, syn Zenona i znany żużlowy menedżer.
Uważać muszą także inni trenerzy - Roman Jankowski, Andrzej Huszcza i Lech Kędziora. - Wróciłem w zeszłym tygodniu do Gdańska i nie wychodzę w ogóle z domu. Wiem, że w moim wieku nie ma żartów, a chciałbym jeszcze coś w żużlu zrobić - mówi nam szkoleniowiec ROW-u Rybnik.
W grupie ryzyka jest także jeden z najbardziej charyzmatycznych działaczy w polskim żużlu Witold Skrzydlewski. W jego przypadku zamknięcie się w domu nie wchodzi jednak w grę. Główny sponsor Orła Łódź walczy o przetrwanie firmy. - Byłem na jednej budowie, a muszę pojechać na jeszcze jedną. Przy okazji kupię obiad jednemu z naszych pracowników, który choruje. Wprawdzie nie na koronawirusa, ale trzeba mu pomóc - mówi nam Skrzydlewski.
- Nie mogę zrobić sobie przerwy. Moja firma musi przetrwać. A czy przetrwam ja jako Skrzydlewski? W moim wieku i z moimi schorzeniami to jest totolotek. Albo skreślę szóstkę, albo będzie problem - dodaje. - Martwię się o tatę, bo on nie ma możliwości, żeby nie wyjść z domu. Proszę go, żeby dbał o siebie i stosował się do wszystkich zaleceń. Nie próbuję go nawet namawiać, żeby teraz odpuścił. Znam go i wiem, że będzie walczył do końca. Gra jest poważna, bo idzie o utrzymanie firmy - opowiada nam jego córka Joanna Skrzydlewska, obecnie wiceprezydent Łodzi.
Jeśli chodzi o innych działaczy, to ostrożni muszą być między innymi Andrzej Rusko i Krystyna Kloc z Betard Sparty, były prezes Unii Leszno Józef Dworakowski, szef gdańskiego Wybrzeża Tadeusz Zdunek, a także prezes honorowy Polskiego Związku Motorowego Andrzej Witkowski.
Żartów nie ma także u Tomasza Golloba, który od wypadku na crossie w kwietniu 2017 roku porusza się na wózku. Uszkodzenie rdzenia spowodowało nawracające się problemy urologiczne. Co rusz ciało Golloba atakują bakterie. Pod koniec lutego trafił przez to do szpitala.
- Ze szpitala zostałem wypisany, bo sytuacja się odrobinę poprawiła i już nie jest kryzysowa. Muszę jednak na siebie bardzo uważać. Szczególnie teraz, kiedy zaatakował koronawirus. Zrobiliśmy jednak zapasy i siedzimy w domu. Staram się ograniczać kontakty, bo wiadomo, że nie mogę mieć żadnej styczności z osobami zarażonymi. Moi bliscy bardzo na siebie uważają, także dlatego, żebym ja miał lepszą ochronę - tłumaczy mistrz świata. A dodajmy, że jeszcze mocniej musi pilnować się jego ojciec Władysław, który w maju skończy 83 lata, a także pierwszy polski mistrz świata Jerzy Szczakiel (71 lat).
Zobacz także:
Tomasz Gollob zrobił zapasy i zamknął się w domu
Komarnicki: Nie będzie drugich Włoch