Epidemia koronawirusa to szczególnie trudny czas dla osób z obniżoną odpornością. Do tej grupy zalicza się nasz żużlowy mistrz Tomasz Gollob, który od wypadku na crossie w kwietniu 2017 roku porusza się na wózku. Uszkodzenie rdzenie spowodowało nawracające się problemy urologiczne. Co rusz ciało Golloba atakują bakterie. Pod koniec lutego trafił przez to do szpitala. Kilka dni temu wyszedł, ale to nie znaczy, że jest dobrze.
- Te bakterie wciąż we mnie siedzą, a ja z nimi walczę - mówi nam Gollob. - To się nie zatrzymuje. Ze szpitala zostałem wypisany, bo sytuacja się odrobinę poprawiła i już nie jest kryzysowa. Muszę jednak na siebie bardzo uważać. Szczególnie teraz, kiedy zaatakował koronawirus. Zrobiliśmy jednak zapasy i siedzimy w domu. Staram się ograniczać kontakty, bo wiadomo, że nie mogę mieć żadnej styczności z osobami zarażonymi. Moi bliscy bardzo na siebie uważają, także dlatego, żebym ja miał lepszą ochronę.
- Nie wiem, czy dla mnie nie byłoby lepiej, gdybym dalej leżał w szpitalu - kontynuuje Tomasz. - Jednak szpital wojskowy został zamknięty dla cywili, więc muszę sobie z tym jakoś poradzić. To jest na pewno trudny czas dla nas wszystkich. Zwłaszcza że pewnie nie zrobimy tego, co Chińczycy i nie wybudujemy nagle wielkiej liczby szpitali. Dlatego dobrze się stało, że każą nam siedzieć w domach i wychodzić tylko w razie nagłej potrzeby. Wierzę, że to nas ochroni.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Z racji swojego stanu zdrowia nie oglądam na własne oczy tego, co dzieje się w kraju po ostatnich decyzjach rządu, ale wiem, że epidemia narobiła niezłego spustoszenia. W sklepach nagle zaczyna brakować pewnych produktów. To skłania mnie do wniosku, że w obecnych czasach nie trzeba wojny, żeby zdezorganizować życie ludzi. Mam tylko nadzieję, że ten chaos minie, że to się uspokoi - komentuje nasz mistrz.
Epidemia zaczęła się w Chinach, gdzie 2 lata temu Tomasz próbował się leczyć akupunkturą. - Tyle że ja byłem w Nanning, a Wuhan jest w zupełnie innym miejscu. Cóż można powiedzieć, poza tym, że coś się Chińczykom, pewnie przypadkowo, wymknęło i myślę sobie, że teraz powinni innym pomóc. U nich sytuacja powoli się stabilizuje, a to oznacza, że jest jakiś sposób na zatrzymanie tej spirali.
Gollob uważa, że w czasach zarazy sport, także jego ukochany żużel, zszedł na dalszy plan. - Nie ma sensu robić tej ligi na siłę. Zwłaszcza że żużel bez kibiców nie ma sensu. Także ze względów ekonomicznych. Trzeba czekać na stabilizację i wtedy pojechać. Musimy być cierpliwi - kończy Tomasz.
Czytaj także:
Senator z Falubazu atakuje premiera i LOT
Prezes PGE Ekstraligi: Wirus zaatakuje budżety klubów