Oczywiście w takim przypadku bardzo mocno ucierpiałyby kluby, które swoje składy w głównej mierze oparły na zawodnikach zagranicznych. Jednym z nich jest Eltrox Włókniarz Częstochowa, gdzie postawiono na trzech mocnych liderów - Leona Madsena, Fredrika Lindgrena i Jasona Doyle'a.
Z pierwszym z nich nie byłoby żadnego problemu, bo od kilku lat mieszka w Wejherowie i na co dzień przebywa wraz z rodziną na terytorium Polski. Lindgren obecnie mieszka w Hiszpanii, ale poza jazdą w lidze polskiej i Grand Prix nie ma żadnych innych zobowiązań, więc teoretycznie mógłby zostać w naszym kraju "skoszarowany". Podobnie Rune Holta.
Najgorzej wygląda sytuacja Jasona Doyle'a, który w trakcie sezonu zamieszkuje w Anglii. Australijczyk poza PGE Ekstraligą zdecydował się także na starty w ligach angielskiej, szwedzkiej i duńskiej. Czeka go więc sporo podróży.
Na razie szefostwo Włókniarza zachowuje spokój. - W najbardziej skrajnym, najczarniejszym scenariuszu, który zakładałby dłuższe zakazy opuszczania krajów, taki plan mógłby zostać wdrożony, ale o tym na razie nie mówimy - tłumaczy nam Michał Świącik, prezes częstochowskiego klubu. - Ekstraliga szuka różnych opcji i pierwszeństwo mają inne rozwiązania - dodaje.
- Na tę chwilę ciężko jest nam sobie wyobrazić jazdę bez Jasona Doyle'a - uzupełnia sternik Lwów. Wyjaśnia przy tym, że prowadzony przez niego klub, jak i drużyna, są dobrze przygotowani do sezonu, jednak w tej chwili wynik sportowy schodzi na plan dalszy. Jak podkreśla, przede wszystkim liczy się zdrowie i bezpieczeństwo wszystkich wokół.
Czytaj również:
- Kwietniowe mecze PGE Ekstraligi odwołane. Start sezonu znów przesunięty
- Bohaterowie czasu zarazy: Tomasz Orwat
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"