To tylko grypa - powtarzali niektórzy, gdy pierwsze przypadki koronawirusa pojawiały się w Europie. Wtedy wielu osobom wydawało się, że choroba szybko przeminie i nie będzie siać takiego spustoszenia, jak to miało miejsce w chińskim Wuhan.
Gdy kolejne państwa zaczęły stawiać na izolację i zamykały granice, część żużlowców pukała się w czoło. O ironio, szybko do Wielkiej Brytanii na trening Sheffield Tigers spieszył Nicki Pedersen i po kilkunastu dniach okazało się, że były mistrz świata jest pierwszym zarażonym żużlowcem w środowisku. Najprawdopodobniej do zarażenia doszło właśnie podczas podróży na Wyspy.
Opamiętał się za to Nicolai Klindt. Duńczyk początkowo sporo tweetował na temat tego, że koronawirus nie stanowi zagrożenia. Wpisy te ciągle można znaleźć na profilu zawodnika Arged Malesa TŻ Ostrovii. Za przykład niech posłuży ten, w którym porównywał on liczbę zgonów we Włoszech do ogólnej populacji tego kraju. Nie przeszkodziło mu to jednak, by kilka dni później mięć spore pretensje o mediów o to, że dokonały nadinterpretacji jego słów.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Klindt twierdzi, że jego początkowa reakcja była wywołana paniką mediów. Cóż, pozostaje jedynie spuścić zasłonę milczenia i cieszyć z tego, że Klindt w odpowiednim momencie poszedł po rozum do głowy i zmienił swoje podejście do groźnej choroby.
Inaczej jest z Nicklasem Porsingiem. To właśnie on dziękował Chińczykom za 14-dniowy okres kwarantanny i prosił, by zaczęli "wkładać kurczaki zamiast nietoperzy do swoich zup". "Chińczycy twierdzą, że zastopowali rozprzestrzenianie się koronawirusa. Czy ktokolwiek w to wierzy?" - dodał Porsing we wpisie datowanym na 22 marca.
Jeszcze wcześniej zaatakował Unię Europejską. "Unia pokazała swoje prawdziwe oblicze w chwili kryzysu spowodowanego koronawirusem. Potrafi jedynie wyciągać pieniądze od państw i jest całkowicie bezużyteczna, gdy zjednoczenie narodów naprawdę powinno mieć znaczenie" - napisał Porsing.
Zawodnik II-ligowego SpecHouse PSŻ-u Poznań zorganizował też krótką serię pytań i odpowiedzi na swoim Instagramie (tzw. Q&A), gdzie poruszono temat koronawirusa. Jego odpowiedź? Grafika, na której można było znaleźć obok siebie węża, nietoperza i parę innych egzotycznych zwierząt". To wszystko było podsumowane garnkiem i ogromną chochlą z dopiskiem "mniam".
Tego typu reakcje pokazują, że nie wszyscy żużlowcy mają świadomość tego, że są osobami publicznymi. Social media pozwoliły zmniejszyć dystans między zawodnikiem a kibicem, ale też trzeba mieć świadomość pewnych działań. Mowa o tzw. społecznej odpowiedzialności sportowca. Jeśli fani czytają wpisy swojego idola, na których sprowadza on koronawirus do żartu, to później nie powinno dziwić, że wielu z nich nie stosuje się do kwarantanny i zasady #zostańwdomu.
Najlepszym dowodem tego niech będzie wpis Darcy'ego Warda. Na jego koncie na Twitterze możemy znaleźć taki komunikat: Chiny stworzyły wirus w laboratorium. Został wypuszczony celowo lub przypadkowo. Tak czy inaczej, Chiny kłamały, a ludzie umierali. Teraz sprzedają reszcie świata pomoc medyczną. Oni powinni płacić za skutki koronawirusa, a nie czerpać z tego zyski. Chiny są czystym złem.
Teraz wystarczy sobie wyobrazić, jaka awantura powstałaby na świecie, gdyby taki wpis podał dalej jeden z czołowych piłkarzy świata. Część z nich, nawet jeśli ma podobne zdanie, ma świadomość niepublikowania tego typu treści w social mediach. Żużlowcy, jak widać, niekoniecznie.
Czytaj także:
Daniel Bewley myśli o tytule IMŚJ
Zapanowała moda na wirtualną rywalizację w czasach koronawirusa