Wojciech Załuski, urodzony w 1963 roku, jest jednym z najlepszych wychowanków opolskiego Kolejarza w historii. Jazdy na żużlu uczył się wraz z Andrzejem Hawrylukiem czy Piotrem Żyto. Jego kariera trwała długo, bo ponad dwadzieścia sezonów. To sprawia, że można go zaliczyć do legend żużla w Opolu, wraz z Jerzym Szczakielem, Leonardem Rabą czy Zygfrydem Friedkiem.
Załuski wyróżniał się już jako junior. Udowodnił to w finale Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski w 1984 roku. Na tarnowskim torze pokonał wówczas Adama Pawliczka (ROW Rybnik) czy Piotra Tomaszewskiego (Falubaz Zielona Góra).
W Opolu przychodziła zmiana pokoleniowa. Karierę skończył Raba, a Załuski w drugiej połowie lat osiemdziesiątych wyrósł na gwiazdę Kolejarza. Opolanie w tamtym czasie balansowali między pierwszą a drugą ligą. Po raz ostatni w najwyższej klasie rozgrywkowej ścigali się w 1988 roku. Od tamtego czasu klub stara się, by znów jeździć z najlepszymi.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Jason Crump
W 1989 roku, Załuski walczył z drużyną o awans do pierwszej ligi. Nie wystąpił w kilku spotkaniach. Był nie tylko gwiazdą całej drugiej ligi, ale walczył jak równy z równym z pierwszoligowcami. Udowodnił to wygrywając Złoty Kask. Tam w pokonanym polu zostawił Andrzeja Huszczę i Janusza Stachyrę. Załuski zdobył to trofeum na początku października.
Załuski z pewnością żałował, że nie przeszedł przez eliminacje IMP. Odpadł bowiem w półfinale w Bydgoszczy. Na pocieszenie została mu funkcja rezerwowego (po dodatkowym biegu z Jarosławem Olszewskim).
Po zwycięstwie w ZK, niespełna dwa tygodnie później miał tylko patrzeć z parku maszyn jak ścigają się inni. Finał odbywał się w Lesznie. Gospodarze liczyli na swoich, ale obeszli się smakiem, bo półfinału nie przeszedł Roman Jankowski, który miał bronić tytułu, a z kontuzją nie uporał się Zenon Kasprzak. W tej sytuacji jego miejsce zajął... Wojciech Załuski.
Wśród faworytów upatrywano m.in. Wojciecha Żabiałowicza, Jana Krzystyniaka czy wschodzącą w tamtym czasie gwiazdę żużla, Tomasza Golloba.
Tor trudny do wyprzedzania, wygranie wyścigu z zewnętrznych pól graniczyło z cudem. Udawało się to sporadycznie. Załuski miał szczęście od początku. W trzeciej gonitwie jechał z tyłu, ale upadek Janusza Łukasika i powtórka pozwoliła mu naprawić swój błąd, dzięki czemu zaczął od trójki. Dalej były zwycięstwa, drugie lokaty, co dało mu pozycję samodzielnego lidera przed ostatnią serią startów.
- Spotkaliśmy się z Wojtkiem w ostatnim biegu - mówi Jerzy Głogowski, uczestnik i czarny koń finału IMP 89’. - Gdyby Wojtek przyjechał trzeci, a ja bym wygrał, to o złoto jechalibyśmy my, Jan Krzystyniak i Tomasz Gollob. Wojtek był jednak szybszy na dystansie i mnie wyprzedził. W pełni zasłużył na ten tytuł - przekonuje.
Załuski był zabójczo skuteczny, wykorzystywał błędy przeciwników, na starcie też radził sobie dobrze. Wszystko tego dnia mu sprzyjało. Swoimi osiągnięciami wpisał się do niewielkiego grona żużlowców, którzy zdobyli mistrza zarówno w kategorii seniorów jak i juniorów. Został też pierwszym zawodnikiem z drugiej ligi, który triumfował w IMP.
- Byłem tylko rezerwowym, nie liczyłem na start i nie chciałem się do Leszna udać. Do wyjazdu zachęciła mnie żona Aldona. Miała nosa. Przytrafił mi się dzień konia. Już w pierwszym starcie sprzyjało mi szczęście. Jechałem z tyłu, ale któryś z zawodników upadł i wyścig został przerwany. W powtórce okazałem się najlepszy. Później wszystko potoczyło się dla mnie doskonale i zostałem zwycięzcą. Był to ogromny sukces, ale bez pomocy szczęścia nigdy bym go nie osiągnął - tak Wojciech Załuski wspominał zwycięski finał z Leszna w wywiadzie dla naszego portalu w 2011 roku.
Wywalczony tytuł był dla Załuskiego świetną wizytówką. Na początku lat dziewięćdziesiątych swój dream-team zaczęła tworzyć Sparta Wrocław. W tamtym czasie prezes Andrzej Rusko wyciągnął z innych klubów trójkę bardzo zdolnych i skutecznych zawodników (Dariusza Śledzia z Motoru Lublin, Piotra Barona wychowanka Apatora Toruń i Wojciecha Załuskiego z Kolejarza Opole).
Wrocławska drużyna dowodzona przez doktora Ryszarda Nieścieruka wywalczyła trzy tytuły z rzędu, a prym w zespole wiedli wspomniani zawodnicy oraz Tommy Knudsen.
Wojciech Załuski jest jedynym żużlowcem opolskiego klubu, który został IMP. Ta sztuka nie udała się nawet Szczakielowi. ''Wojtula'', bo taki przylgnął do niego pseudonim, w trakcie kariery nigdy więcej na najwyższym stopniu podium nie stanął. Dwa lata później od pamiętnego sukcesu zdobył srebrny medal w Toruniu.
Po przygodzie ze Spartą Wrocław obrał kierunek na Gdańsk, gdzie spędził dwa sezony. Karierę zakończył w macierzystym klubie. Kibice z Opola wciąż czekają na zawodnika, który dorówna poziomowi Wojciecha Załuskiego.
Zobacz także:
Bartosz Zmarzlik potwierdza, że żużla w 2021 może nie być
W Polsce mamy swoje Bergamo