Patryk Frankiewicz żużel kocha od dziecka. To nie dziwi, bo pochodzi z Grudziądza, w którym czarny sport można nazwać religią. Najpierw chodził na stadion z ojcem, który tłumaczył mu, jak wypełnić program i co krzyczeć, kiedy miejscowi wygrywali z rywalami. Później już sam biegał do parku maszyn, aż w końcu zaczął jeździć. Kiedyś na stadionie oznajmił, że jest księdzem. - Wszyscy myśleli, że to taka ksywka - wspomina ksiądz Patryk, wikariusz z diecezji toruńskiej.
- Najpierw wiedzieliśmy, że ktoś taki jeździ amatorsko na żużlu, ale o tym, że Patryk Frankiewicz jest księdzem, dowiedzieliśmy się później. Było lekkie zaskoczenie - mówi nam Zbigniew Fiałkowski, wieloletni działacz klubu z Grudziądza. - Szybko przerodziło się to w coś normalnego. Żużel uprawiają biznesmeni, lekarze, dziennikarze. Znamy różnych ludzi z taką zajawką. Teraz brakuje nam jeszcze tylko żużlowca - kominiarza, ale pewnie i taki kiedyś przyjdzie - dodaje pół żartem, pół serio Fiałkowski.
W Grudziądzu widok księdza, który majstruje przy sprzęcie, a później wsiada na motocykl, szybko przestał kogokolwiek dziwić. Zawodnicy miejscowego MRGARDEN GKM-u go uwielbiają, traktują jak swojego. - Wcale nie kaleczy żużla. Jest naprawdę niezły. Trzyma gaz. Nie ma lipy - słyszymy od jednego z nich.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Ksiądz od zadań specjalnych
W GKM-ie mówią, że Patryk Frankiewicz to ksiądz od zadań specjalnych. - We wtorek zadzwonił telefon i trzeba było się pakować. Ksiądz został wezwany do wojska i będzie miał sporo pracy, bo żyjemy przecież w trudnych czasach - opowiada Robert Kempiński, trener klubu GKM Grudziądz.
Ksiądz Patryk jest częścią 81. Batalionu Lekkiej Piechoty w Toruniu. - Jako kapelan WOT (Wojska Obrony Terytorialnej) jestem z żołnierzami wtedy, gdy ich służba wymaga poświęcenia. Kiedy spiesząc z pomocą innym, zostawiają swoich najbliższych dla bardziej potrzebujących - mówi nam ksiądz Patryk.
A żołnierze WOT są obecnie wszędzie. Często na pierwszej linii frontu. W szpitalach, hospicjach, domach opieki, z policją i innymi służbami. Te wszystkie miejsca mogą stać się teraz ogniskami zachorowań, bo mamy w nich grupę wielkiego ryzyka. W czasach pandemii przydaje się jednak każda para rąk, więc żołnierze są aktywni w dzień i w nocy. Nie szczędzą własnego zdrowia i czasu. Wielokrotnie robią to kosztem pracy, marzeń. - A ja jestem z nimi jako ksiądz, spowiadam, odprawiam Msze Świętą, no a poza tym uczestniczę w działaniach batalionu - tłumaczy ksiądz Patryk.
- Ksiądz Patryk ma dwie twarze - mówi nam Zbigniew Fiałkowski. - Na stadionie to kumpel, z którym gadamy o żużlu, a poza nim ksiądz z misją. Wykonuje ją z wielkim zaangażowaniem, ale uśmiech nie schodzi mu nawet na chwilę z ust. Jest w tym bardzo autentyczny. Od tej drugiej strony poznałem go z czasem i w sumie trochę przypadkowo - opowiada nam Zbigniew Fiałkowski.
- Pamiętam ten dzień dokładnie. Czekam na kolędę, słyszę dzwonek do drzwi, otwieram, a tam Patryk. Ten z żużla. Szczęka mi opadła. Wtedy pokazał mi swoje drugie oblicze i zrozumiałem, dlaczego jest tak potrzebny innym - dodaje.
Święta bez żużla i w domach. To dla nas szansa
Teraz ma dla kibiców żużla ważne przesłanie. - Musimy skupić się na czymś innym niż nasz ukochany sport. Teraz jako ludzkość mamy zupełnie inne zawody do odjechania i przeciwnika o wiele groźniejszego. I trzeba nam do sprawy podejść poważnie - tłumaczy i przyznaje, że tegoroczne święta będą dziwne, wręcz najdziwniejsze z dotychczasowych, ale dodaje, że widzi w tym szansę.
- To wszystko jest doskonałą okazją do zbudowania innej relacji – podkreśla. - Człowiek chyba zapomniał, kim jest. Czas się otrząsnąć. Epidemia zabrała nam wiele. Wiele rzeczy, których nie szanowaliśmy. Edukacja, wiara, międzyludzkie relacje, miłość do drugiego człowieka i wiele innych. Teraz jest szansa, by stać się innym, lepszym światem. Przecież naszym powołaniem jest czynić dobro, o którym świat już dawno zapomniał. I o najważniejszym trzeba nam pamiętać - przekonuje ksiądz Patryk i apeluje o pozostanie w domach.
- Wielkanoc w tym roku to kościoły bez wiernych. Taka jest decyzja władz państwowych. Trzeba nam zostać w domach. Wirus przenosi się przy kontakcie z ludźmi. Dlatego te kontakty trzeba ograniczyć do bezwzględnego minimum. Inaczej epidemia zatoczy szersze kręgi.
- Wiem, że te święta będą trudne dla wszystkich, ale proszę: zadbajmy o osoby starsze, choćby rozmową telefoniczną, dobrym słowem. Tyle może każdy. No i pamiętajmy, że wszystko dzieje się po coś. Musimy wyciągnąć wnioski na przyszłość. Stać się sobie bliscy, bardziej serdeczni, gotowi do pomocy, do ofiary dla innych. Tego uczy nas Jezus. Być dla kogoś. Może w końcu zaczniemy widzieć dalej niż czubek własnego nosa. Może zaczniemy po epidemii dostrzegać innych, chorych, starszych, bliskich w naszych domach. Może staniemy się bardziej ludźmi - podsumowuje Patryk Frankiewicz i na koniec, zgodnie z zasadą, by zostać w domu, korzysta z formy on-line i zostawia słowa, które mają nam pomóc zrozumieć, jak powinny wyglądać tegoroczne święta.
***
"Jezus powiedział do swoich uczniów:
Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli… Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią…
Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać…
Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą….Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie". (Mt 6, 1-6. 16-18).
Zobacz także:
Żużlowiec z Kalifornii mówi, że najgorsze dopiero przed Amerykanami
Ratownik medyczny z Krotoszyna: Tu mamy nasze polskie Bergamo