Sześć drużyn zgłosiło się do startu w 2. Lidze Żużlowej. Rozgrywki zostały jednak przesunięte z powodu panującego koronawirusa. Kluby teraz mają spore kłopoty i przez cały czas rozmawiają o zaistniałej sytuacji. Czy zmagania na najniższym szczeblu w ogóle się odbędą?
Prezes Arkadiusz Ładziński jest dobrej myśli, ale zdaje sobie sprawę z powagi problemu - Wszyscy są chętni, żeby wystartować, ale to łatwe nie będzie. Powiem więcej, dla klubów drugiej ligi start w okolicznościach, które mamy, jest bardzo trudny - skomentował w rozmowie z portalem polskizuzel.pl.
W wyższych klasach rozgrywkowych są znacznie większe pieniądze, ponieważ ligi mają sponsorów tytularnych, a spotkania będą transmitowane przez telewizję. - Można powiedzieć, że pierwsza liga nie ma milionów, które ma PGE Ekstraliga, ale my chcielibyśmy mieć chociaż te same pieniądze, co oni. Byłoby nam łatwiej podjąć decyzję o starcie. Bo w tej sytuacji możemy jedynie mówić, że bardzo chcemy, ale na razie trudno stwierdzić, czy się uda - dodał.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony
Wszystko wskazuje na to, że mecze będą rozgrywane bez udziału publiczności. Kluby w takim razie muszą zasypać dziurę, która powstanie po stracie sprzedaży biletów. - To jest jakieś 30-40 procent budżetu, dlatego to jest takie trudne. Możemy oczywiście renegocjować umowy z zawodnikami, ale tu pole manewru jest ograniczone. Trudno mi o tym rozmawiać - zaznaczył sternik SpecHouse PSŻ-u Poznań.
Prezes Grzegorz Leśniak uznał, że skoro mecze 2. Ligi Żużlowej nie są transmitowane przez telewizję, to warto spróbować z pay-per-view. - Znam temat, ale ja mogę powiedzieć, że robiliśmy pay-per-view z ubiegłorocznego finału i sprzedaliśmy dwa razy po 500 dostępów. Mało. A to był finał, najważniejszy mecz sezonu. Takie pay-per-view wykupują najbardziej zagorzali kibice - stwierdził Ładziński.
Może lepiej poczekać na poprawę sytuacji i ruszyć z rozgrywkami po okresie wakacyjnym? - W tej dziurze są nie tylko pieniądze za sprzedane bilety, ale strata z dnia meczu w ogóle. Kiedy kibic przychodzi, to przy okazji korzysta z gastronomii, kupuje gadżety. Ten przychód też nam odpadnie. Dlatego jestem za tym, żeby poczekać do września. Może wtedy choć trochę kibiców będzie można wpuścić na stadion. Chociaż tysiąc. Zminimalizowalibyśmy straty - podkreślił prezes klubu ze stolicy Wielkopolski.
Miasto w pewnym stopniu wspomoże SpecHouse PSŻ Poznań. - Mamy zarezerwowane pieniądze z miasta, ale jak liga ruszy. To jednak za mało, by wystartować Reasumując, łatwiej byłoby nam podjąć decyzję o starcie, gdyby choć trochę kibiców mogło przyjść. Tak czy inaczej, trzeba zrobić wszystko, żeby ten sezon się odbył, bo jak nie, to będzie katastrofa. Niektórzy po rocznej przerwie mogą do żużla nie wrócić. Mam na myśli ludzi, ale też kluby. Dlatego to, co zrobimy, jest takie ważne - zakończył.
Zobacz także:
Ważne słowa Krzysztofa Cegielskiego. "Wielu zawodników chce jechać za regulaminowe pieniądze"
Artiom Łaguta ma coś, czego nie miał Rune Holta. Dlatego pasowałby do reprezentacji Polski