Paręnaście dni temu, praktycznie tydzień po tygodniu, popełniłem dwa teksty. Jeden o tym, że - jak tak dalej pójdzie - w sezonie 2021 doczekamy się najciekawszego okna transferowego od lat. COVID-19 doprowadzi do gospodarczego trzęsienia ziemi i na rynku firm wspierających żużel dojdzie do przetasowań, a co za tym idzie, będziemy świadkami zupełnie nowego rozdania.
A drugi, że pandemia koronawirusa będzie doskonałą wymówką dla większości prezesów ligowych na zapaść finansową i świetnym pretekstem do podjęcia drastycznych cięć kontraktowych. Tylko, że to już nie są nasze medialne domysły, skoro sami zawodnicy zauważają problem. Jedni chcą się po ludzku dogadać, inni twardo negocjują.
Były szef Stali Gorzów - Ireneusz Maciej Zmora - raz, że potwierdził moje prognozy, a dwa przewidział wcześniej m.in. spadek Get Well Toruń i w obliczu zarazy, w najlepszym przypadku start ligi przy pustych trybunach. Świetnie. W nostradamusowym gronie stworzymy duet od zadań specjalnych. Będzie nam raźniej. To chyba odpowiedni moment, żeby otworzyć biznes i zrobić konkurencję słynnemu jasnowidzowi z Człuchowa.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony
O tym, że powyższe wizje spełnią się co do joty, byłem święcie przekonany. Nie sądziłem jednak, że życie zweryfikuje je tak szybko. Przyspieszone decyzje o starcie ligi być może nawet już w połowie czerwca wymusiły bardziej kategoryczne działania.
125 tys. za podpis i 2200 tys. Tak przedstawia się nowy taryfikator stawek dla zawodników z PGE Ekstraligi. Żużlowcy i reprezentujący ich prezes Stowarzyszenia Metanol Krzysztof Cegielski delikatnie się skrzywili widząc podsunięte cyferki. Zawodnicy boją się, że na koniec rozgrywek zrobią bilans i znajdą się pod dużą kreską. Inwestycje poczynione w zimie, jeszcze przed wybuchem pandemii, znacząco przewyższyły odświeżone propozycje. A przecież należy wziąć pod uwagę scenariusz, że rozgrywki będą skrócone.
Temat jest trudny i wielowątkowy, ale jeśli miałbym wam coś wywróżyć ze złotej kuli, albo z fusów, wieści są optymistyczne. Obstawiłbym, że do buntu i lockoutu nie dojdzie. Uda się załagodzić na razie niespójne stanowiska. Trwa po prostu badanie terenu pod dalsze dyskusje, na ile każda ze stron może sobie pozwolić i na jakie ustępstwa pójść. W #MagazynBezHamulcow Cegielski już zapowiedział następną turę rozmów.
Wiadomo, że przedstawienie jak najniższej oferty w tym wypadku może być elementem strategii mówiącej o podejściu wyżej. Lepiej zejść do granicznego pułapu, coś dorzucić niż stanąć gdzieś po środku, potem się zapierać rękami i nogami i ogłaszać wszem i wobec, że wasze targi i tak nic nie dadzą.
To biznes, prawo rynku. A w nim jest tak, że każdy marzy, aby ugrać dla siebie jak najwięcej. Jedni krzyczą, że puścili wodze fantazji i pomysł jest nie do przyjęcia, a drudzy, że jak nie weźmiecie tego, co wam dajemy, liga nie ruszy z miejsca.
Ale nie przejmujcie się. W oddali widzę piękny, zakopany do połowy topór. Przy nim stoją prezes Ekstraligi Żużlowej Wojciech Stępniewski ze współpracownikami, a obok niego o trzonek opiera się uśmiechnięty Cegielski w asyście zawodników.
CZYTAJ TAKŻE: Szykuje się najciekawszy okres transferowy od lat. Przepowiednia żużlowego Nostradamusa
CZYTAJ TAKŻE: Stawiał na nogi mistrzów. Koronawirus zamknął mu gabinet