Koronawirus sprawił, że PGE Ekstraliga ruszy w połowie czerwca, ale przy pustych trybunach. Kluby poniosą z tego tytułu ogromne straty finansowe, dlatego też zawodnicy musieli się zgodzić na spore cięcia w kontraktach.
Skoro żużlowcy zarobią mniej, to będą musieli gdzieś poszukać oszczędności. Najprostszy sposób to cięcia we własnych teamach. Nie jest bowiem tajemnicą, że najlepsi żużlowcy zatrudniają nawet po kilka osób. Część mechaników już teraz boi się, że lada moment zostanie na "lodzie".
- Nie będzie cięć w teamach. Obstawiam, że zawodnicy skorzystają z tych samych ludzi, jakich do tej pory mieli u swojego boku. Co najwyżej, może trochę obetną im zarobki - powiedział Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Mistrz olimpijski jest strażakiem. Zbigniew Bródka opowiedział o pracy w czasach zarazy
Krzystyniak zwrócił uwagę na to, że spora część zawodników wypłaca mechanikom tzw. postojowe w okresie zimowym. W ten sposób mogą oni przetrwać przerwę między sezonami. - Teraz ten "postój" potrwa trochę dłużej. Sądzę, że mechanicy są wypoczęci jak nigdy i z pełną energią wrócą do pracy - dodał nasz rozmówca.
Część mechaników ma jednak pewne obawy związane z wznowieniem sezonu. Zmuszeni będą bowiem podróżować, być może również poza granice Polski, gdzie będą narażeni na kontakt z koronawirusem, a należy pamiętać, że wykonują oni swoją pracę za znacznie mniejsze pieniądze. Nie zarabiają takich kokosów jak żużlowcy.
- Trudno mi sobie wyobrazić start ligi przy zamkniętych granicach. Po prostu w to nie wierzę. Wcześniej czy później rozegrane zostaną jakieś zawody w obcym państwie. I co wtedy? Mechanik będzie się musiał poddać 14-dniowej izolacji? Oni, podobnie jak zawodnicy, muszą mieć możliwość przemieszczania. Może rząd o nich pomyśli i zagwarantuje takim osobom szczególne traktowanie - podsumował Krzystyniak.
Czytaj także:
Jest nowy terminarz PGE Ekstraligi
Żużlowcy poszli po rozum do głowy