Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Motor Lublin przedstawił trzy propozycje rozwiązania tematu karnetów, które zakupili kibice na sezon 2020. Jakie są pierwsze reakcje fanów?
[b][tag=63628]
Jakub Kępa[/tag], prezes Motoru Lublin:[/b] Odbiór jest jak na razie pozytywny. Kibice docenili, że daliśmy im wybór. O to chodziło. Nikt nie ma poczucia, że klub coś postanowił i wszyscy mają się dostosować. Uważam, że nasze propozycje są uczciwe. Łącznie przygotowaliśmy trzy opcje. Pierwsza zakłada zwrot pieniędzy. Druga to zatrzymanie karnetu na przyszły rok, a trzecia wymiana na specjalną kurtkę i zagwarantowanie sobie prawa pierwokupu z rabatem na kolejne rozgrywki. Z tej ostatniej opcji skorzystają najbardziej zagorzali fani. Uważam jednak, że wariant drugi i trzeci zwyciężą. Takie są pierwsze sygnały i bardzo mnie to cieszy. Zobaczymy, jak rozwinie się sytuacja. Nikt nie musi decydować od razu.
Gdyby kibice zdecydowali się na zwrot karnetów, to mielibyście problem z zamknięciem budżetu?
Duża część tych pieniędzy została przeznaczona na sprzęt zawodników. To zatem oczywiste, że dla klubu lepszym rozwiązaniem będzie brak konieczności zwrotu. Liczę, że większość fanów nas w ten sposób wesprze. Wtedy będziemy pod mniejszą presją w działaniu, w tych trudnych czasach. Jestem spokojny i przekonany, że i tym razem nasi kibice znowu staną na wysokości zadania.
A jak wyglądają w klubie tematy sponsorskie?
Sytuacja jest bardzo dynamiczna u każdego przedsiębiorcy, który prowadzi biznes w tych czasach. Nie chcę wchodzić w szczegóły. Mogę jednak powiedzieć, że na ten moment klub jest stabilny. Gdyby było inaczej, to nie mielibyśmy tak szybkiego porozumienia z naszymi zawodnikami.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony
Poinformowaliście o tym jako pierwsi. To oznacza, że zawodnicy od razu wszystko zrozumieli?
Rozmowy nie należały do łatwych. Rozpocząłem je już dawno. Żużlowcy byli przygotowani, że dojdzie do cięć, więc nie przeżyli szoku z dnia na dzień. To było kluczowe. Powiem jednak szczerze, że wszyscy ciągle trąbią o pieniądzach, a zawodnicy borykają się ze sprawami życia codziennego.
O co panu chodzi?
Zadają pytania, czy będą mogli przyjechać do Polski z rodziną? Jak mają się zorganizować do tak szybkiej przeprowadzki?
Pewnie każdy zawodnik zadaje inne pytania.
Oczywiście, że inne rozterki ma Matej Zagar a inne Grigorij Łaguta. Słoweniec ma trochę starsze dzieci, które za chwilę mają wrócić do szkoły, a wiadomo, że to od razu eliminuje go z przyjazdu z całą rodziną. Grisza ma mniejsze dzieci, a nauka w normalnej formie na Łotwie nie zostanie jeszcze długo wznowiona, więc problem jest nieco mniejszy. Jemu będzie łatwiej podjąć decyzje o przyjeździe z całą familią. Żużlowcy do tej pory też zostawiali swojej rodziny, ale robili to na weekend. To zupełnie coś innego. Teraz mają się odciąć na kilka miesięcy. Wiem, że zaraz ktoś powie: to przecież zawodowcy. Ja mam w sobie jednak nieco więcej empatii i próbuję ich zrozumieć. Wiem, że to trudne i dlatego z nimi dużo rozmawiam.
Problemów pewnie nie będzie z Mikkelem Michelsenem.
To prawda. W jego przypadku sprawa jest klarowna. To taki polski Duńczyk. Mieszka w Rybniku, więc on nie musi przewracać wszystkiego do góry nogami. Zapewniam jednak, że rozterki, o których teraz opowiadam, mają także żużlowcy startujący w innych drużynach. To nie jest tylko problem Motoru Lublin. Mniejsze pieniądze to naprawdę nie jest jedyny dylemat każdego zagranicznego zawodnika.
A co sądzi pan o tym, żeby jeszcze walczyć o 999 kibiców na trybunach?
Kompletnie sobie czegoś takiego nie wyobrażam.
Dlaczego?
Jak mam wyselekcjonować te 999 osób, żeby nikt nie poczuł się urażony? Nie zamierzam dzielić kibiców na lepszych i gorszych, więc od razu powiedziałem, że dla mnie taki pomysł jest kompletnie chybiony. W Lublinie sprzedaliśmy w ekspresowym tempie 7500 karnetów. Fani pokazują wielką solidarność z klubem, a my mielibyśmy im zrobić coś takiego? Nie zgadzam się na to. Na pewno nie będę w tym uczestniczyć.
Zobacz także:
Nicki Pedersen może zrezygnować z PGE Ekstraligi!
Dramatyczny apel prezesa ROW-u