Jesienią ubiegłego roku Nicki Pedersen podpisał dwuletni kontrakt z MrGarden GKM-em Grudziądz i cieszył się z powrotu do tego klubu po 20 latach przerwy. Szybko jednak sielanka zamieniła się w koszmar, a wszystko przez koronawirusa. Konieczność rozgrywania meczów PGE Ekstraligi bez udziału publiczności uderzyła finansowo w kluby, które zostały zmuszone do renegocjacji kontraktów. Pedersen, jako jedna z pierwszych gwiazd, powiedział "nie".
- Nie chodzi mi o pieniądze, ale o rodzinę. Zgodnie z przepisami, musimy być skoszarowani w Polsce i nie możemy się widzieć z rodziną, nie będę mógł zobaczyć swojej dziewczyny. Jeśli się nie mylę, to przez cały sezon nie będą mogli mnie odwiedzić - powiedział Pedersen w rozmowie z telewizją TV2.
PGE Ekstraliga chce wznowić rywalizację w czerwcu, ale przy podwyższonym rygorze sanitarnym. Na ustępstwa muszą pójść nie tylko kluby, organizując spotkania bez publiki, ale też żużlowcy. Zagraniczni zawodnicy już w maju mają przybyć do Polski. Zostaną zobowiązani do poddania się kwarantannie, a następnie przez cały sezon nie będą mogli opuszczać kraju.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Cugowski: Żużel jest sportem, który powinien najszybciej wrócić na stadiony
- Nie mogę się na to zgodzić, nie mogę się odwrócić od moich sponsorów. Zwłaszcza jeśli świat z powrotem się otworzy, to nie można mi zabronić powrotu do domu - ocenił trzykrotny mistrz świata.
Pedersen podpisał kontrakt nie tylko w PGE Ekstralidze, ale też w Wielkiej Brytanii, Szwecji i Danii. Gdyby zobowiązał się do pozostania w Polsce przez kilka miesięcy, straciłby szansę na zarobek w innych państwach.
- Jestem zszokowany tym, co przedstawiono mi w Polsce. Aż zabrakło mi słów. Muszę walnąć pięścią w stół i powiedzieć "stop". Ekstraliga postawiła wszystkich pod ścianą, każdego potraktowała tak samo. Chodzi nie tylko o cięcia finansowe, ale też warunki co do teamów, itd. Dali nam tylko kilka dni na podpisanie nowych warunków - stwierdził Pedersen.
- W żużlu ponosimy ogromne koszty. Zatrudniamy mechaników, serwisujemy sprzęt. Jeśli nagle masz się zgodzić na 50-proc. obniżkę pensji, to wychodzi na to, że będziesz dokładać do tego biznesu. Nie może być tak, że podpiszesz kontrakt na określonych zasadach, a potem nagle ktoś cię prosi, abyś zrzekł się połowy obiecanej kwoty - podsumował były mistrz świata.
Czytaj także:
Plan Wilków nie wypali. eWinner 1. Liga bez Krosna
Leon Madsen dogadał się z Eltrox Włókniarzem