Od 1 maja kluby podpisywały z zawodnikami aneksy finansowe do zawartych wcześniej kontraktów. Z powodu koronawirusa zmniejszyły się stawki za podpis (200 zamiast 250 tys. zł) i za punkt (2,5 tys. zł zamiast 5 tys. zł). 7 maja o północy zamyka się okno, a tych, którzy nie osiągnęli porozumienia, można policzyć na palcach jednej ręki.
Żużlowcom nie opłaca się zostawiać tematu aneksu bez odzewu. Z prostego względu. Brak aneksu oznacza dwa problemy. Po pierwsze zawodnik bez aneksu musi w ciągu 90 dni zwrócić wszystkie pieniądze, które otrzymał na przygotowanie do sezonu. Jeśli te środki wydał, to musi przekazać równowartość w sprzęcie. Po drugie kontrakt takiego zawodnika zostaje z automatu rozwiązany i w tym roku nie może on już związać się z żadnym innym klubem. Jeśli miał z kimś dwu lub trzyletnią umowę, to nie będzie tego mógł zrobić również za rok.
Zawodnik bez aneksu może co prawda iść do sądu, ale to jest ani łatwa, ani krótka droga. Zaczyna się ona od Trybunału PZM, drugi w kolejce jest sąd powszechny. Zarówno w jednym, jak i drugim organie ciężko będzie jednak zawodnikowi cokolwiek wywalczyć, bo w kontraktach podpisanych w listopadzie 2019 (to ich dotyczą aneksy) był paragraf stanowiący o tym, że żużlowiec musi się liczyć ze zmianą warunków. Nikt oczywiście nikogo zmuszać nie zamierza, ale zasada jest prosta: nie masz aneksu, nie jedziesz.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill
Wiemy, że w jednym z klubów PGE Ekstraligi zawodnicy, którzy nie potrafili się dogadać z prezesem odnośnie dodatkowych umów sponsorskich (są one bonusem do niemal każdego kontraktu), decydowali się mimo wszystko na aneksy. Do startu PGE Ekstraligi został miesiąc, więc uznali, że w tym czasie uda się jeszcze wypracować dodatkowe porozumienie, a przynajmniej nie stracą szansy na starty w sezonie 2020, czy nawet kolejnym. Nie będą też musieli zwracać otrzymanych środków.
Z naszych informacji wynika, że w chwili publikacji tekstu bez kontraktów są Emil Sajfutdinow i Przemysław Pawlicki. Do północy sytuacja może się jednak zmienić.
Czytaj także:
Pawlicki milczy, ale GKM nie ulegnie. Klub czeka do północy
Zmarzlik: Czekam na moment, w którym zaspokoję głód jazdy