Żużel. Gwiazdy PGE Ekstraligi nie pójdą pracować na kasę. "Godność im na to nie pozwala"

WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Aleksandr Łoktajew, Nicolai Klindt
WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Aleksandr Łoktajew, Nicolai Klindt

Żużlowcy zagraniczni nie czekają na wznowienie sezonu. Część z nich wybrała się do pracy. Nie należy jednak oczekiwać, że podczas zakupów w sklepie nagle obsłuży nas gwiazda PGE Ekstraligi. - Godność im na to nie pozwala - komentuje Jan Krzystyniak.

W środowisku coraz częściej da się słyszeć o zawodnikach zagranicznych, którzy w dobie koronawirusa postanowili poszukać normalnej pracy. Chociażby Nicolai Klindt, choć ma oszczędności pozwalające mu na życie przez kilka miesięcy, zatrudnił się w brytyjskim Tesco i rozwozi zakupy.

- Chwała mu za to. Można tylko chwalić taką postawę, bo nie siedzi bezczynnie, tylko ciężko zarabia jakiekolwiek pieniądze - powiedział WP SportoweFakty Jan Krzystyniak, były żużlowiec i trener.

Krzystyniak nie wierzy, aby śladem obcokrajowców poszli polscy zawodnicy z PGE Ekstraligi. Mają oni odłożonych znacznie więcej pieniędzy, więc będą woleli poczekać do wznowienia sezonu. Część z nich skorzysta też z pomocy państwa - anulowania opłat na ZUS, postojowego, pożyczek dla mikroprzedsiębiorstw.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill

- Godność, ambicja i honor nie pozwala naszym żużlowcom, by pójść gdzieś do normalnej pracy. Jak gwiazda PGE Ekstraligi może przesuwać jakieś kartony w sklepie, roznosić skrzynki? Przecież oni nawet o tym nie pomyślą, by w taki sposób coś zarobić - dodał nasz ekspert.

Zdaniem byłego żużlowca, należy też pamiętać o zupełnie innym podejściu do pracy i pieniądza w Danii czy Szwecji. Tam bardzo często już nastolatkowie dorabiają po godzinach, by mieć jakiekolwiek dodatkowe środki na życie.

- Dlatego Szwedzi czy Duńczycy wiedzą jaka jest sytuacja, że mamy kryzys z powodu koronawirusa. Zresztą, oni często pracują chociażby w przerwie między sezonami. I jakoś nie umniejsza to ich godności. Mogę tylko bić brawa Klindtowi i każdemu, kto pójdzie taką drogą - stwierdził Krzystyniak.

Krzystyniak przypomina też, że nie tak dawno żużlowcy podkreślali jak wielkie wydatki ponoszą w związku z jazdą na żużlu. Zatrudnienie się w okresie pandemii mogłoby być dla nich sposobem na zarobienie gotówki i choć częściowe zniwelowanie strat wywołanych koronawirusem.

- Pokazali, że potrafią tylko lamentować w telewizji, bo przecież oni prowadzą firmy i zatrudniają pracowników. To nie stoi w sprzeczności z tym, by gdzieś się zatrudnić. Tyle że wyhodowaliśmy sobie trochę rozkapryszone gwiazdy. Doszliśmy do etapu, że im więcej fizjoterapeutów, mechaników, menedżerów wokół, tym większy profesjonalizm tego zawodnika i większy prestiż. Tylko nie wiem, czy o to chodzi - podsumował.

Czytaj także:
Legenda Stali apeluje o otwieranie stadionów etapami
Żużlowiec na kwarantannie. Plan rozpisany co do minuty

Źródło artykułu: