W ostatnich latach żużel w Nowej Zelandii znalazł się w kiepskiej sytuacji. Sezon z reguły trwa tam od października do marca, a w tym czasie odbywają się pojedyncze imprezy. O sukcesach takich zawodników jak Ivan Mauger czy Ronnie Moore już się nie pamięta. Garstka zawodników ściga się obecnie w okrojonych zawodach.
W sezonach 2012-2014 stadion Western Springs w Auckland gościł turnieje cyklu Grand Prix. Obecnie o sile tamtejszego speedwaya stanowią Bradley Wilson-Dean, George Congreve, Dale Finch czy Jake Turner.
Skrócony sezon
- W ostatnim sezonie udało mi się odjechać dwanaście imprez zanim pojawił się koronawirus. Nie jest to dużo, ale w Nowej Zelandii nie ma zbyt wielu okazji do regularnej jazdy - powiedział Turner w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Leigh Adams
Pochodzący z Auckland 24-latek zajął czwarte miejsce w ostatniej edycji mistrzostw kraju. W biegu finałowym zaliczył upadek i musiał obejść się smakiem. Straty powetował sobie w czempionacie Północnej Wyspy, w którym zwyciężył.
- Zacząłem trochę niemrawo, ale potem miałem dobre starty i czułem się lepiej pod koniec sezonu. Tak, jestem zadowolony - ocenił swoją jazdę w sezonie 19/20 Turner.
Życie w zawieszeniu
Koronawirus dotarł do tego wyspiarskiego państwa na przełomie lutego i marca. Do tej pory (stan na 18 maja, godz. 20) zakażonych było 1500 osób, z czego 21 zmarło.
- Nowozelandzki rząd szybko zareagował wprowadzając obostrzenia mające zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się koronawirusa. To zadziałało - wytłumaczył żużlowiec.
Zamknięte zostały granice i wprowadzono trzeci poziom zagrożenia. Nowozelandczycy szybko musieli przyzwyczaić się do obowiązujących restrykcji, które szybko zaczęły przynosić efekty.
- Żyjemy w zawieszeniu od sześciu tygodni. W tym tygodniu zniesiono część obostrzeń, więc możemy wrócić do odrobiny normalności, ale nadal nie możemy np. uprawiać sportu na tym etapie - skomentował Jake Turner.
Drugi poziom ograniczeń
Nowozelandczycy aktualnie nie muszą już nosić maseczek ochronnych. W zeszły czwartek tamtejszy rząd zszedł do drugiego poziomu zagrożenia. Dla mieszkańców to dobra wiadomość.
- Ograniczenia były podobne jak w Polsce. Ostatnio nasz rząd ogłosił poziom drugi, co oznacza, że więcej miejsc publicznych zostało otwartych, np. restauracje czy kina - powiedział nasz rozmówca.
Żużlowiec przyznał, że tamtejsza służba zdrowia była odpowiednio przygotowana na nadejście pandemii. Szybko podjęte działania sprawiły, że na 100 tys. mieszkańców przypadają 33 przypadki zakażenia.
- Wszyscy moi bliscy są zdrowi i bezpieczni. Na szczęście nikogo nie dotknął koronawirus. Jesteśmy bardzo szczęśliwi z tego powodu. Mam nadzieję, że w Polsce także wszystko jak najszybciej wróci do normy - zakończył Turner.
Powrót do normalności
Nowozelandczycy nie sprzeciwiali się wprowadzonym bardzo wcześnie ograniczeniom - stosowali się do nich i teraz mają tego wymierne korzyści. Niemal wszyscy zakażeni koronawirusem zostali wyleczeni, a w ciągu ostatnich kilku dni odnotowano tylko jeden nowy przypadek.
Otwarto plaże, restauracje czy kina, zniesiono obowiązek noszenia maseczek. "Normalność" powoli wraca na to wyspiarskie państwo. Niebawem zapewne powróci także rywalizacja sportowa - podobnie jak na Wyspach Owczych, które pokonały już koronawirusa.
Czytaj także:
- Jacsó Tibor: Żużel na Węgrzech to pacjent w ciężkim stanie. Wirus? Ludzie są już rozgoryczeni
- Per Jonsson. Mistrz świata zamknięty w czterech ścianach. "Mam duże doświadczenie w izolacji"